Ich produkcje widziało już kilka tysięcy osób, mają rozpoznawalny
styl i zaufanych widzów. Jako jedyni będą reprezentować Wałbrzych na ogólnopolskich festiwalach.
– To kawał dobrej roboty – mówi Piotr Wykrzyński, krytyk filmowy. Kino niezależne połączyło grupę nastolatków z... chrupkami i muflonem
Pierwszy film stworzyli trzy lata temu. Nie mieli pojęcia o reżyserii, pisaniu scenariuszy i niuansach technicznych. Do nagrywania używali starej kamery VHS. Wszystko wymyślali na żywo, improwizując. Pierwszą produkcję nazwali „Happy Holidays 2: Klątwa Jelonka”.
– Było przy niej dużo zabawy, a film spodobał się znajomym. To nas zmobilizowało do dalszej pracy – wspomina Paweł Byra. Potem kręcili aparatem cyfrowym. Jakość pozostawiała wiele do życzenia, ale nikt nie zwracał na to uwagi.
– To miało urok. Pierwsze ujęcia, pierwsze montowanie. Zresztą dziś chętnie wracamy do tamtych obrazów – mówi.
Kochają absurd
Chorwacja. Pozornie spokojny dzień. Nagle, jak z podziemi wyrastają... kuny (tamtejsza waluta – przyp. red.) i zaczynają biegać w kółko. Jakiś przerażony człowiek krzyczy: „Dvadeset kuna, dvadeset kuna!” – to fragment snu Piotrka Kasprzyka, który dał początek nazwie zespołu. – Później do rozpaczliwego okrzyku dodaliśmy tylko słowo „Studio” – wspomina, śmiejąc się Paweł.
Dvadeset Kuna Studio ma dziś na koncie już dwadzieścia filmów.
– Uwielbiamy absurdalny humor. On pojawia się w każdym naszym filmie – tłumaczy Paweł. Wydaje się, że zakochali się w nim także widzowie. Podczas ostatniego festiwalu w wałbrzyskim Rynku publiczność z niecierpliwością czekała na „Muflony” – jedną z ich sztandarowych pozycji.
Film opowiada o grupie zapaleńców, która szuka w parku muflona. Kiedy chcą już zrezygnować, nagle na horyzoncie pojawia się zwierzę. Poszukiwacze biegną za nim, ale muflon okazuje się szybszy. Ci jednak gonią go dalej, aż w końcu zaskakują podczas snu. Okazuje się, że to przebieraniec. Zaskoczeni wypytują o dziwne zdarzenia przechodniów. Powoli trafiają na trop ogólnoparkowego spisku, a kluczem do zagadki okazuje się podejrzanie zachowujący się dyrektor. Furorę robi szczególnie końcowa piosenka w wykonaniu Piotrka Kasprzyka. Jej refren podczas imprezy odśpiewała kilkusetosobowa publiczność.
Kolejny film, „Chrupki”, doczekał się pięciotysięcznej widowni.
– Byłem akurat w Lubiążu, gdzie odbywał się festyn z licznymi warsztatami. Wziąłem kamerę, licząc, że może czegoś się tam nauczę. Pokazałem organizatorom to co zrobiłem i usłyszałem: „Chcemy więcej” – opowiada Paweł.
Film to cykl króciutkich scenek z dwoma chrupkami w roli głównej. Zawieszone na sznurkach, prowadzą ze sobą zaskakujące dialogi. W jednym z odcinków chrupek z lewej mówi do kolegi z prawej: „– Ej, zobacz, jaka fajna laska!”, a tamten odpowiada: „Przestań, pasztet”. Wypada dodać, że po scenie przetoczyła się puszka. Z pasztetem oczywiście.
W kolejnej scence rozmowa toczy się na temat edukacji. – Co u ciebie? – pyta jeden. – Zdawałem na studia – mówi drugi. – I co, przyjęli cię? – No co ty, przecież jestem chrupkiem...
W Lubiążu Paweł oglądał swój film w tłumie innych widzów.
– Pierwszy raz poczułem, że to, co robimy, podoba się innym – przyznaje.
Będę filmowcem!
– Nam chodzi głównie o zabawę, której efekt można później zobaczyć, pokazać innym. Tworzymy przede wszystkim to, co podoba się nam – mówi Paweł Byra, który jest szefem grupy, głównym montażystą i reżyserem, choć – jak podkreśla – nad wieloma rzeczami pracują wspólnie.
– Ja już nauczyłem się pewnych technik operatorskich i narzędzi montażowych. Reszta musiałaby dopiero je poznawać, więc wziąłem to na swoje barki – tłumaczy. Paweł jest przekonany, że w przyszłości nadal będzie kręcił filmy. Już dziś solidnie się do tego przygotowuje – czyta literaturę, jeździ na festiwale i uczestniczy w warsztatach. Ostatnio uczył go znany z filmów „Tato” i „Sara” Maciej Ślesicki.
Młody reżyser próbuje swoich sił także poza Dvadeset Kuna Studio. Bierze udział w konkursie, w którym co dwa miesiące musi przygotować film na zadany temat. Ostatnio była to „miłość”. Paweł przygotował dokument o małżeństwie, które żyje ze sobą już czterdzieści osiem lat. Opowiada, jak chodził po mieście i szukał starszych osób, które nadal trzymają się za ręce. Jego zdaniem, ten film był bardziej dopracowany technicznie i zdecydowanie pozbawiony tak charakterystycznego dla wcześniejszych absurdu.
– Chciałem pokazać, że potrafię zrobić coś innego – tłumaczy Paweł.
Oprócz niego w zespole działa jeszcze pięć osób. Piotr Kasprzyk, Marek Mastej i Bartosz Brzeziński mają po 17 lat. Piotr Głód i Artur Kot są od nich o rok młodsi. Wszyscy uczą się w wałbrzyskich liceach.
– Sporym problemem jest czas, a ściślej jego brak. Wszyscy mamy dużo obowiązków w szkole i w domu. Nie zawsze zostaje wolna chwila na zajęcie się reżyserią – mówi Piotrek Kasprzyk.
Nagranie i zmontowanie filmu trwa nawet kilka miesięcy. Tak długo powstawały np. 17-minutowe „Muflony”.
– Najgorzej jest się do tego zabrać, bo montowanie przypomina układankę, w której często brakuje elementów. Zadaniem reżysera jest zgrabnie to połączyć w sensowną całość – tłumaczy Paweł Byra.
Szykują się do walki
Mimo że filmy wałbrzyskiej grupy podobają się publiczności, młodzi reżyserzy wiedzą, że nie mogą spocząć na laurach.
– Pracujemy nad projektem, który chcemy pokazać na festiwalach KAN i Offensiva. Musi być dobry, żeby przeszedł przez eliminacje – tłumaczy Piotrek Kasprzyk. Twierdzi, że choć nie mają dobrego sprzętu (kamera cyfrowa), to jednak nawet nim można zrobić dobre, gładkie ujęcia i profesjonalnie je obrobić.
– To wymaga jednak doświadczenia i umiejętności, dlatego cały czas uczestniczymy w różnych spotkaniach przyfestiwalowych z operatorami i ekipą montażową – dodaje.
– Scena niezależna jest dość wąska. Tu wszyscy się znają, kojarzą nazwiska. Chcemy być od początku odbierani pozytywnie, dlatego postaramy się dopiąć wszystko na ostatni guzik – tłumaczy Paweł Byra.
Nowy film ma powstać jesienią. Grupa nie chce na razie zdradzać o czym będzie. •
O Autorach
Adam Plona
Niedawno ukończył 18 lat, uczeń II LO w Wałbrzychu, w maju czeka go egzamin maturalny. Chce studiować politologię na Uniwersytecie Warszawskim. Reporterską profesją interesował się od dawna, biorąc udział w licznych warsztatach dziennikarskich i obserwując zmiany na rynku prasowym. Dziś nie rozstaje się z ołówkiem i notatnikiem, w którym zbiera materiały. Ciągle stara się ulepszać swój warsztat, podglądając w redakcji doświadczonych kolegów. Interesuje się też polityką, teatrem i literaturą. – To bardzo pomaga mi w pracy – tłumaczy. Po ciężkim dniu grywa na gitarze.
Kamil Drejer
Ma 18 lat, w tym roku zdaje maturę w II LO w Wałbrzychu. Fotografią zaczął się interesować kilka lat temu, gdy dostał od taty starego, rosyjskiego Zenita. Od tamtej pory nie myśli o niczym innym. Większość wolnego czasu poświęca na zabawę z obrazem – robi zdjęcia i wywołuje je w ciemni, którą sam stworzył w łazience. Systematycznie pochłania nowe książki o fotografii, a z aparatem prawie nigdy się nie rozstaje.
– Zawsze może zdarzyć się coś godnego uwagi – mówi. Chce być coraz lepszy, dlatego zamierza studiować fotografikę. Jego marzeniem jest związać się z nią na stałe – łącząc pracę z przyjemnością.
Jak wyprać kurtkę puchową?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?