Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Myśliwy zastrzelił psa? Właściciel zwierzęcia przeprowadził śledztwo na własną ręke [zdjęcia]

Piotr Bera
mat. Adama Błażejewskiego
W lipcu zeszłego roku Adam Błażejewski odnalazł zwłoki swojego psa w odległości 50 kroków od myśliwskiej ambony. Zwierzę zginęło w wyniku postrzału z broni kulowej.

17 lipca 2014 roku. Syn sąsiadów Adama Błażejewskiego bawił się razem z psem Juniorem na posesji pana Adama. Dochodziła godzina 20.30. gdy pies niespodziewanie uciekł przez uchyloną furtkę. Około 21.30 właściciel usłyszał strzały dochodzące ze strony lasu, na które nie zwrócił szczególnej uwagi, myśliwi często polują w okolicach Rakowic Wielkich (gmina Lwówek Śląski).

Junior nigdy nie oddalał się od domu na dużą odległość, ale tego dnia nie wrócił do właściciela.

Prywatne śledztwo

Poszukiwania psa trwały dwa dni. Adam Błażejewski jeździł po okolicy oraz rozmawiał z sąsiadami. Gdy wyczerpał już wszelkie możliwości przypomniał sobie o strzałach, które słyszał w dniu zaginięcia psa. Bez chwili zwłoki wsiadł w samochód i pojechał na tereny łowieckie.

- Najpierw zobaczyłem krew, a w odległości 50 kroków od ambony zwłoki Juniora. Widok był straszny. Tylna lewa łapa była w połowie oderwana, a na piersi była rana przelotowa po kuli - wspomina Adam Błażejewski.

Juniora odnalazł ok. godziny 13.30. Cztery godziny później pies leżał na stole w gabinecie weterynaryjnym na sekcji zwłok.

W opisie czytamy, że u psa wykryto "ranę postrzałową przelotową lewej kończyny miednicznej. Najprawdopodobniej broni myśliwskiej kulowej. [...] Pocisk przeszedł na wylot rozrywając kończynę poniżej stawu kolanowego. [...] Na przedpiersiu jest rana postrzałowa przelotowa, również prawdopodobnie z broni myśliwskiej."

W trakcie przeprowadzania sekcji zwłok nastąpił już proces gnilny zwłok. Warto jednak odnotować, że temperatura wynosiła od 28 do 30 stopni Celsjusza, co przyspieszyło ten proces.

- Od razu poinformowałem policję w Lwówku Śląskim o całej sprawie. Niestety działania podjęto dopiero, gdy sam zebrałem materiał dowodowy. Sam znalazłem łuskę oraz podałem im dwa nazwiska myśliwych, którzy 17 lipca polowali w miejscu, gdzie znalazłem psa. Zobligowałem policję do prewencyjnego zatrzymania broni myśliwych - mówi Adam Błażejewski.

Właściciel Juniora udał się do Koła Łowieckiego "Grzywacz", gdzie zajrzał do Książki Ewidencji Pobytu Myśliwych na Polowaniu Indywidualnym. Każdy myśliwy przed wyjściem na polowanie ma obowiązek wpisania swojego nazwiska oraz miejsca polowania. Wszystko, żeby uniknąć przypadkowego postrzelenia jednego myśliwego przez drugiego. Należy również zarejestrować wszystkie przypadki upolowania zwierzyny oraz oddania strzałów, nawet jeśli były chybione. Taka książeczka jest ogólnie dostępna i posiada ją każde koło łowieckie.

- W książeczce były wpisane nazwiska dwóch osób, które tego dnia polowały w miejscu odnalezienia zwłok Juniora. Jeden z nich był oddalony od drugiego o 300 metrów, ale przecież może być świadkiem oddania strzałów. Huk z broni roznosi się po całej okolicy - podkreśla Błażejewski. - Skontaktowałem się z podejrzewanym przeze mnie myśliwym, który własnoręcznie wpisał się do książeczki. Najpierw wszystkiemu zaprzeczył, później przypomniało mu się, że jednak polował, ale ostatecznie wspomniał o pójściu do lasu. Do książki się wpisał, ale na ambonę nie dotarł. Oczywiście już po polowaniu myśliwi do książeczki nic nie wpisali.

Policja: czekamy na wyniki ekspertyzy

Adam Błażejewski ma żal do policji za zbyt późne podjęcie działań. Przesłuchanie myśliwych odbyło się 2-3 tygodnie po odnalezieniu zwłok. Dopiero w październiku przeprowadzono konfrontacyjne przesłuchanie, z którego zdaniem Adama nic nie wynikało: nikt nic nie słyszał i nie widział. Obecnie broń myśliwych poddawana jest badaniom balistycznym, tak samo jak nabój odnaleziony przez pana Adama. Od śmierci psa minęło ponad 7 miesięcy.

- Broń jest zabezpieczona w laboratorium. Mogę powiedzieć, że przeprowadzana teraz balistyka da taki sam efekt jak trzy dni po śmierci psa. Wystarczy, że broń została przetarta szmatką z olejkiem. Nie wyobrażam sobie, żeby myśliwi nie zabezpieczali i nie dbali o swoją broń - przyznaje Mateusz Królak z Komendy Powiatowej w Lwówku Śląskim.

Na pytanie czy wykonana szybko balistyka nie dałaby odpowiedzi ile strzałów wykonano z broni 17 lipca, policjant odpowiada, że "myśliwy nie musi podawać ile oddał strzałów treningowych na strzelnicy. Tam może strzelać ile wlezie, a nie ma żadnych świadków, którzy potwierdzaliby teorię o zabiciu psa przez myśliwych".

Myśliwych broni również prezes Koła Łowieckiego "Grzywacz" Mariusz Kowalski, który w rozmowie z twórcami programu Uwaga! przyznał, że "nie ma prawa nie wierzyć w niewinność myśliwych, zwłoki mógł podrzucić ktoś inny. Nie tylko myśliwi noszą broń".

Zobacz materiał spoza miasta:

dziennikzachodni.pl

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto