Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Napiłem się tylko z proboszczem

Wojciech Koerber
Rozmowa z Jerzym Szczakielem, indywidualnym mistrzem świata na żużlu z 1973 roku * Jak się dziś czuje nasz jedyny złoty medalista IMŚ? - Żyje i cieszy się zdrowiem. Chociaż z tym zdrowiem to różnie bywa.

Rozmowa z Jerzym Szczakielem, indywidualnym mistrzem świata na żużlu z 1973 roku

* Jak się dziś czuje nasz jedyny złoty medalista IMŚ?
- Żyje i cieszy się zdrowiem. Chociaż z tym zdrowiem to różnie bywa. Miałem kiedyś pęknięty piąty kręg lędźwiowy, miałem też złamaną kość skokową, no i teraz boli - a to kręgosłup, a to noga. Czasem nawet stąpnąć na nią nie mogę. To efekt kolizją z Józkiem Jarmułą. On zawsze miał bardzo szybki motocykl, może nawet za szybki jak na siebie...
* Czego się Pan dorobił na żużlu, oprócz tych kontuzji rzecz jasna?
- No, coś tam zdobyłem, takim płaczkiem to nie będę. Zresztą, wystarczy spojrzeć na mój dom. Wszędzie puchary i odznaczenia. Czasem to nawet żona narzeka, że ich za dużo. Trzy razy do roku - zawsze przed świętami i jeszcze raz dodatkowo - musi je czyścić z córkami.
* Tomasz Gollob twierdzi, że w tym roku zrobi wszystko, a nawet jeszcze więcej, by powtórzyć Pana sukces. Ma szansę w wieku lat 36?
- Skoro Mauger mógł, mając 39 lat, to dlaczego Gollob nie może?! To przecież zawodowiec.
* Tyle że bardzo, bardzo nerwowy.
- Eee tam. Wszyscy żużlowcy to nerwusy. Gdyby tacy nie byli, to by biegów nie wygrywali. Muszą być zadziorni.
* W takim razie jakich rad może udzielić mistrz Szczakiel Gollobowi?
- Mogę mu życzyć tylko szczęścia. Ja je podobno miałem, ale też nikt nigdy mi nie powiedział, że tytuł zdobyłem fuksem. Zresztą, dwa lata wcześniej jako jedyny Polak awansowałem do finału IMŚ w Goeteborgu. Przebrnąłem wtedy przez eliminacje na Wembley. W mistrzostwach świata par, kiedy na mnie i Andrzeja Wyglendę nikt nie stawiał, wygraliśmy wszystkie biegi. Bo ja nigdy nie odpuszczałem.
* Podobno już od najmłodszych lat.
- Prawda, prawda. Moja przygoda ze speedwayem zaczęła się od tego, że w 1955 roku siostra, startując w wyścigach rowerowych, wygrała trzy motocykle. Na jednym z nich zacząłem się uczyć jeździć pod okiem brata - oczywiście gdy rodzice byli poza domem. Jak sąsiedzi na mnie naskarżyli, to byłem przez ojca bity. Ale po dwóch dniach, kiedy siniaki na tyłku zanikały, znów siadałem na motor. A im ojciec mocniej bił i więcej zabraniał, ja tym częściej tę maszynę ujeżdżałem. Już na drugim treningu w Kolejarzu Opole pojechałem ślizgiem kontrolowanym. Później pamiętam m.in. 1969 rok, taki deszczowy Srebrny Kask w Zielonej Górze. W decydującym biegu jechałem z Markiem Cieślakiem. Na ostatnim łuku dostałem potężną szprycę w twarz, nic nie widziałem, ale napędziłem się po szerokiej jadąc zupełnie na wyczucie. I wygrałem. Pamiętam też rybnicki finał IMP z 1971 roku. Jan Mucha na pierwszym torze, ja na drugim. Po starcie zaczyna mnie wyprzedzać. Położyłem swoją lewą nogę na haku jego motocykla i tak go przytrzymywałem przez cały łuk. A na wyjściu odepchnąłem się od niego. Janek do dziś to wspomina. Zawsze, jak mnie spotka, pyta z niedowierzaniem - jakżeś to wtedy zrobił?! Zostałem wówczas wicemistrzem Polski. Kiedyś Czesław Czernicki, teraz trener Unii Leszno, podczas jakiegoś młodzieżowego czwórmeczu zebrał chłopaków i powiedział: "jeśli zawsze będziecie walczyć jak Jurek Szczakiel do ostatniego metra, to będziecie mistrzami". Bardzo mądre słowa.
* To jednak Gollob, choć w 1999 roku wywalczył "tylko" srebro IMŚ, został najlepszym sportowcem Polski w plebiscycie Przeglądu Sportowego. A Pan w 1973 roku był dopiero trzeci.
- Faktycznie to ciekawa sprawa. 1 września, w sobotę, Szurkowski został w Barcelonie mistrzem świata, a Szozda zajął drugie miejsce. Oglądałem to wieczorem i pomyślałem sobie - oho, a ja chyba jutro z tyłu będę. I dzień później zostałem mistrzem świata, a w plebiscycie wyprzedzili mnie właśnie Szurkowski i Szozda.
* W latach 70. o medalach IMŚ decydowały finały jednodniowe. Miał Pan swój sposób na walkę ze stresem?
- Za moich czasach była taka pani psycholog, dr Polakowa. Niby dawała jakieś wskazówki, ale ja nie wiem czy coś mi to pomagało. Moją receptą był sen. Finał w Chorzowie rozpoczynał się jakoś o 14.30, a ja jeszcze w południe położyłem się spać. To właśnie ona mnie wtedy obudziła, bo bym zaspał na finał. Koledzy się dziwili, bo nie potrafili zasnąć przed taką imprezą. A ja mogłem.
* I później mógł też Pan świętować.
- Po finale w Chorzowie to ojciec stawiał całym Grudzicom - mojej rodzinnej wsi. Nikomu nie odmawiał, życzliwym człowiekiem był. Ale ja wódki nie dotykałem i nie dotykam do dziś. Dopiero na trzeci dzień po mistrzostwie stuknąłem się lampką szampana z naszym proboszczem. Nie piję, nie palę i humor mam. Mauger też nie pije, i też żyje.
* Złoty człowiek z Pana. Bez nałogów, wciąż wierny jednej kobiecie. Jak się poznaliście z żoną?
- Mówią, że od chrztu jesteśmy razem. I żeby pan wiedział, że to prawda. Oboje jesteśmy z Grudzić. I z tego samego miesiąca. Żeby więc było taniej, to na chrzest do pobliskiej wioski jechaliśmy tą samą, wynajętą bryczką. Nasze rodziny tak się dogadały. Parą zostaliśmy w wieku 19 lat. Ja poszedłem do technikum mechanicznego, a żona była mądrzejsza, lepiej jej nauka szła i została ekonomistką. Ale i ja zdobyłem później tytuł magistra - skończyłem 3-letnie studium trenerskie na wrocławskiej AWF. Oczywiście, przy pomocy Stefanii.
* Trenerem był Pan jednak tylko chwilowo.
- Tak wyszło. Ale jestem na każdym meczu w Opolu i pomagam chłopakom. W 1986 roku w Chorzowie Anglik Kelvin Tatum skorzystał z moich rad i zdobył brąz IMŚ.
* W sobotę w Lonigo Grand Prix Włoch. Kto w tym roku zdobędzie złoto?
- Myślę, że Crump go nie odda. Ale Tomek też ma szanse.

Jerzy Szczakiel
Wiek: 58 lat.
Sukcesy: indywidualny mistrz świata z 1973 roku (Chorzów), mistrz świata par z Andrzejem Wyglendą (1971), brązowy medalista DMŚ 1974, indywidualny wicemistrz Polski (1971), młodzieżowy indywidualny wicemistrz Polski (1972), zdobywca Łańcucha Herbowego (Ostrów 1975), 15 lat w kadrze narodowej, przez całą karierę wierny barwom Kolejarza Opole.
Rodzina: żona Stefania, syn Marcin (27 lat) - z wykszłatcenia elektryk, zajmuje się nagłośnieniem i oświetleniem na różnego rodzaju imprezach, starsza córka Aleksandra (26 lat) wyszła za mąż, ma syna Mateusza, młodsza Justyna (21) - do wzięcia. Mieszkają w Grudzicach, wiosce wchłoniętej przez Opole.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto