MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Naprawdę tęsknię za Wrocławiem

Krzysztof Kucharski
FOT. TVP
FOT. TVP
Rozmowa z wójtem i plebanem, tramwajarzem Krawczykiem i Stefanem Malutkim, czyli Cezarym Żakiem • W dzisiejszych czasach nie miał Pan oporów, żeby zagrać braci bliźniaków? I to jeszcze obu? – Bracia ...

Rozmowa z wójtem i plebanem, tramwajarzem Krawczykiem i Stefanem Malutkim, czyli Cezarym Żakiem

• W dzisiejszych czasach nie miał Pan oporów, żeby zagrać braci bliźniaków? I to jeszcze obu?
– Bracia Koziołowie – wójt i pleban – pojawili się na planie serialu „Ranczo” w lipcu 2005 i bycie bliźniakami nie wywoływało wtedy absolutnie żadnych sensacji. Tym bardziej że pamiętne wybory, które kryją się w podtekście pana pytania, odbyły się dopiero we wrześniu. W tym pomyśle nie było więc żadnej aluzji politycznej.

• Gra Pan obu braci w serialu, gdzie tempo pracy jest dość szybkie. To musiało być bardzo karkołomne.
– Jak każdy aktor, egoistycznie na to patrząc, byłem zachwycony możliwością zbudowania dwóch postaci. Czułem rozpierającą mnie energię, mogłem każdemu z braci dać inny charakter, sylwetkę, a nawet sposób poruszania się czy mówienia.

• Powszechnie uważa się, że bliźniacy są do siebie szalenie podobni. Pan ich mocno skontrastował.
– Trudno tak uogólniać. Statystycznie przewagę mają bliźniacy, którzy dość znacznie różnią się między sobą. Może jako dzieci rzeczywiście są do siebie wewnętrznie podobni, ale wraz z dojrzewaniem ich osobowości zaczynają się różnić dość znacznie. I ja tak zbudowałem te obie role. Na początku reżyser „Rancza”, Wojtek Adamczyk, trochę protestował, że za ostro ich różnicuję, ale w końcu się przekonał do mojego pomysłu.

• Duchownym na dużym i małym ekranie był Pan chyba z pięć razy, ale urzędnikiem tylko raz. Mam na myśli burmistrza w serialu „Słoneczna włócznia”. Więcej napracował się Pan nad wójtem?
– Nie. Więcej czasu i uwagi poświęciłem osobie księdza ze wsi Wilkowyje. Wcale nie dlatego, że sam jestem praktykującym katolikiem. Po prostu, wielokroć obserwowałem księży nie tylko w kościele. Najbardziej intrygował mnie sposób, w jaki rozmawiają z ludźmi. Jak na nich patrzą, jak słuchają. To mi bardzo pomogło. Cieszę się, że gram wyrozumiałego, życzliwego księdza i okropnego, apodyktycznego wójta. Nigdy jeszcze nie miałem takiej szansy.

• Popularność zdobył Pan jako motorniczy Karol Krawczyk.
– Bez wątpienia ta rola zwróciła na mnie uwagę. Przestałem być osobą anonimową. Dla aktora jest to szalenie ważny moment w życiu. Bardzo mnie bawiło, że na różnych spotkaniach i rozmowach z dziennikarzami najczęściej mnie pytano, czy potrafię prowadzić tramwaj.

• I potrafi Pan?
– Nigdy nie przejechałem od pętli do pętli, ale w tej roli nie zastępował mnie dubler. Sam jechałem, dobrze poinstruowany, tak jak to widać było na telewizyjnym ekranie.

• Po tych serialowych fajerwerkach nie tęskni Pan za teatrem? Wrocławskim teatromanom przypomnę,
że debiutował Pan na scenie przy ul. Rzeźniczej w Teatrze Współczesnym.
– Na razie za teatrem nie tęsknię. Właśnie po dziewięciu latach odszedłem z warszawskiego Teatru Powszechnego. Ten rok i następny spędzę na planach filmowych i telewizyjnych. Ze względów czasowych niewiele mógłbym zagrać w teatrze, więc uczciwiej było rozwiązać umowę, zamiast być figurantem. Wspomniał pan o tęsknocie... Naprawdę tęsknię za Wrocławiem. I jak tylko mogę, wpadam na stare śmieci.

• To dlaczego Pan się wyprowadził z Wrocławia?
– Pewnie nie ja pierwszy i nie ostatni. Wrocław, choć jest wspaniałym miastem teatralnym, to jednak nie stwarza aktorom możliwości pracy za godziwe pieniądze. Przez lata podróżowałem między Wrocławiem a Warszawą, by zagrać choćby niewielką rólkę w filmie czy serialu. Teatralne gaże są raczej skromne. Razem z Kasią, moją żoną, także aktorką, którą wrocławianie powinni pamiętać, postanowiliśmy zaryzykować. Dziś wiemy, że podjęliśmy słuszną decyzję. Mamy dwie dorastające córki. Przyjemniej jest żyć na przyzwoitym poziomie. Nie mówię tego w kategoriach pretensji, ale po dziesięciu latach pracy we Wrocławiu nie stać mnie było na wyjazd z całą rodziną na wczasy. I byłem też nikomu nieznanym aktorem, poza środowiskiem, choć dostawałem nagrody. Ale dajmy temu pokój, bo to zaczyna wyglądać na jakieś żale. Ja jestem z natury osobą optymistycznie patrzącą na świat i to mi się sprawdza w życiu.

• Które teatralne role wywiózł Pan w pamięci z Wrocławia?
– Na pewno Walpurga w „Wariacie i zakonnicy” w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego. Ważny był dla mnie Edek w „Tangu”, a najważniejsza, może bezimienna, rola w „Historyi o chwalebnym zmartwychwstaniu Pańskim” w reżyserii Piotra Cieplaka. Za ten spektakl dostaliśmy nagrodę zespołową na festiwalu klasyki w Opolu.

• We Wrocławiu zrobił Pan jeszcze „Kontrabasistę” Suskinda, który laury zdobywał na festiwalu w Toruniu.
– Wszystko się zgadza, bardzo lubiłem grać ten monodram. Potem w teatrze jednego aktora zrobiłem jeszcze „Łagodną” Dostojewskiego.

• Przed kilku dniami na ekrany kin wszedł „Stefan Malutki” – film animowany, w którym użyczył Pan głosu tytułowej myszy. Na mysz Pan nie wygląda.
– Na szczęście w filmie animowanym nie trzeba wyglądać. Czy Jerzy Stuhr wygląda na osła, a Wojciech Malajkat przypomina mamuta? Rola Stefana Malutkiego sprawiła mi wielką radość i mocno się nad nią napracowałem, bo sztuka dubbingu jest szalenie trudna. Ja, najpoważniej mówiąc, uważam, że tak naprawdę, bardzo przypominam tę mysz.

• W sensie psychicznym czuje się Pan szarą myszką?
– Stefan jest małą, skromną myszą o gołębim sercu. Ja jestem taki sam. Żeby panu nie sprawić zawodu dodam tylko, że jestem oczywiście chudą myszą, ale w granicach rozsądku.

• Rzeczywiście kolosalnie Pan schudł.
– Może nie kolosalnie, ale przez trzy lata zrzuciłem 30 kilogramów.

• Nawet Pan nie wie, jak Panu zazdroszczę...
– Zazdrość to paskudne uczucie. Zamiast zazdrościć, lepiej się za siebie zabrać.

• Rozumiem, że mam kupić Pana książkę, która niedawno pojawiła się w księgarniach, „Moja skuteczna dieta – 12 kroków do dobrej wagi”.
– Dobrze pan rozumie, ale niech pana nie rozczaruje, że samo kupienie książki, a nawet przeczytanie jej, nie sprawi, że pan będzie szczuplejszy.
• Szkoda.

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto