Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nadzieja na miliardy

Łukasz Cieśla, "Głos Wielkopolski"
Fot. P. Krzyżanowski
Fot. P. Krzyżanowski
Teksaska ziemia w okolicach rzek Czerwonej i Wichita jest własnością Polaka, Ludwika Napoleona Dębickiego. Fortuna czeka na spadkobierców od 1851 roku. Czy trafi w ręce m.in.

Teksaska ziemia w okolicach rzek Czerwonej i Wichita jest własnością Polaka, Ludwika Napoleona Dębickiego. Fortuna czeka na spadkobierców od 1851 roku. Czy trafi w ręce m.in. staruszki mieszkającej we wsi koło Legnicy?

Stanisława K. nie chce podać swojego nazwiska. Opiekujący się nią zięć, Jan Łoziński, chętnie rozmawia z dziennikarzami. Oboje mieszkają w skromnym domu. Historia spadku ich rodziny jest nieprawdopodobna. Zaczyna się po Powstaniu Listopadowym. Zacznijmy od początku.

Ludwik Napoleon Dębicki, uczestnik powstania listopadowego, ucieka z kraju i trafia do niewoli austriackiej. Z twierdzy w Trieście wykupuje go prezydent Stanów Zjednoczonych, który nie czyni tego bezinteresownie.

Zamierza odkupić od Meksyku Teksas. Meksyk nie chce jednak sprzedać swoich terenów. Amerykanie wysyłają więc kolonizatorów do słabo zaludnionego Teksasu. Są wśród nich wykupieni z niewoli Polacy. Wraz z Amerykanami walczą o odłączenie Teksasu od Meksyku. W bitwie pod Goliad ginie Ludwik Dębicki. Jest rok 1836. Teksas proklamuje swoją niepodległość. Meksyk nie chce pogodzić się ze stratą dużej części terytorium, ale w 1845 roku Teksas staje się stanem USA.

W 1851 roku kongres Teksasu pośmiertnie nadaje Dębickiemu prawie 2000 ha ziemi. Potem okaże się, że ta ziemia jest bogata w ropę naftową. Dzisiaj na gruntach Dębickiego stoją dziesiątki szybów wiertniczych, siedziby mają tu firmy ubezpieczeniowe i koncerny naftowe.

W Polsce mało kto wie o majątku w Teksasie. Dopiero przed drugą wojną światową, Władysław Ryńca, warszawski adwokat, zaczyna starania o jego odzyskanie. Przerywa ją wybuch wojny.

W latach 60. adwokat wznawia próby. Udaje mu się ustalić, że 30 proc. ziemi w Teksasie leży odłogiem. Ponadto w banku w Dallas znajduje się depozyt. Amerykańskie firmy deponują w banku pieniądze na zaspokojenie ewentualnych roszczeń spadkobierców.

Ryńcę wspierają władze PRL, ZSRR oraz obywatele USA. Pomoc państwa nie jest bezinteresowna. W zamian za np. umożliwienie częstych wyjazdów Ryńcy do USA, spadkobiercy zawierają z państwem ugodę. PRL przejmie odzyskany majątek, spadkobiercy zaś dostaną dożywotnią rentę równowartości 20 średnich pensji.

Rosjanie także mieli otrzymać jakieś pieniądze. Pomagają znaleźć dokumenty potwierdzające, że w Polsce żyją spadkobiercy Dębickiego, pochodzący z radzieckiego wówczas Wołynia. Tam też udaje się odnaleźć niektóre dokumenty. Sprawą interesuje się ambasada PRL w Waszyngtonie oraz Służba Bezpieczeństwa.

Udało się zgromadzić dokumenty potwierdzające pokrewieństwo spadkobierców z Ludwikiem Dębickim. W 1975 roku Władysław Ryńca wraz z Damianem K., jednym ze spadkobierców, kupują bilety lotnicze do USA, by odebrać część majątku. Władze wiedzą o ich wyjeździe. Nie wiedzą jednak – do czasu – o planach adwokata i spadkobiercy. Ryńca i K. w tajemnicy postanawiają, że w USA poproszą o azyl. Dzięki temu PRL nie dostanie ani grosza. Pieniądze miały trafić do władz USA, jeśli te zapewnią Polakom dostatnie życie. Plan się nie udał.

W przeddzień wyjazdu Damian K. wracając z Warszawy pociągiem do rodzinnej Legnicy przy wódce opowiada adwokatowi z Wrocławia o chęci pozostania w USA. W nocy... zostaje zatrzymany przez SB i zabrany na przesłuchania. Kilkanaście miesięcy później umiera.

SB zatrzymuje również Władysława Ryńcę. Ten także wkrótce umiera, a z jego kancelarii znikają akta dotyczące majątku po Dębickim.

W 1984 roku w Legnicy pojawia się Niemiec będący jednym ze spadkobierców. Proponuje Stanisławie K., wdowie po Damianie za zrzeczenie się na jego rzecz praw do majątku 20 mln marek i spokojne życie wraz z córką w RFN. Stanisława K. odmawia i sama zaczyna starać się o zwrot fortuny. Rodzina K. prosi o pomoc "Trybunę Ludu". Ale do Legnicy, zamiast dziennikarzy, przyjeżdżają funkcjonariusze SB. Zięć Damiana i Stanisławy K., Jan Łoziński, z zawodu milicjant, wydaje SB dokumenty. Głównie z tego powodu rozpadnie się później jego małżeństwo z córką Damiana K., Teresą.

Pięć lat potem wdowa po Władysławie Ryńcy pisze do Stanisławy K., że jest szansa odzyskania majątku poprzez Lecha Wałęsę i Edwarda Moskala, prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej. List zostaje wysłany do Legnicy na stary adres państwa K., którzy już wyprowadzili się do Gierałtowca. Przejmuje go sąsiadka i zapomina przekazać przesyłkę adresatowi.

List odnaleziono w styczniu 2004 r. Rodzina K. od tego czasu żyje nową nadzieją na odzyskanie fortuny. Polscy i niemieccy adwokaci chcą w tym pomóc, ale z nich zrezygnowali.

– Zaczęliśmy dzwonić do polityków. Pomoc obiecał Edward Kuczera, skarbnik SLD. W końcu jednak powiedział, że zbliżają się wybory i zwróciliśmy się do nich za późno. Stwierdził, że nie będą odzyskiwać pieniędzy dla Leppera albo Tuska – dodaje Łoziński.

– Poprosiłem prawników o opinię. Oni dalej zajmowali się sprawą. Poza tym nie słyszałem, żeby któryś z moich kolegów z SLD odmówił panu Łozińskiemu pomocy ze względu na zbliżające się wybory – twierdzi Edward Kuczera.

Mieszkająca w Anglii Teresa, córka Damiana i Stanisławy K., była żona Jana Łozińskiego, zwróciła się do adwokatów z Poznania o pomoc w odzyskaniu majątku. Nawiązali oni już kontakt z dwoma kancelariami w USA.

– Chcemy, by każda z kilkudziesięciu firm i instytucji, które zajmują ziemię w Teksasie zapłaciła nam od 500 tys. do miliona dolarów. To nie jest wygórowana kwota. Mamy zamiar odzyskać również depozyt z banku w Dallas – mówi Jan Łoziński.


Miliony dla każdego

Jan Łoziński jest pełnomocnikiem swojej byłej teściowej, 91-letniej Stanisławy K., którą się opiekuje. – Ta sprawa interesuje mnie również dlatego, że mam z byłą żoną czworo dzieci, one mogą być spadkobiercami – mówi. Dodaje, że staruszka potrzebuje pieniędzy na leczenie. Łoziński szuka kogoś, kto pożyczy na to pieniądze. Całą kwota „zostanie oddana stukrotnie”, gdy rodzina odzyska spadek.
Tylko w bankowym depozycie jest 680 mln USD. Łoziński dowiedział się od swoich prawników, że w grę może wchodzić teraz kilkunastu spadkobierców. Osobna sprawa to wielki majątek w ziemi. (CH)

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto