Rozpoczęty 5 października eksperyment zakładał, że nowoczesne skody będą spędzały na pętlach czas nie dłuższy niż na innych przystankach. Motorniczy kończący kurs miał być zmieniany przez kolejnego, który do tej pory odpoczywał w służbowym pawilonie na końcu trasy. W ten sposób zarząd MPK chciał sprawić, aby więcej tramwajów było w ruchu. Pomysł okazał się pomyłką.
Zawiniły złe obliczenia, które nie uwzględniły m.in. remontu na placu Bema czy czasu potrzebnego na zawrócenie pojazdu na pętli. Efekt był taki, że tramwaje linii 6 i 7 przyjeżdżały na poszczególne przystanki z nawet godzinnym opóźnieniem. Zupełnie jakby nie obowiązywał ich żaden rozkład jazdy. Od 19 października sytuacja ma się poprawić.
- Kończmy eksperyment i z pewnością wyciągniemy z niego wnioski - mówi Iwona Czarnacka, rzeczniczka prasowa MPK. - Nie oznacza to wcale, że całkowicie zrezygnujemy z tego pomysłu. Ma on bowiem znaleźć zastosowanie w przypadku Tramwaju Plus - dodaje.
Z decyzji cieszą się przede wszystkim wrocławianie. - Sukces! Rewolucyjna "szóstka" wreszcie będzie spóźniać się normalnie - komentuje Spartak, jeden z rozgoryczonych pasażerów. - Mój rekord to 40 minut na Kowalach. Przy normalnej jeździe czekałam maksymalnie 15 minut.
Zadowolona jest również Alina Radwańska podróżująca do niedawna tramwajem linii 7.
- Ze względu na częste opóźnienia, które wahały się od 15 do 40 minut przesiadłam się na "ósemkę" - mówi. - Teraz mam nadzieję, że wszystko wróci do normy.
Czytaj też:
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?