Statystycy przewidują wielki ubytek ludności. Wrocław traci każdego roku tysiąc ludzi
Mniejsza dzietność polskich rodzin wywołuje mieszane oceny naukowców.
- Dzieci to inwestycja życia - zauważa dr hab. Daniela Szymańska, geograf społeczno-ekonomiczna z Uniwersytetu Toruńskiego. - Francuzi to zrozumieli. U nich im zamożniejsza familia, tym więcej w niej synów i córek. I nie ma tak, że - gdy przychodzi do miłosnych igraszek - raz głowa boli żonę, a raz męża. Wiedzą, że w rodzinie tkwi siła.
Zdaniem prof. Roberta Rauzińskiego, demografa z Instytutu Śląskiego, ci, którzy zostaną w kraju i - z racji rozwoju gospodarczego będzie im się powodziło coraz lepiej - pobudują się na obrzeżach dużych miast. Wrocławia też to nie ominie. I nic dziwnego. Każdy woli mieszkać w pobliżu rozćwierkanej natury niż wśród hałasujących sąsiadów w ciasnym mrówkowcu.
Spójrzmy na ubytek ludności jeszcze z innej strony. Mniej wrocławian to być może mniejsze korki i szkoły z 10-osobowymi klasami?
- Nie ma co liczyć na mniej uczniów w klasach. Raczej zdecydujemy się na czasowe zamykanie szkół, tak jak robiliśmy to w przypadku niżu demograficznego - przypuszcza Tomasz Ossowicz, dyrektor biura rozwoju Wrocławia w urzędzie miasta.
Nie ma w ogóle żadnych plusów?
- Z pewnością będzie się wygodniej mieszkało. Cały czas przecież budujemy nowe lokale. Powinniśmy mieć do dyspozycji większy metraż - spodziewa się Ossowicz. - Dużo zależy od sukcesu indywidualnego. Wrocław prężnie się rozwija i w ciągu 20 lat jeszcze może się dużo zmienić na lepsze.
Ale na razie w ciągu roku opuszcza Wrocław tysiąc ludzi. W 2002 roku było nas 639 tysięcy, a w grudniu 2006 roku - 635 tysięcy.
Pesymistyczne zapowiedzi mogą skorygować takie czynniki, jak dorastanie pokolenia wyżu demograficznego z lat 80. W roku 2007 zawarto 250 tys. małżeństw, gdy w 1999 roku - tylko 192 tys. Statystyki pokazują, że 80 proc. wszystkich dzieci rodzi się z zalegalizowanych związków.
O zmniejszaniu się wszystkich dużych miast w Polsce, w tym Wrocławia, optymistycznie mówi socjolog dr Tomasz Szlendak.
- Nie ma się czym przejmować - twierdzi doktor Szlendak. - Na całym świecie jest tak, że im więcej ludzie zarabiają, tym chętniej wynoszą się z centrum pod miasto. To będzie się nasilało, bo społeczeństwo się bogaci. A poza tym jestem głęboko przekonany, że akurat Wrocław ma potencjał. I będzie przyciągał ludzi z całej Polski - kończy socjolog.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?