Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Najważniejsze są emocje

Agata Grzelińska
Fot. Tomasz Hołod
Fot. Tomasz Hołod
• Rozmawiamy po świetnym koncercie, na którym przez chwilę zbuntował się sprzęt. Czy takie przygody często się zdarzają? – Nie, ale takie sytuacje są wliczone w to, co robię.

• Rozmawiamy po świetnym koncercie, na którym przez chwilę zbuntował się sprzęt. Czy takie przygody często się zdarzają?
– Nie, ale takie sytuacje są wliczone w to, co robię. Godzę się na nie i wiem, że wszystko może się zdarzyć. No cóż, tak jak powiedziałam na koncercie, to są rzeczy martwe i nie można przewidzieć, czy zawsze bezbłędnie zadziałają. Trzeba opanować taką sytuację i tyle.

• Sama piszesz, sama komponujesz. Jak odbywa się ten proces? Co powstaje najpierw, muzyka czy tekst?
– Najpierw piszę melodię, a potem usiłuję do niej dobrać słowa.

• Co Cię inspiruje?
– Chyba wszystko. Nie jestem w stanie wymienić jednej rzeczy. Na pewno inspiruje mnie muzyka, której słucham. Teraz są to szczególnie utwory z lat sześćdziesiątych. Dokształcam się, poznaję różnych artystów i odkrywam, że muzyka zatacza kręgi. Dziś przetwarzamy tamtą muzykę. Ja też ją przetwarzam. A poza tym? Na pewno inspiruje mnie każdy dzień i życie moich bliskich, ponieważ mogę ich obserwować na co dzień, ich historie życiowe pomagają mi w twórczości.

• Rozpoznają się w Twoich tekstach?
– Na pewno nie. Ja im też nie mówię, które podmioty liryczne są ich odbiciami. To zresztą jest mój obraz ich osoby, który niekoniecznie musi być trafny. To moja interpretacja.

• Wspomniałaś na koncercie, że jednym z Twoich mistrzów jest Otis Redding. Kogo jeszcze uważasz za swojego mistrza czy mistrzynię?
– Nieżyjący już piosenkarz Marvin Gaye też jest dla mnie wielką inspiracją wokalną. Słucham muzyki głównie pod kątem wokalu. Najważniejsze są dla mnie emocje, które można oddać głosem. Kto jeszcze jest moim mistrzem? Kiedyś, dawno temu, był nim Michael Jackson. Słuchałam go często. To jest człowiek, który wymyślił sobie sposób śpiewania i zachowywania się na scenie, który dziś jest często naśladowany np. przez Justina Timberlake’a.

• Jakie były początki? Muzyka towarzyszy Ci od dziecka?
– Tak. Śpiewam, odkąd pamiętam.

• W szkole muzycznej podobno grałaś na kontrabasie. Skąd taki wybór?
– Właściwie nie wiem. Podobało mi się jego brzmienie, kojarzyło mi się z jazzem i szlachetnością. Poza tym poszłam do szkoły muzycznej, gdy miałam lat 15 i byłam już „za stara” na naukę gry na klasycznych instrumentach, jak fortepian czy skrzypce.

• To dobra wiadomość dla wielu młodych ludzi, którym się mówi, że jeśli nie pójdą do szkoły muzycznej w wieku
7 lat, to już później nie mają czego tam szukać.
– To, oczywiście, nieprawda. Najważniejsze, by nie zatracić wyjątkowości w graniu, w tworzeniu. Często bywa tak, że gdy dziecko idzie do szkoły muzycznej w wieku 7 lat, zabija się w nim potrzebę spontanicznego reagowania na muzykę i możliwość rozwijania improwizacji. Program szkół muzycznych stawia na naukę grania klasycznych utworów i raczej nie rozwija się w ludziach improwizowania. Kształci się bardziej rzemiosło. Szkoła muzyczna jednym pomaga, innym może zaszkodzić.

• Jakim doświadczeniem był dla Ciebie udział w „Idolu”?
– To była po prostu świetna przygoda. Byłam w grupie ludzi, którzy mają podobny cel: śpiewanie. Przypominało to trochę kolonie. Nigdy wcześniej nie mieszkałam w pięciogwiazdkowym hotelu przez tyle czasu. Poznałam życie od bardziej luksusowej strony. Wspominam tamten czas bardzo dobrze.

• Czy studia niezwiązane z muzyką – psychologia – to zabezpieczenie na przyszłość?
– Nie, to nie jest zabezpieczenie. Zawsze interesowało mnie ludzkie zachowanie i to, co się dzieje w naszych głowach. Chciałam zgłębiać te zagadnienia i dlatego wybrałam taki kierunek.

• Studia pomagają w pisaniu tekstów?
– Myślę, że nie. Pisanie tekstów polega bardziej na czerpaniu z życiowych doświadczeń niż z wiedzy zdobytej na studiach. Lubię przedstawiać historie, które mogą się zdarzyć naprawdę.

• Zdobyłaś już sporo nagród. Masz na swoim koncie Złotą i Platynową Płytę, aż osiem nominacji do Fryderyków. Czy te wyróżnienia bardziej mobilizują Cię, czy zdarza Ci się czuć lęk, jak pisarzom po otrzymaniu Nobla, którzy obawiają się, że już nic lepszego nie stworzą?
– Nagrody są mobilizujące i dają mi poczucie satysfakcji, gdy to, co robię, jest doceniane. Ale, oczywiście, nie dlatego tworzę muzykę. Piszę, by wyrazić siebie i lubię to, co robię.

• Co lubisz w sztuce, a co Cię denerwuje?
– Lubię swobodę. Możliwość wyrażania siebie jest właściwie nieograniczona. Oczywiście pozornie. Ale kiedy człowiek pozbędzie się własnych ograniczeń, zahamowań, spowodowanych wstydem przed innymi, wtedy może być szczęśliwy w tym, co robi. Niestety, trudno jest się odblokować. Cały czas dążę do tego. A co mnie denerwuje? Media, które próbują szufladkować muzykę i nie pozwalają sobie na swobodę w odtwarzaniu nowości. Poza mainstreamowym popem panuje strach przed prezentowaniem innej muzyki. Właściwie nie wiem, dlaczego.

• Jakie masz plany?
– Chciałabym jak najszybciej nagrać kolejną płytę. Mam bardzo fajny zespół. Wszystkich muzyków naprawdę cenię i mogę z nimi wrócić do starej szkoły robienia muzyki zespołowej.

• A tak prywatnie, Ania Dąbrowska o czym marzy?
– Marzę o domu, takim normalnym, z kawałkiem działki i o przestrzeni.

• Dziękuję za rozmowę.

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto