Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowy przewodnik czyli zapraszamy do wędrówki po żydowskim Dolnym Śląsku. Dzięki tej książce poznacie wspaniałych ludzi i niesamowite miejsca

Hanna Wieczorek-Ferens
Hanna Wieczorek-Ferens
Świdnica_obraz – Obraz z katedry świdnickiej przedstawiający legendarne okoliczności wypędzenia Żydów ze Świdnicy
Świdnica_obraz – Obraz z katedry świdnickiej przedstawiający legendarne okoliczności wypędzenia Żydów ze Świdnicy
Ukazał się właśnie „Przewodnik po żydowskim Dolnym Śląsku. Region wałbrzyski” autorstwa Tamary Włodarczyk i Ignacego Einhorna. Tamara Włodarczyk opowiada o niesamowitych miejscach i wspaniałych ludziach opisanych w Przewodniku. Zapraszamy również go galerii zdjęć związanych z dziedzictwem dolnośląskich Żydów.

Jest pani także współau­torką „Przewodnika po żydowskim Wrocławiu”. Czy te książki różnią się jedynie tym, że jedna opowiada o Wrocławiu, a druga o regionie wałbrzyskim?

Obecna publikacja ma bardziej osobisty charakter, ponieważ narratorami jesteśmy my – autorzy. Przewodnik pisaliśmy więc także poprzez pryzmat naszych osobistych doświadczeń, to bardziej w przypadku dr Einhorna, ja natomiast dzielę się moimi doświadczeniami z dwudziestu lat pracy na rzecz żydowskiego dziedzictwa kulturowego. Duży nacisk położyliśmy na oddanie głosu Żydom, którzy tu mieszkali. Sięgnęliśmy do wspomnień publikowanych na łamach prasy żydowskiej oraz tych, które ukazały się w formie książkowej. Wspominają więc Żydzi niemieccy, którzy odwołują się choćby do wydarzeń z dwudziestolecia międzywojennego. Ale swoje opowieści snują też polscy Żydzi, którzy mieszkali tu po II wojnie światowej.

Przewodnik obejmuje wiek XX i XXI, czy sięga dalej w przeszłość?

Przewodnik ma zadanie oprowadzić nas po miejscach związanych z dziedzictwem żydowskim. W kilku przypadkach sięgamy nawet do wieków średnich, mamy bowiem to szczęście, że na Dolnym Śląsku znajduje się kilka bardzo cennych zabytków związanych ze średniowieczną społecznością żydowską.

Na przykład?

Choćby dawna, średniowieczna synagoga w Strzegomiu (pochodząca z połowy XIV wieku), a obecnie kościół św. Barbary. Ale też zachowane macewy ze średniowiecznego cmentarza w Świdnicy, które są przechowywane w Muzeum Dawnego Kupiectwa w tym mieście. Właściwie jest to też taka podróż przez wieki. Oczywiście ma ona charakter popularny i nie wyczerpuje tematu. To nasza osobista propozycja. Proponujemy trasy turystyczne, którymi osoby zainteresowane żydowskim dziedzictwem mogą przejść.

I w Przewodniku poczytać o zabytkach...

... to nie zawsze są zabytki. To są również obiekty, w których Żydzi mieszkali, w których zaraz po wojnie mieściły się siedziby różnych organizacji żydowskich. Warto przecież pamiętać, że przez pewien czas służyły za siedziby organizacji syjonistycznych czy kongregacji wyznania mojżeszowego. W czasie kiedy Dolny Śląsk, a zwłaszcza region wałbrzyski, odegrał taką istotną rolę w powojennej historii Żydów polskich.

Podkreśla Pani, że ważnym elementem Przewodnika są ludzie. Ma Pani ulubionego bohatera?

Mam ogromny sentyment do wielu opisywanych postaci. To było dla mnie wielkie odkrycie, że mieszkali tu ludzie niezwykli, choć zdarza się, że dzisiaj mogą być odbierani niejednoznacznie.

Dlaczegóż to?

Bo mają na przykład na swoim koncie epizod fascynacji komunizmem. Tak, jak Eva Siao-Sandberg, która wychowała się w Lądku-Zdroju. Ta podróżniczka, fotografka i dziennikarka przeżyła wielką fascynację Chinami. Już jako mała dziewczynka marzyła, by spotkać cesarza Chin. I po wielu, wielu latach udało się jej to marzenie spełnić!

Jakim cudem?

Ponieważ wyszła za mąż za chińskiego komunistę Emi Siao i razem z nim wyjechała do Kraju Środka. Wyjechała zresztą w bardzo ciekawym okresie, bo były to lata 40. XX wieku. Dzięki temu była świadkiem i obserwatorem wielkich zmian, które wówczas miały miejsce w Chinach – wojny domowej, powstania Chińskiej Republiki Ludowej i rewolucji kulturalnej. Eva Siao-Sandberg przyczyniła się do tego, że kultura Chin została po wojnie szerzej zaprezentowana w Europie i Stanach Zjednoczonych, bo tam również miała wystawy fotograficzne. Historia jej życia warta jest niejednej książki i niejednego filmu. My w naszej książce jedynie o niej wspominamy, ale była to niesamowita kobieta, która otwarcie przyznawała się do fascynacji chińskim komunizmem. Przy tym pokochała Chiny. Prawdziwą, szczerą miłością ponad wszel­kimi politycznymi konotacjami. Zmarła kilkanaście lat temu i do końca nie zmieniła swoich poglądów, chociaż miała na koncie trudne doświadczenia życiowe.

Ciężko jej było się zaadaptować w Chinach?

W czasie rewolucji kulturalnej ona i jej mąż zostali aresztowani przez chiński reżim, 7 lat byli więzieni, a później jeszcze kilka lat spędzili w areszcie domowym. Ale ona i tak nie zwątpiła w sens swoich poglądów. A tak przy okazji, w zeszłym roku do Lądka-Zdroju przyjechała wnuczka Evy Siao mieszkająca w Stanach Zjednoczonych. Erika Siao jest studentką Uniwersytetu w Berkeley, a obecnie przebywa na stypendium w Berlinie. Przyjechała do Lądka wraz z rodzicami, ponieważ chciała odwiedzić miejsca, w których w młodości przebywała jej babcia, chciała też pojechać na grób pradziadka pochowanego na cmentarzu żydowskim we Wrocławiu. Erika wspaniale opisała tę podróż na swoim blo­gu. Opowiadała, jak to ona będąc spadkobierczynią przede wszystkim chińskiej tradycji, przyszła na grób pradziadka i tam skłoniła głowę według chińskiego zwyczaju, ale też położyła na grobie kamień, według zwyczaju żydowskiego. Myślę, że to jest piękne dopełnienie pokazujące, że temat Żydów na Dolnym Śląsku nie jest zamknięty. Ukazują się wspomnienia niemieckich Żydów, które dla nas są kopalnią wiedzy o tym, jak wyglądało to żydowskie życia w naszym regionie. To samo dotyczy polskich Żydów. Można dotrzeć do ich wspomnień oddających niezwykły klimat życia tak zwanego osiedla żydowskiego na Dolnym Śląsku. To rzecz, której nie znajdziemy w żadnych publikacjach historycznych.

Wróćmy jeszcze na chwilę do Evy Siao-Sandberg. Jak poznała swojego męża?

To piękna i romantyczna historia. Eva Sandberg urodziła się w dobrej, burżuazyjnej rodzinie niemieckich Żydów. Jej ojciec Richard Sand­berg był lekarzem. Eva po studiach pojechała do Szwecji w odwiedziny do brata Herberta Sandberga, który nota bene był znanym kompozytorem i dyrygentem szwedzkim. Tam poznała żydowskich komunistów ze Związku Radzieckiego i połknęła bakcyl komunizmu. Nowi znajomi namawiali ją, by odwiedziła ojczyznę komunizmu i w końcu zdecydowała się na wyjazd. W Związku Radzieckim poznała przyszłego męża: Emi Siao, komunistę i poetę. A tak na marginesie, przestawił go jej Izaak Babel Domu Literatury w kurorcie Gagra nad Morzem Czarnym. Między Evą i Emi wybuchło wielkie uczucie, Eva urodziła dwóch synów, ale rozstała się z Emi, który wrócił do Chin. Wojnę spędziła z dwójką dzieci w Rosji, utrzymywała się z robienia zdjęć. Emi Siao po wojnie przyjechał do ZSRR, odszukał Evę i z całą rodziną wyjechali do Chin. To niezwykła historia, abstrahując od jej fascynacji komunizmem.

Jak sobie Pani poradziła z trudnymi tematami. Wiele miejsc związanych ze społecznością żydowską na Dolnym Śląsku zostało zniszczonych. Na przykład synagogi w czasie Nocy Kryształowej.

To dobre pytanie. Przecież wydaje się, że przewodnik powinien być taką formą bardzo lekką, łatwą i przyjemną. Jednak „Przewodnik po żydowskim Dolnym Śląsku” postawił nas przed różnymi wyzwaniami. Choć jest to książka popularna, jednak nie dało się uniknąć wielu trudnych tematów. Musieliśmy się zmierzyć z Holocaustem, bo wielu naszych bohaterów padło jego ofiarą. Mam wrażenie, że mieszkając na Dolnym Śląsku pomijaliśmy ten temat (w kontekście Żydów niemieckich), co ciekawe, podobnie było w niemieckiej literaturze. Tej wspomnieniowej.

Niemcy nie zauważyli, że z ich otoczenia zniknęli Żydzi?

Niemcy, którzy pochodzili z Dolnego Śląska pisali, że owszem na Dolnym Śląsku mieszkali Żydzi, ale przyszły lata 30., 40. XX wieku i nagle gdzieś zniknęli, prawdopodobnie emigrując z Niemiec. Mało kto się zastanawiał jakie były ich losy. My zadaliśmy sobie trud odtworzenia ich dziejów i okazało się, że wbrew powszechnym przekonaniom wielu z nich zginęło. Faktem jest, że ofiarami Holocaustu zostało około 33 procent przedwojennej populacji Żydów niemieckich, pozostałym udało się uciec z nazistowskich Niemiec. Ci, którzy zostali (169 tysięcy) ginęli tak jak polscy Żydzi: w Auschwitz, Treblince, w Terezínie (Theresienstadt)… Ich losy były tragiczne. Niejednokrotnie miałam wątpliwości czy czytelnicy przewodnika nie będą odczuwali dyskom­fortu z powodu epatowania tematyką Zagłady. Bo czytają o pięknych zabytkach, ciekawych ludziach i nagle okazuje się, że bohaterowie naszej opowieści zginęli, że zginęła też cała ich rodzina w Treblince czy Auschwitz… Ale nie mogliśmy tego pomijać. Przecież jest to istotny element historii Żydów na Dolnym Śląsku i bez tego nasza opowieść byłaby niepełna i fałszywa.

Powiedziała Pani „trudne tematy”, było ich więcej?

Oczywiście, choć raczej je zaledwie sygnalizujemy. To jest wątek związany z powojennym antysemityzmem, który pojawia się na marginesie wspomnień, gdzieś między wierszami. Nie epatujemy tymi historiami, ale nie możemy ich pominąć, bo taka była rzeczywistość. To nie było tak, że współżycie polsko-żydowskie na Dolnym Śląsku było zawsze sielankowe i idealne. Pojawiały się też trudniejsze akcenty i o nich piszemy. Piszemy również o synagogach, które zostały zniszczone w czasie pogromu Nocy Kryształowej, pokazujemy zdjęcia tych bożnic, mamy też fotografię ciekawej makiety przygotowanej przez niemieckiego artystę. Makietę można zobaczyć w Muzeum Ziemi Kłodzkiej.

Co w tej makiecie jest takiego fascynującego?

Przedstawia ona synagogę kłodzką tuż po pogromie Nocy Kryształowej w 1938 roku. W momencie kiedy została częściowo spalona, ale jeszcze nie całkiem zniszczona. Niemiecki rzeźbiarz Gerhard Roese na podstawie zdjęć zrobionych przez któregoś z uczestników tego pogromu, szczegółowo odtworzył wygląd tej zniszczonej już synagogi. W ubiegłym roku podarował tę makietę kłodz­kiemu muzeum, aby przybliżyć wygląd zniszczonej przez nazistów synagogi polskim mieszkańcom miasta.

To teraz proszę opowiedzieć o najtrudniejszym temacie.

No dobrze. Wspominamy o świdnickiej katedrze, a dokładnie obrazie, który się w niej znajduje i pokazuje wypędzenie Żydów ze Świdnicy. Tak umownie nazywa się ten obraz. W centralnej części znajduje się scena, która przedstawia grupę Żydów pochylających się nad hostią, i nakłuwających ją nożami. Inna scena przedstawia już samo wypędzenie, w tle widać płonący stos. „Wypędzenie Żydów ze Świdnicy” do dzisiaj eksponowane jest w katedrze, choć dostęp do niego jest bardzo utrudniony, a jego kopia wisi w Muzeum Dawnego Kupiectwa. Stwierdziłam, że musimy o tym napisać, i tu muszę podkreślić, że nikogo nie krytykujemy. Zajęliśmy się obrazem, ponieważ pokazuje on bardzo ciekawy aspekt relacji chrześcijańsko-żydowskich w średniowieczu, a właściwie rozpowszechnionych wśród chrześcijan błędnych przeświadczeń na temat Żydów. Aczkolwiek myślę, że w przypadku takich kontrowersyjnych obrazów, które przedstawiają sceny nie mające nic wspólnego z rzeczywistością, są natomiast odzwierciedleniem legend krążących po średniowiecznej Europie (w tym przypadku legendy o bezczeszczeniu hostii), warto byłoby eksponować je z odpowiednim komentarzem. Tym bardziej, że obraz sam w sobie jest raczej nieczytelny. Mam nadzieję, że jeśli przewodnicy oprowadzają turystów po przepięknej świdnickiej katedrze, to podkreślają, iż na obrazie przedstawiono fikcję, a rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej. Przyznaję, że szczególnie zadbałabym o wymiar edukacyjny.

Nie namawia Pani do schowania przed wiernymi i turystami „Wypędzenia Żydów ze Świdnicy”?
Jestem jak najbardziej przeciwna ukrywaniu takich obrazów, czy utrudniania dostępu do nich, choćby dlatego, że często są dla nas ważnym źródłem informacji. Natomiast w przypadku świdnickiego obrazu bardzo zależałoby mi na tym, by zostało to w odpowiedni sposób wyjaśnione. Wydarzenia na nim pokazane to były reperkusje pobytu na Śląsku inkwizytora Jana Ka­pistrana, miały oczywiście też podłoże gospodarcze. We Wrocławiu doszło do spalenia Żydów w roku 1453, w tym samym roku w Świdnicy oskarżono Żydów o rzekomą profanację hostii. Według źródeł historycznych w Świdnicy na stosie spalono siedemnastu Żydów. I te właśnie wydarzenia zostały utrwalone na tym obrazie, który robi na mnie ogromne wrażenie.

Proponują Państwo szlaki, którymi można wędrować, proszę zaproponować jeden z nich.

Zacznę od tego, że mam nadzieję, iż to jest pierwszy z cyklu przewodników po żydowskim Dolnym Śląsku, ponieważ w żaden sposób nie wyczerpuje tematu. Naszym zadaniem była próba pokazania, jak wielki potencjał turystyczny ma w sobie dziedzictwo żydowskie. Weźmy choćby nasze uzdrowiska. Okazuje się, że Żydzi, nie tylko niemieccy, chętnie przyjeżdżali do uzdrowisk kłodzkich. I historie żydowskie z nimi związane są naprawdę fascynujące.

Polscy też tu bywali?

Oczywiście, choćby Bruno Schulz! Na początek zaprosiłabym więc na spacer po Kudowie-Zdroju, gdzie możemy poznać legendę związaną z filmem „Hotel Polanów i jego goście”. Film ten był emitowany przez telewizję polską tylko jeden raz – w 1983 roku. Wyprodukowany został przez telewizję NRD, ale zagrali w nim wybitni polscy aktorzy poczynając od Kaliny Jędrusik, poprzez Jerzego Bińczyckiego, po Igę Cembrzyńską i wielu, wielu innych. Scenariusz powstał na podstawie znanej książki niemieckiego pisarza, Jana Koplowitza, który wywodził się żydowskiej z rodziny miesz­kającej w Kudowie. Książka opowiada historię żydowskiej rodziny, która prowadziła w Kudowie pensjonat „Austria”. To piękna opowieść o spotkaniu różnych światów żydowskich.

Różnych światów żydowskich?

Gospodarze reprezentowali Żydów bardzo już zasymilowanych, związanych z kulturą czeską, a ich gośćmi byli również polscy Żydzi, także chasydzi. Pojawiali się nawet cadycy razem ze swoimi dworami chasydów. Tak więc było to niezwykłe spotkanie Żydów przyjeżdżających do uzdrowiska Bad Kudowa właściwie z całego świata. I oni tutaj próbowali spotykać się, wypoczywać i spędzać czas. Tak więc Kudowa pod wieloma względami jest historią niezwykłą. Także jeśli chodzi o ten powojenny świat, którego symbolem jest ostatni kudowski Żyd, niedawno zmarły Aleksander Safier, który pochodził z Nowosądecczyzny, a wojnę przeżył w Związku Radzieckim, gdzie został przymusowo wcielony do Armii Czerwonej, a potem z 1 Dywizją Piechoty im. Tadeusza Kościuszki przeszedł cały szlak bojowy od Lenino do Berlina. Jemu udało się powiązać wątki wojenne i powojenne, bowiem z jego inicjatywy postawiono symboliczny grób więźniarek z filii obozu Gross Rosen. Malowniczo położony pod jednym z kościołów, tuż obok krzyża, ma przypominać nam pomordowane żydowskie więźniarki z obozu Kudowa-Zakrze.

Trudno było wybrać te najciekawsze miejsca i najciekawszych ludzi?

Musieliśmy się ograniczać, by nie pisać tylko o ludziach, bo te historie ludzi momentami nas bardziej fascynowały niż opowieści o miejscach, w których żyli.

„Przewodnik po żydowskim Dolnym Śląsku. Region wałbrzyski”. Autorzy: Tamara Włodarczyk i Ignacy Einhorn. Wydawnictwo AD REM w Jeleniej Górze. Publikacja powstała w ramach Wrocławskiego Programu Wydawniczego i została objęta honorowym patronatem Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto