Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nauczyciele mają dość. Czeka nas strajk generalny?

Paulina Padzik
Paulina Padzik
Szymon Starnawski /Polska Press
Ma zapaść decyzja o strajku generalnym nauczycieli. Oznacza to, że wiele przedszkoli i szkół może być zamkniętych. Do strajku przyłączają się placówki edukacyjne z Małopolski.

- Większość nauczycieli wyraziła gotowość do wzięcia udziału w proteście – mówi Jolanta Gajęcka, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 2 w Krakowie. – Jeśli chodzi o formę protestu, to nauczyciele nie podjęli jeszcze decyzji – dodaje i zaznacza, że protest dotyczy nie tylko podwyżek, ale także źle przeprowadzonej reformy szkolnictwa i innych, nietrafionych decyzji, związanych z funkcjonowaniem szkół i pracą nauczycieli.

10 stycznia w Związku Nauczycielstwa Polskiego zapadnie decyzja, czy dojdzie do strajku generalnego. Oznaczałoby to, że w tych placówkach, w których nauczyciele dołączą do manifestacji, nie będzie lekcji. Protest się zaostrza, bo ZNP nie jest zadowolony z przebiegu wtorkowych rozmów z minister edukacji Anną Zalewską. Negocjacje dotyczyły podwyżek, których żądają nauczyciele z całej Polski – miałoby to być 1000 zł brutto do pensji zasadniczej. Na spotkaniu minister Zalewska zaproponowała od 121 zł do 166 zł podwyżki brutto.

– Związek Nauczycielstwa Polskiego odrzuca proponowany wzrost wynagrodzeń dla nauczycieli w roku 2019. Domagamy się podwyżek na poziomie 1000 zł, a także rozpoczęcia rozmów w sprawie nowego systemu wynagradzania nauczycieli, które doprowadzą do zwiększenia płacy zasadniczej w wynagrodzeniu ogólnym – informowało ZNP.

Brak porozumienia
Początkujący nauczyciel zarabia około 1750 zł „na rękę”. Po dwóch latach podwyżka to 47 zł. Zarobki nauczyciela dyplomowanego, czyli najwyższego stopnia awansu, wynoszą około 2500 zł netto. Minister Zalewska obiecała podwyżkę w wysokości 5 proc. wynagrodzenia zasadniczego. Nauczyciele nazywają ten ruch „symbolicznym”. - To nas zupełnie nie urządza, to kwota od 80 do 120 zł brutto, w zależności od stopnia awansu nauczyciela – mówi Grażyna Ralska, prezes małopolskiego okręgu ZNP.

Sławomir Broniarz, prezes ZNP twierdzi, że sytuacja jest bardzo napięta, a emocje niemal na pewno doprowadzą do zaostrzenia formy protestu. Z zaproszenia do rozmów z ZNP nie skorzystał premier Mateusz Morawiecki. Brak zaangażowania władz w rozwiązanie konfliktu i niespełniające oczekiwań obietnice minister Zalewskiej mogą sprawić, że reakcje nauczycieli będą dużo silniejsze, niż w 2017 roku, kiedy wielu wyszło na ulice.

Przypomnijmy, że pierwszym etapem protestu nauczycieli były zwolnienia lekarskie, które – według MEN – wzięło w grudniu prawie 1500 nauczycieli z całej Polski. Konsekwencją były odwołane zajęcia w niektórych szkołach i przedszkolach. W styczniu sytuacja się powtórzyła, a dodatkowo nauczyciele powzięli inne kroki. W poznańskim LO św. Marii Magdaleny odwołano próbne matury, a w VIII LO, także w Poznaniu, nauczyciele odstąpili od sprawdzania egzaminów w domach – mają zostać omówione z uczniami podczas lekcji.

Ciężka praca, słaba płaca
Nauczyciele podkreślają, że są jedną z najlepiej wykształconych grup zawodowych, a w ich rękach spoczywa odpowiedzialność za kształcenie kolejnych pokoleń. - Wymagania są ogromne, nauczyciele mają po dwie, trzy kwalifikacje, które zdobyli studiując na kilku kierunkach, więc z takim wykształceniem trudno zadowolić się pensją zasadniczą w wysokości 2900 brutto – mówi Ralska.

Walka o podwyżkę w wysokości 1000 zł ma zrównać ich zarobki ze średnią krajową, która w tym momencie wynosi niemal 5 tys. zł brutto, jak podaje GUS. Przypominają także, że praca nauczyciela nie kończy się wraz z wyjściem ze szkoły. To spędzanie niemal każdego popołudnia lub wieczoru nad kartkówkami, sprawdzianami i wypracowaniami, a także przygotowywanie się do lekcji i dokształcanie, by nadążyć za nowymi programami szkolnymi.

Nauczyciele liczą na rozwiązanie konfliktu poprzez rozmowy z ministerstwem. Podkreślają, że protestują dla dobra dzieci. Z pracy odchodzą wieloletni nauczyciele, a na puste miejsca nie ma chętnych. - Dziś bardzo trudno o dobrego nauczyciela – mówi Czesław Wróbel, dyrektor VI LO w Krakowie. Na braku porozumienia stracą więc nie tylko nauczyciele, ale przede wszystkim dzieci.

KONIECZNIE SPRAWDŹ:

FLESZ: Smog skraca życie. Jesteśmy jak palacze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Nauczyciele mają dość. Czeka nas strajk generalny? - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto