MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Nie jestem leśnym dziadkiem

Michał Mazur
Fot. Janusz Wójtowicz
Fot. Janusz Wójtowicz
Rozmowa z Robertem Pietryszynem, prezesem Zagłębia Lubin • Lider ekstraklasy ma najmłodszego prezesa w lidze. Widzi Pan jakąś zależność między swoim wiekiem a pozycją Zagłębia w tabeli? – Tak.

Rozmowa z Robertem Pietryszynem, prezesem Zagłębia Lubin
• Lider ekstraklasy ma najmłodszego prezesa w lidze. Widzi Pan jakąś zależność między swoim wiekiem a pozycją Zagłębia w tabeli?
– Tak. W polskiej piłce nożnej idzie teraz czas młodych, oderwanych od tak zwanych leśnych dziadków. To czas ludzi, którzy potrafią przenosić do futbolu zasady panujące w biznesie.

• Złośliwi jednak mówią, że fuchę w KGHM-ie dostał Pan dzięki partyjnym znajomościom.
– Nigdy nie ukrywałem swoich sympatii politycznych. Dawno odszedłem od działalności partyjnej i skupiłem się na biznesie. Co mogę więcej powiedzieć? To chyba dobrze, że ktoś znał takiego Pietryszyna, który przyszedł, wykorzystał swoją wiedzę i zrobił porządek w klubie. Szefowie KGHM-u raczej źle na tym nie wyszli.

• Po każdych wyborach do klubu przychodzi nowa miotła. Nie obawia się Pan, że niebawem podzieli los poprzedników?
– Cóż, jeśli tak się stanie, to będę tylko współczuł nowym władzom, które tak jak ja będą ruszały się po omacku. Stworzyłem solidne podstawy funkcjonowania klubu, a do tej pory tego brakowało. Jeśli ktoś to będzie chciał zniszczyć, to co będę mógł zrobić? Zresztą nigdy nie twierdziłem, że chcę być dożywotnio działaczem piłkarskim.

• Nie chce Pan? Kierowanie takim klubem to chyba przyjemna sprawa? Wypłacalna spółka, publiczne pieniądze...
– Oj, to nie tak. Po pierwsze, państwo ma w KGHM-ie tylko
44 proc. udziałów. Właściciele Łęcznej czy Bełchatowa w całości należą do państwa i nikt im tego nie wypomina. Po drugie – to nie są żadne publiczne pieniądze. Dochód generowany przez KGHM nie wchodzi w skład krajowego budżetu. To są pieniądze spółki, a ta wydawać je może tak, jak jej się podoba. Zagłębie Lubin jest jedną z wizytówek spółki. Spełnia przede wszystkim rolę marketingową. Jak widać – z niezłym skutkiem.

• Zagłębiem kieruje Pan od sierpnia. Początki były ciężkie?
– Bardzo. Przez pierwsze trzy tygodnie żałowałem tej decyzji. W klubie brakowało dokumentacji. Nie było wiadomo, kto za co odpowiada. Sporo czasu zajęło, zanim to wszystko wyprostowałem.
• Sportowo punktem zwrotnym okazało się zwolnienie trenera Edwarda Klejndinsta.
– Trzeba było coś zrobić. Dochodziły do mnie sygnały, że źle się dzieje w szatni. To była trudna decyzja, ale nie najważniejsza.

• A która była najważniejsza? Sprowadzenie Michniewicza?
– To był akurat pomysł szefa rady nadzorczej – Mariusza Bobera. A najważniejsza to zatrudnienie dyrektora sportowego Jakuba Jarosza. To niezwykle kompetentny człowiek, ze świetnymi kontaktami i ogromną wiedzą.

• Przychodząc do Zagłębia, zdawał Pan sobie sprawę, że klub jest umoczony w aferę korupcyjną?
– Wiedziałem ogólnie o korupcji. Zresztą do tej pory nie dostałem żadnej oficjalnej informacji od prokuratury czy wydziału dyscypliny, że miedziowi mają coś na sumieniu.

• A więc załóżmy, że w czwartek w drodze do Bełchatowa dowiaduje się Pan o zawieszeniu Zagłębia za proceder korupcyjny. Realne?
– Czyste science fiction. Równie dobrze w moje auto mógłby uderzyć meteoryt. To by znaczyło, że ktoś chce nam zrobić krzywdę.

• Arkę i Łęczną zawieszono. Podobno jesteście następni w kolejce.
– Dziwię się, że nie bronią swojego imienia. Karanie klubów jest dla mnie nieporozumieniem. Nie chcę mówić w imieniu tamtych zespołów. Ale jako szef Zagłębia pytam, czy u mnie pracują obecnie te osoby, które podobno kupowały mecze? Nie. A skoro jesteśmy w czubie tabeli, to najwyraźniej na to zasługujemy.
• Ale gdyby nie ten proceder, to pewnie nie gralibyście w ekstraklasie.
– To gdybologia, a gdybologia nie jest nauką. Klub nie ma głowy i rąk, mają je ludzie, którzy kupowali mecze. Z księgowości nie wynika, że w Zagłębiu był specjalny budżet na kupowanie spotkań. Dwie lub trzy osoby być może uczyniły sobie z tego sposób na życie, a my teraz mamy cierpieć?

• Gdy kupuje się dom obciążony hipoteką, trzeba spłacić długi poprzedników.
– Mam lepsze porównanie. Prezes firmy produkującej krzesła przez lata brał w łapę, oszukiwał, kradł. Zatrzymuje go policja. Czy za to zamyka się zakład, karząc jednocześnie akcjonariuszy i pracowników? Nie. W polskim prawie spółka nie ponosi odpowiedzialności za postępowanie ludzi w niej zatrudnionych.

• Czyli jeśli PZPN was ukarze...
– To wystąpimy na drogę sądową.

• Ale to niezgodne ze statutem.
– Trudno, rozpętamy burzę. I będziemy domagać się odszkodowania od ludzi, którzy kupowali mecze.

• W takim razie jak karać za korupcję?
– Trzeba zastosować metodę grubej kreski w stosunku do klubów. Rozliczyć ludzi, zbudować odpowiednie procedury, żeby na przyszłość był spokój. A jak resocjalizacja nie pomoże, to dopiero wtedy wyrzucać ze struktur związkowych.

• Swego czasu sporo hałasu wywołała Pańska propozycja używania wykrywacza kłamstw w zwalczaniu korupcji. Kogo poddałby Pan badaniu w pierwszej kolejności?
– Wszystkich działaczy z terenu i PZPN.

• Ilu by nie przeszło testu?
– (Chwila wahania) Nie podam procentów. Ale myślę, że sporo by mdlało na sam widok tego urządzenia.

• Wróćmy do spraw sportowych. Dziś mecz sezonu.
– Chyba nikt nie przypuszczał, że pojedynek Bełchatowa z Zagłębiem będzie miał aż taką rangę. Jestem bardzo ciekaw, jak chłopcy sobie poradzą. Do naszej pozycji lidera podchodzę jednak z wielką pokorą. Przecież wystarczy parę potknięć i już nie będzie tak różowo. Ciągle to powtarzam trenerom i zawodnikom. Taka moja niewdzięczna rola.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ukraina castingiem na Euro?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto