Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie ma jak u mamy, babci i cioci. W kuchni [FELIETON]

Robert Migdał
fot. Paweł Relikowski

Polacy przeżywają kulinarne szaleństwo. Od dziecka po seniora. I to szaleństwo nie jest tylko bierne, ale i czynne.
Hurtowo oglądamy programy kulinarne: te wszystkie Gesslerowe rewolucje, Makłowiczowe podróże, Wachowiczowe desery przygotowywane w domu na wsi... Polacy uwielbiają (o czym świadczą kolejne edycje i milionowa oglądalność) programy w TV, w których zwykli ludzie, z różnych środowisk, z różnym wykształceniem – mają jedną, wspólną pasję: gotowanie, smakowanie, czyli uprawianie sztuki kulinarnej. I nieważne czy to operator wózka widłowego, fryzjerka, prawnik, lekarz czy bezrobotna – wszyscy przychodzą do TV, żeby pokazać że w kuchni, przy garach i mikserach, są mistrzami.

W TV gotują i dorośli, i dzieci (programy Masterchef i Bake Off - Ale ciacho stworzyły bowiem edycje dla dzieci). I przyznam się Państwu, że obserwowanie siedmiolatków, czy dziesięciolatków, którzy przyrządzają wytworne mięsa, kolorowe desery, pieką cudownie wyglądające torty, wprawia mnie w zachwyt. Kiedy i od kogo oni tego wszystkiego się nauczyli? Ja w ich wieku umiałem ugotować wodę na herbatę, a gdy chciałem zrobić kakao, to mi nie wychodziło, bo mleko zawsze wykipiało. W ich wieku cieszyłem się jak głupi do sera, gdy udało mi się ukroić prostą kromkę z wielkiego bochenka chleba i posmarować ją dżemem. A tu: dzieciaki na ekranie robią suflety, bezy Pavlowej, gruszki Piękna Helena i sami przyrządzają makaron. Boże, one same robią makaron! Przecież niejeden dorosły nie potrafi nawet ugotować makaronu, z torebki (moja przyjaciółka długo wrzucała makaron z paczki do zimnej wody i dziwiła się, czemu jej nie wychodzi).

Ale dzieci dzisiaj są bardziej rezolutne, bardziej do przodu, więcej wiedzą, szybciej łapią, są bardziej ciekawe świata, niż my w ich wieku. To dobrze. Rodziców serce się cieszy.
Wielu Polaków nie chce zostawać w tyle za swoimi rówieśnikami (i ich dziećmi) i rzucają się w wir kulinarnych szaleństw. A że do gotowania nie wystarczą garnki z górnej półki i urządzona na wysoki połysk kuchnia z otwarciem na salon w apartamencie 71 metrów kwadratowych, kupują więc na kilogramy książki kucharskie, poradniki, jak zrobić obiad w 20 minut. Każdy znajdzie dziś na księgarskich półkach, w dziale „kuchnia”, coś dla siebie: są książki dla rybożernych, mięsożernych, i tych co tylko owoce i warzywa preferują. Niekiedy sucha, książkowa wiedza nie wystarcza, więc zapisują się na warsztaty kulinarne, tematyczne: z kuchni włoskiej, francuskiej, hiszpańskiej, japońskiej. Wydają gruba kasę, żeby się nauczyć robić gołąbki, dobrą grochówkę, rosół, schabowego czy sałatkę.

A przecież wystarczyłoby pogrzebać w szufladach, odnaleźć stary zeszyt z kulinarnych wypraw mamy i babci sprzed 30, 40 lat. Znaleźć w nim przepis na babcine pierogi, na maminą zupę warzywną, na sernik cioci, jabłecznik sąsiadki... A potem udać się na warsztaty, darmowe, kulinarne, do mamy, babci, prababci, czy cioci i czerpać garściami z ich wiedzy, doświadczenia, lat spędzonych przy piecach i piekarnikach z łyżką i widelcem w dłoniach. Korzystajmy z tego kulinarnego dziedzictwa, póki mistrzowie smaków naszego dzieciństwa są jeszcze z nami, przy nas.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto