MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Nie rzucać mięsem - O różnych sposobach motywowania sportowców

Wojciech Koerber, Michał Mazur
Marek Cieślak w roli zaklinacza. Właśnie motywuje Szweda Antonio Lindbaecka.   fot. Paweł Relikowski
Marek Cieślak w roli zaklinacza. Właśnie motywuje Szweda Antonio Lindbaecka. fot. Paweł Relikowski
– Z kur... trzeba uważać. Jeśli cały czas rzucałbym mięsem, piłkarze nic by sobie z tego nie robili – przyznał Dariusz Wdowczyk, trener piłkarzy Legii Warszawa Tym wyznaniem Wdowczyk wyłuszczył ...

– Z kur... trzeba uważać. Jeśli cały czas rzucałbym mięsem, piłkarze nic by sobie z tego
nie robili – przyznał Dariusz Wdowczyk, trener piłkarzy Legii Warszawa

Tym wyznaniem Wdowczyk wyłuszczył swoją filozofię motywowania sportowców. Szkoleniowiec, niekiedy porównywany do Jose Mourinho, ciągnął zresztą dalej. – Dlatego k... trzeba dozować. Wystarczy jedna na jakiś czas. Wtedy ma swoją wymowę – mówi.

Na samej motywacji daleko jednak się nie zajedzie. Legia nie zagra w Lidze Mistrzów. Mourinho, ze swoją Chelsea, będzie w niej walczył. Niektórzy zarzucają Portugalczykowi, że robi z siebie największą gwiazdę zespołu. A on na to: – To ja kreuję się na drania i prowadzę słowne potyczki, by zdjąć presję z zawodników.
Z dewizą Wdowczyka kłóci się postępowanie wrocławskiego trenera koszykówki – Tomasza Jankowskiego. Ten zwykł wyzywać swoich graczy od najgorszych. Ci jednak na parkiecie nie potrafili (a może nie chcieli) zaprzeczyć określeniom Jankowskiego, że – najdelikatniej rzecz ujmując – w koszykówkę grać nie potrafią. Efekt? Śląsk nic w ubiegłym sezonie nie osiągnął, a Jankowski został zwolniony.

Podążajcie za psem
Kilka dni temu informowaliśmy o zainteresowaniach trenera żużlowców Atlasa, Marka Cieślaka. Po godzinach realizuje się on jako hodowca psów. Z sukcesami, bo jego terier Borys jest championem Polski. Szkoleniowiec posłużył się nim przy wydobywaniu sportowej złości u swoich zawodników. – Wywiesiłem w klubie zdjęcie Borysa opatrzone napisem „To jest champion Polski. Proszę brać przykład. Trener” – zdradził nam Cieślak. Podopieczni wzięli to sobie do serca, bo mistrzowski tytuł w tym sezonie mają już zapewniony.

Wulgaryzmy i wagneryzmy
Długiej, przedmeczowej odprawy nie musiał też przeprowadzać trener siatkarzy Gwardii Jacek Grabowski. Gdy jego zespół wybierał się na mecz do Hajnówki, miejscowa prasa nazwała wrocławską ekipę zgranymi kartami. Wystarczało pokazać zespołowi ten wycinek, by zgrane karty zamieniły się w asy. Gwardia, rzecz jasna, wygrała.
Mistrzem wszczepiania w siatkarzy pewności i wiary w siebie był słynny Hubert Wagner. A metody miał naprawdę ciekawe. Kiedy w 1973 r. w Libercu, podczas Spartakiady Armii Zaprzyjaźnionych, nazywany Katem szkoleniowiec zauważył idących Rosjan, przez zęby wyszeptał do swoich chłopaków: „Jak któryś pierwszy powie cześć, to przypierdolę!”. On – jak tłumaczył – w swej dosadności nie obrażał osób, tylko ostro nazywał złe zagrania. Tak, tak, panie Jankowski. Potrafił się też dogadać z tymi, którzy mieli inne poglądy na życie. Np. z Edwardem Skorkiem, czyniąc z niego świetnego kapitana drużyny. – Mimo że nie chodziliśmy razem na wódkę i na dziewczyny. To znaczy, Edek w ogóle nie chodził – precyzował trener.

Golimy frajerów
„Pora na motywatora” – taki tytuł znalazł się kilka lat temu na łamach „Gazety Wrocławskiej”, gdy do Śląska ściągnięto – niestety, przy pomocy naszych dziennikarzy – Janusza Wójcika. Cały swój image obecny poseł Wójcik zbudował na srebrnym medalu olimpijskim w Barcelonie (1992). Dla niego motywacją były pieniądze („Kasa, misiu, kasa”). Przed meczami zwykł mawiać do zespołu: „No, panowie, golimy frajerów”. Później frajerami okazywały się jednak drużyny Wójcika.
Wirtualnymi banknotami motywował Andrzej Pawelec, były prezes łódzkiego Widzewa. – Nikt nie da ci tyle, ile obieca prezes Pawelec – to jedna z najprawdziwszych, a jednocześnie najdowcipniejszych prawd o polskiej piłce.
Niecodzienne metody przywiózł do Polski Dan Petrescu, trener krakowskiej Wisły. Widząc brak zaangażowania u swoich piłkarzy, Rumun zabrał ich o szóstej rano na wycieczkę do... fabryki kabli Telefonica, należącej do właściciela drużyny Bogusława Cupiała.

Krzyżacy nie pomogą
Zwolennikiem zaskakujących metod jest też Jerzy Engel. Gdy prowadził reprezentację Polski, wpadł na pomysł, by przed spotkaniami puszczać biało-czerwonym filmy Bogusława Wołoszańskiego. Widok Niemców wkraczających na nasze terytorium miał wydobyć z reprezentantów chęć walki. Stało się inaczej. Szlabany graniczne łamiące się pod naciskiem żołnierzy zdemobilizowały Polaków. Dobrze pamiętamy, jak zakończył się azjatycki mundial.
W takie sztuczki nie wierzy Franciszek Smuda, uważany za najlepszego motywatora w polskiej piłce. – Słyszałem, że przed meczami niektórzy puszczali „Krzyżaków” – śmieje się popularny Franz. – Takich bajkopisarzy było już wielu. Ale dla mnie i tak liczy się trening, trening i jeszcze raz trening. Poza tym zawsze powtarzam, że trener w 75 procentach musi być psychologiem. Musi wiedzieć, kiedy uderzyć batem, a kiedy do zawodnika podejść z sercem. To po prostu kwestia intuicji. •

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zgadnij kto to? Sportowe gwiazdy jako dzieci

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nie rzucać mięsem - O różnych sposobach motywowania sportowców - Wrocław Nasze Miasto

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto