Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie wiem, czy przyjmę zaproszenie Bonitty

[email protected]
Z Anną Barańską, siatkarką reprezentacji Polski i Winiar Kalisz; W końcu znalazła się Pani w szerokiej, 22-osobowej kadrze Marco Bonitty. Z tej grupy szkoleniowiec wybierze najpierw 16, a później 12 zawodniczek, ...

Z Anną Barańską, siatkarką reprezentacji Polski i Winiar Kalisz;

W końcu znalazła się Pani w szerokiej, 22-osobowej kadrze Marco Bonitty. Z tej grupy szkoleniowiec wybierze najpierw 16, a później 12 zawodniczek, które w styczniu w Halle powalczą o olimpijski awans. To miłe uczucie być w tej kadrze, czy raczej kara?
- To nie jest jeszcze przesądzone, że trafię do kadry. Odpowiedź mam dać do wtorkowego meczu z Azerrailem Baku. Szczerze mówiąc, to po kiepskim spotkaniu w Bielsku-Białej, gdzie przegrałyśmy 1:3 (Bonitta oglądał ten mecz- red.), nie liczyłam na powołanie. Trener jednak przyznał, że jeden słabszy występ nie może mnie od razu dyskwalifikować.

W sobotę Bonitta dziękował nie tylko polskim klubom, ale także kadrowiczkom. Za to, że poświęciły mu sporo czasu. Z Panią również rozmawiał po spotkaniu z Centrostalem?
- Owszem, w towarzystwie mojego klubowego trenera, Igora Prielożnego. Nie wiem, jak długo rozmawialiśmy, bo nie spoglądałam na zegarek. W każdym razie czas dosyć szybko płynął, fajnie się gaworzyło.

W jakim języku?
- Trochę po polsku, trochę po angielsku, a trochę po włosku. Jestem pod wrażeniem postępów, jakie trener czyni w naszym języku.

A Pani w językach obcych też robi postępy?
- Jeśli chodzi o angielski, jestem samoukiem. Dogadam się. Włoski natomiast jakoś mnie nie inspiruje.

To jaką odpowiedź da Pani jutro trenerowi reprezentacji?
- Nie mam zielonego pojęcia. Jestem na etapie analizowa-nia plusów oraz minusów występowania w kadrze i jeżdżenia na zgrupowania. Na chwilę obecną widzę ich mniej więcej tyle samo. Pewne rzeczy z trenerem sobie wyjaśniliśmy, ale wolę, żeby to zostało między nami.

Najkrótsze słowa - tak, nie- wymagają najdłuższego zastanowienia. A do czego namawia Panią Prielożny?
- Do niczego. On już kiedyś powiedział, że będzie dumny, jeśli trafię do reprezentacji, ale zaznaczał też, że uszanuje każdą moją decyzję.

A gdyby PZPS nie zmusił Pani do gry w kadrze, zawieszając licencję uprawniającą do ligowych występów, to...
- Nie będę ukrywać, że mam żal do związku i tyle na ten temat. Ja przecież nie miałam innego wyjścia. Musiałam podpisać deklarację Pekin 2008, a z własnej woli tego nie uczyniłam.

Niektórzy lansują teorię, że te kadrowe opory wynikają z faktu, iż wcześniej nie została Pani odpowiednio przyjęta przez koleżanki z reprezentacji.
- Kompletna bzdura. Nie wiem, kto takie rzeczy rozpowiada, bo nic takiego nie miało miejsca. Nie mam może w kadrze przyjaciółek, ale są tam moje dobre koleżanki.

A w ogóle ma Pani przyjaciółki wśród siatkarek?
- Dwie. To Natalia Bamber i Ewelina Toborek, która ostatnio przeniosła się z Winiar do Gwardii Wrocław. Nie, przepraszam, mam trzy przyjaciółki. Przecież nie mogę nie wspomnieć o młodszej siostrze Bogusi, która również występuje w Gwardii.

A propos. Pani nie chciała grać w kadrze, a siostra w siatkówkę w ogóle. Ma dopiero 21 lat i już od dłuższego czasu twierdzi, że po obecnym sezonie, kiedy wygaśnie jej kontakt, powie dość. Jak to jest z tymi siostrami Barańskimi?
- Nie wiem, co Bogusia zrobi, ale mam nadzieję, że zmieni zdanie. Zresztą, wiele na to wskazuje. W każdym razie ja będę ją do tego namawiać. Fajnie byłoby ponownie stanąć w LSK po przeciwnych stronach siatki. Gwardiama przecież wielkie szanse na powrót do ligi.
A co jest w Waszym życiu ważniejsze od siatkówki?
Dom, rodzina.

Pani już wielokrotnie mogła opuścić Polskę, a wciąż gra w LSK. Dlaczego?
- Bo ja nie lubię wyjeżdżać za granicę, nawet na jakiekolwiek pucharowe mecze w Lidze Mistrzyń. Ja tam po prostu szybko "łapię doła", nie wytrzymuję rozłąki z rodziną i przyjaciółmi. Na szczęście, w Polsce też można już sobie pograć na wysokim poziomie.

Zatem siatkarska Polska wstrzymuje oddech do wtorku, oczekując Pani decyzji.
- Nie sądzę, żeby wstrzymywała oddech, ale wiem, że są tacy, którzy szanują moje decyzje. Są jednak również i tacy, którzy robią mi przykrości.

Działacze?
- Nie. Mam na myśli kibiców, bo gdy gramy poza Kaliszem, bywa różnie. Trzy czwarte fajnie się zachowuje, zdarzają się jednak mniej przyjemne sytuacje. Na szczęście nie zwracam na to uwagi, nie czytam też różnych bzdur w internecie na swój temat.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto