Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na tropie raka - Radioimmunoterapia jest nowoczesną metodą leczenia chłoniaków nieziarnistych

Anna Waszkiewicz
infografika: Maciej Dudzik
infografika: Maciej Dudzik
Są bardzo nietrwałe – działają tylko kilka dni. Zasięgu też nie mają największego – ledwie 5 milimetrów. Jednak okazuje się, że te niepozorne radioaktywne izotopy mają ogromne znaczenie.

Są bardzo nietrwałe – działają tylko kilka dni. Zasięgu też nie mają największego – ledwie 5 milimetrów. Jednak okazuje się, że te niepozorne radioaktywne izotopy mają ogromne znaczenie. Mogą przynieść zdrowie i zatrzymać nawet bardzo agresywnego raka.

Radioimmunoterapia jest przeznaczona dla dwóch grup pacjentów. Dla tych, u których pojawiają się nawroty, lub tych, u których chłoniak słabo reaguje na leczenie. Po raz pierwszy zastosowano ją w 2004 r. Od tamtej pory zastrzyki podano 64 pacjentom z chłoniakiem nieziarnistym.
– W całej Polsce jest pięć ośrodków, w których stosuje się tę metodę. Jednak większość chorych leczy się w krakowskim Szpitalu Uniwersyteckim. Ale i nasza klinika ma swoich pięciu pacjentów – mówi profesor Kazimierz Kuliczkowski, szef Katedry i Kliniki Hematologii, Nowotworów Krwi i Transplantologii Szpiku, a zarazem wojewódzki konsultant ds. hematologii.
To szansa dla tych, u których zawiodły inne sposoby, takie jak chemioterapia lub radioterapia. Chemia bowiem niszczy nie tylko nowotwór, ale także zdrowe komórki i tkanki. Jeśli chodzi o radioterapię, to dawki promieniowania są skierowane głównie na duże guzy. Tymczasem w przypadku chłoniaków zmiany są rozsiane po całym ciele.
– W takiej sytuacji rozwiązaniem jest radioimmunoterapia, która jest leczeniem celowanym. Oznacza to, że lek jest skierowany dokładnie tam, gdzie uderza rak – wyjaśnia prof. Aleksander Skotnicki z kliniki hematologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Siła podwojona
W radioimmunoterapii łączy się dwa elementy. Raka zwalczają przeciwciała wzmocnione przez radioaktywny itr. Ta silna broń trafia w dokładnie wyznaczone miejsce. Jest to możliwe dzięki temu, że każdy chłoniak ma na swojej powierzchni antygeny. One odróżniają komórki nowotworowe między sobą. Te, które można skutecznie zwalczać radioimmunoterapią, mają na swojej powierzchni antygen CD 20. Przeciwciało krąży w organizmie chorego, wyszukuje komórki rakowe oznaczone właśnie tym antygenem.
– Przyłącza się do nich, a następnie niszczy je, wykorzystując swoje mechanizmy obronne. Jednak czasem zdarza się, że któryś z nich zawodzi – tłumaczy prof. Kuliczkowski. – To właśnie dlatego do przeciwciała przyczepia się radioaktywny izotop. On ma zagwarantować, że komórka nowotworowa na pewno zostanie zniszczona.
Tym izotopem jest itr. To on wysyła promieniowanie, które precyzyjnie niszczy komórki nowotworowe. Ale jednocześnie nie naraża chorego na dużą dawkę szkodliwych promieni.
– To jedna z największych zalet tej kuracji – promieniowanie jest ograniczone do komórek nowotworowych wybranych przez przeciwciała. A poza tym ma zasięg jedynie pięciu milimetrów. Dlatego zdrowe komórki ulegają mniejszemu zniszczeniu niż w przypadku standardowej radioterapii – zachwala prof. Kuliczkowski.

Promieniowanie z zagranicy
Ale plusów tej terapii jest znacznie więcej. Lek podaje się tylko raz. Chory nie musi się kłaść do szpitala – zastrzyk może dostać w ambulatorium. Potem tylko co pewien czas zgłasza się na wizyty kontrolne.
Jednak wyprodukowanie podawanego w zastrzyku leku to nie lada sztuka. Gdy pacjent zostanie zakwalifikowany do leczenia, lekarze wysyłają zamówienie do Francji. To dlatego, że jedyny w Polsce reaktor atomowy w Świerku produkuje tylko niektóre izotopy. Większość trzeba sprowadzać z zagranicy.
– W środę itr przyjeżdża z Francji, w czwartek specjaliści z naszego laboratorium łączą go z przeciwciałami. W ten sposób w piątek specyfik można podać choremu – wylicza prof. Kuliczkowski.
Terapia okazała się strzałem w dziesiątkę. Wśród pacjentów wrocławskiej kliniki do remisji, czyli zahamowania choroby, doszło u wszystkich leczonych osób.
– W przypadku tej choroby nigdy nie można mówić o całkowitym wyleczeniu. Nad chorymi z nowotworami hematologicznymi wisi miecz Damoklesa. Nie można dać im gwarancji, że choroba nie wróci – opowiada profesor. – Ale trzeba myśleć pozytywnie. Ja sam mam pacjentkę, która trafiła do mnie jako szesnastoletnia dziewczyna. Leczyliśmy ją przez długi czas i udało się zatrzymać chorobę. Gdy przyszła do mnie w odwiedziny po latach, wcale jej nie poznałem. Jest już babcią, a choroba cały czas jest w remisji. •

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto