Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie będziemy zaściankiem

Michał Lizak
Roman Ludwiczuk nie jest już prezesem Górnika Wałbrzych, ale nie ukrywa swojej sympatii do ekipy beniaminka ekstraklasy. FOT. Dariusz Gdesz
Roman Ludwiczuk nie jest już prezesem Górnika Wałbrzych, ale nie ukrywa swojej sympatii do ekipy beniaminka ekstraklasy. FOT. Dariusz Gdesz
Rozmowa z Romanem Ludwiczukiem, prezesem Polskiego Związku Koszykówki i senatorem • Jak ocenia Pan tegoroczne występy naszych reprezentacji – męskiej i żeńskiej? – Z porażek trudno się cieszyć, ale ...

Rozmowa z Romanem Ludwiczukiem, prezesem Polskiego Związku Koszykówki i senatorem
• Jak ocenia Pan tegoroczne występy naszych reprezentacji – męskiej i żeńskiej?
– Z porażek trudno się cieszyć, ale nie da się ukryć, że kadra trenera Urlepa wypadła lepiej, niż spodziewali się fachowcy. Mieliśmy przegrywać po 30 punktów. A tymczasem była walka, tworzyliśmy zespół, kilku graczy naprawdę udowadniało, że są w stanie pograć na europejskim poziomie. To cieszy. Wyniki już mniej. W Alicante można jednak było dostrzec zalążek nowej drużyny.

• Kobietom prorokowano walkę o igrzyska, a więc miejsce w pierwszej piątce. Tymczasem nawet nie awansowały do finałów...
– Od razu mówiłem, że łatwiej będzie o dobry wynik na samych mistrzostwach niż o kwalifikację. Te dodatkowe eliminacje były ciężkie – wielkimi faworytkami miały być Węgierki, a tymczasem jedynie walczyły o utrzymanie się w Dywizji A. Nam zabrakło niewiele, ale nie zmienia to faktu, że występ naszej reprezentacji to spory zawód. Szkoda, bo dziewczyny ciężko pracowały latem. Agnieszka Bibrzycka nie wyjechała do zawodowej ligi WNBA, bo chciała być z kadrą. Gosia Dydek niemal prosto po meczach w USA dołączyła do reprezentacji. To też nie pomogło.

• Co to oznacza dla pozycji koszykówki w Polsce?
– Kobiety czeka ciężka walka o powrót do elity – już za rok w kolejnych eliminacjach. Tym razem celem musi być bezpośredni awans, beż żadnych dodatkowych kwalifikacji. A mężczyźni? Ja jestem optymistą, bo Europa nie jest tak daleko, jak można było oczekiwać.

• Nie obawia się Pan, że w Polsce koszykówka bez sukcesów reprezentacji stanie się dyscypliną zaściankową, daleko i za piłką nożną, i za siatkówką?
– To nam nie grozi. Mamy silne ligi, frekwencja na trybunach, zainteresowanie mediów pokazują, że koszykówka wciąż ma mocne podstawy. Za dwa lata czekają nas mistrzostwa Europy koszykarzy w Polsce – to może być poważne koło zamachowe dla całej dyscypliny.

• Jaki jest plan dla kadry męskiej w perspektywie tych polskich mistrzostw Europy?
– Najpierw wszystko załatwimy z trenerem Andrejem Urlepem. Chcę, aby został w kadrze, ale od sezonu 2008/2009 ma się skupić tylko na kadrze. Będę rozmawiał z szefami klubu, w którym pracuje – ASCO Śląska, by pozwolili mu skupić się jedynie na reprezentacji.

• Gdy patrzy się na najsilniejsze reprezentacje Europy – łącznie z medalistami – to wszystkie prowadzone są przez szkoleniowców, którzy w trakcie sezonu pracują z klubami. Dlaczego u nas ma być inaczej?
– Bo jesteśmy do tyłu w stosunku do tych drużyn i potrzebujemy więcej pracy. Mamy niewielu dobrych graczy, trudno zastąpić zawodnika, który łapie kontuzję. Może dlatego, że kuleje u nas monitoring – mamy za słabe rozeznanie naszego rynku, zaplecza ligi, za mało wiemy o Polakach grających w Europie. Poza tym wiele jest do zrobienia na etapie szkolenia, pracy z uzdolnioną młodzieżą. Trener kadry będzie miał co robić.

• Stać nas na to, by zapłacić Urlepowi spore pieniądze za cały sezon?
– Dla związku reprezentacja jest najważniejsza – na to musi być nas stać.

• Z wielu Pana wypowiedzi wynika, że dość łagodnie zostaną potraktowani gracze, którzy lekką ręką zrezygnowali z kadry – Lampe i Gortat. Czy nie poczują się bezkarni?
– Nie chcę z nikim doprowadzać do otwartego konfliktu. Porozmawiamy z graczami, z ich agentami, powiemy, co stracili, nie będąc w Hiszpanii i co mogą jeszcze stracić. Na siłę nie chcę nikogo zmuszać, bo to po prostu nie ma wielkiego sensu. Z niewolnika nie ma pracownika, a już na pewno nie ma reprezentanta kraju.

• Po meczu sparingowym Górnika z Basketem Kwidzyn powiedział Pan, że „spotkanie w Libercu będzie egzaminem dla niektórych obcokrajowców i być może będzie się trzeba z kimś pożegnać”. A przecież nie jest już Pan prezesem Górnika.
– Nie jestem hipokrytą – nie będę ukrywał, że Górnik jest mi bliski. Kocham ten klub, wiele mu zawdzięczam i zawsze będę mu kibicował i – w miarę możliwości – pomagał. Ale ja już nie podejmuję decyzji. To była wypowiedź kibica, człowieka, który dobrze życzy tej drużynie. Gdy ktoś z Górnika zapyta mnie o radę – zawszę przedstawię swoje zdanie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto