Klepsydry przyklejone na ścianach kamienicy, przedwojenne, żydowskie plakaty na słupie ogłoszeniowym, ciężarówki, chłopskie wozy, ulica zastawiona niemieckimi strażnikami. Ulice Brzeska i Małachowskiego zamieniły się w warszawskie getto.
Niemiec Pepe Danquart, zdobywca Oscara za film krótkometrażowy w 1993 roku, kręcił film "Run boy, run!". Główny bohater, ośmioletni Srulik, u nas zaczął ucieczkę do Puszczy Kampinoskiej. Film opowiada o woli przetrwania żydowskiego chłopca i jego wojennej tułaczce.
W "Run boy, run!" wystąpi plejada znanych polskich aktorów. Ojca Srulika zagra Zbigniew Zamachowski, a Grażyna Szapołowska zapewni mu nową, polską tożsamość. Oprócz tego zagrają m.in. Elizabeth Duda, Przemysław Sadowski, Izabela Kuna, Mirosław Baka, Olgierd Łukaszewicz i młodzi statyści z Wrocławia.
- Prawie osiemdziesiąt procent aktorów to Polacy - podkreśla Danquart. Film wejdzie na ekrany jesienią 2013 roku. Reżyser zdecydował się na zdjęcia we Wrocławiu ze względu na atmosferę i starą architekturę. - Nie musieliśmy wiele zmieniać. To ważne, bo budżet dużego filmu jest niewielki - 6 mln euro - tłumaczy. Scenografią do zdjęć w Polsce zajął się Andrzej Haliński, który pracował m.in. przy "Ogniem i mieczem" i "1920 Bitwa Warszawska". To on znalazł ulicę Brzeską.
- Zależało mi, aby uciec od stereotypu, że w getcie warszawskim były tylko malutkie domki. Przecież w 1942 roku ten obszar znajdował się w ścisłym centrum, to były najbogatsze ulice - wyjaśnia Haliński. I dodaje: - Na ulicy Brzeskiej zasłoniliśmy dwie kondygnacje budynków, oczywiście plastikowe okna. Zdjęto anteny satelitarne, co czasami bywało trudne, gdyż mieszkańcy, mając do wyboru mecz w telewizji i 100-200 zł za zdjęcie "talerza", wybierali mecz. Trzeba było także zasłonić ulicę Kościuszki, aby nie było widać ruchu ulicznego. Wybudowaliśmy więc sztuczne mury - tłumaczy.
Głównego bohatera zagrają... bliźniacy: Andrzej i Kamil Tkaczowie. Jedenastolatkowie opowiadają o filmie. - Losy Jurka Srulika są straszne, ale chłopiec jest fajny! - mówią. Andrzej zachwala, że jego ulubioną sceną była ta, w której musiał wbiec na dach ciężarówki i zeskoczyć z drugiej strony. - A ja pływałem w bagnie - z dumą mówi Kamil. - Zaczęły mnie wciągać ruchome piaski, ale ratownicy czuwali.
- Reżyser też ma brata bliźniaka i chciał, by obaj chłopcy byli na planie - opowiada Joanna Tkacz, mama aktorów. - Mogą grać na zmianę lub różne sceny w tym samym czasie.
W pobliżu zamkniętej przez ekipę ulicy kręcili się wrocławianie. - Już nie pierwszy film tutaj kręcą. To dobrze, coś się dzieje, wnuki popatrzą, jak to kiedyś było - mówiła mieszkanka z sąsiedniej ulicy. Nieliczni przechodnie spoglądali z zainteresowaniem, lecz zaraz się zbierali. I nic dziwnego, z oddali było słychać: "Chodź stąd, bo cię esesman zastrzeli".
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?