Nie mam czarodziejskiej różdżki

Rozmowa z Wojciechem Kamińskim, nowym trenerem BOT Turowa Zgorzelec

• Co zmieni się w grze Turowa pod wodzą nowego trenera?
– Przede wszystkim najpierw muszę poznać dotychczasowy styl tego zespołu. Widziałem już parę meczów z początku sezonu, od momentu przyjazdu do Zgorzelca wciąż oglądam kasety. Wiele zależy od tego, jakimi graczami uzupełnimy skład. Nie mam czarodziejskiej różdżki – nic nie zmienię od pierwszego treningu. Z drugiej strony tu nie potrzeba rewolucji. O minimalnych porażkach decydowały szczegóły i nad nimi będziemy pracować.

• Ma Pan pomysł na pozyskanie graczy podkoszowych, których – po rozstaniu z trójką Ansley, Bigus, Laksa – w Turowie brakuje?
– Szukamy, rozmawiamy, sprawdzamy. Niedługo pojawią się nowi gracze.

• Niedługo, czyli kiedy?
– Jak najszybciej – nie ma na co czekać. Chciałbym mieć tych zawodników już dzisiaj, najpóźniej do końca tygodnia. Ale nie wiem, czy ten plan się powiedzie. Czekam przede wszystkim na wartościowego amerykańskiego gracza pod kosz.

• Kogoś w stylu Otisa Hilla?
– Dokładnie – preferuję takich zawodników. Ale raczej będzie to nowa twarz w polskiej lidze.

• Czy w meczu z Erą Śląskiem (22 grudnia), będzie już widać zmiany w grze Turowa?
– Chciałbym, żeby efekty były już widoczne. Wiem, na co stać zawodników i chciałbym, aby pokazali na parkiecie wszystko, co potrafią. Pluta, Grudziński, Szawarski – z nimi pracowałem w kadrze jako asystent. To gracze dużej klasy.

• Jaki cel postawili przed Panem szefowie klubu?
– O to trzeba pytać szefów Turowa.

• Do czegoś musiał się Pan jednak zobowiązać?
– Cel się raczej nie zmienił – Turów powinien być minimum na trzecim miejscu. Tak więc plan jest dokładnie ten sam – zmieniła się tylko osoba, która ma go zrealizować. I wierzę, że mi się to uda.