Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Morderczy dylemat

Eliza Głowicka
zdjęcia: tomasz hołod Krystian B. zaprzecza, że ma coś wspólnego z zabójstwem Dariusza J.  W sądzie zachowywał się jak aktor na scenie.
zdjęcia: tomasz hołod Krystian B. zaprzecza, że ma coś wspólnego z zabójstwem Dariusza J. W sądzie zachowywał się jak aktor na scenie.
O pomyłkę najłatwiej w procesach poszlakowych. Dlatego sąd odłożył wydanie wyroku wobec autora książki „Amok”, oskarżonego o zabicie wrocławskiego biznesmena. W dniu zaginięcia telefonował do Dariusza J.

O pomyłkę najłatwiej w procesach poszlakowych. Dlatego sąd odłożył wydanie wyroku wobec autora książki „Amok”, oskarżonego o zabicie wrocławskiego biznesmena. W dniu zaginięcia telefonował do Dariusza J. Jego była żona miała z nim romans. Tylko Krystian B. miał powód, by go zabić. Czy to dowody zbrodni? Nie, tylko poszlaki.

Proces Krystiana B. to jeden z najtrudniejszych procesów poszlakowych ostatnich lat w kraju. – Nie chciałbym być w skórze sędziów, którzy muszą wydać wyrok – przyznaje wrocławski śledczy.
W tej sprawie nie ma dowodów bezpośrednich. Mimo to legnicka prokuratura jest pewna, że to filozof, podróżnik i autor powieści, w której znalazł się opis zbrodni, w 2000 roku uprowadził, więził, głodził a wreszcie związał i wrzucił do Odry Dariusza J. Prawdopodobnie ktoś mu pomagał, ale wspólnika nie ustalono. Nie wiadomo, kiedy proces się skończy, bo sąd chce powołać nowych świadków i kolejnego biegłego.
– Nie dziwię się, że sąd wstrzymał się z wyrokiem. To świadczy o jego mądrości i odpowiedzialności – uważa mec. Henryk Rossa, który w latach 90., w głośnym wtedy procesie poszlakowym, bronił pracownika telewizji oskarżonego o zabójstwo ciężarnej kochanki.

Poszlaki liczne, ale wątpliwe
A w przypadku morderstwa Dariusza J. wątpliwości jest sporo. Jedna z nich dotyczy telefonu ofiary, który Krystian B. sprzedał w internecie. Gdy policjanci na to wpadli – po pięciu latach – wrócili do śledztwa. Czy aparat na pewno należał do Dariusza J.? Tego nie udało się ustalić na 100 procent. Dzięki analizie bilingów wiadomo, że Krystian B. dzwonił do Dariusza J. tuż przed jego uprowadzeniem.
– Ale przez telefon nie da się zabić – dowodzi mec. Karol Węgliński, obrońca oskarżonego. – Poszlaki są liczne, ale wątpliwe – uważa. Według niego, to że Krystian B. raz, w czasie przesłuchania, przyznał się do winy, też niczego nie przesądza. Takie wyznanie mieli wymusić na nim siłą policjanci.
Niekorzystne dla filozofa są wyniki badań na wariografie i zeznania świadków, którzy mówili o jego obsesyjnej zazdrości o żonę, przemocy wobec niej, nawet gdy byli w separacji. Negatywną charakterystykę jego osobowości rysują w opiniach biegli psychiatrzy i psycholodzy. Według nich mężczyzna kieruje się chęcią zemsty i przedmiotowo traktuje kobiety. Dostrzegli też podobieństwa między bohaterem „Amoku” a jej autorem. Książka też jest jedną z poszlak, choć mniej ważną. Kolejną są wejścia na stronę internetową programu „997”, gdzie opisano zabójstwo – dziwnym trafem stronę sprawdzano z krajów, po których akurat podróżował oskarżony. I tylko on miał powód, aby zabić Dariusza J. Czy to wystarczy, by go skazać? Oskarżyciel żąda 25 lat więzienia. Obrona chce uniewinnienia.

Wątpliwości dla sądu
– Sprawa trafi do Sądu Najwyższego, z dala od Wrocławia i nacisków opinii publicznej – podkreśla mec. Rossa. I ubolewa, że tak się nie stało w przypadku Jana Sz., skazanego na 25 lat więzienia za zabójstwo wrocławskiej dziennikarki telewizyjnej Martyniki Ł. Jej śmierć była szokiem dla rodziny, przyjaciół, znajomych z pracy. Martynikę w 8. miesiącu ciąży znaleziono w wannie. Podejrzenia padły na jej kochanka. Jan Sz. był żonaty, miał dzieci. I miał słabe alibi na dzień zabójstwa. Ale obrońcy dowodzili, że nie miał motywu, a policjanci w śledztwie popełnili wiele błędów. Sądy wojewódzki i apelacyjny uznały jednak, że poszlaki układają się w logiczny łańcuch i go skazały. W grudniu 2001 roku prezydent Aleksander Kwaśniewski ułaskawił Jana Sz., który do końca twierdził, że nie zabił Martyniki. Dla wielu ta zbrodnia jest wciąż zagadką. Zainteresowała też Wiesława Saniewskiego, który na kanwie tej historii zrealizował w zeszłym roku film „Bezmiar sprawiedliwości”.

Gdy tłum żąda krwi
Inną niewyjaśnioną zbrodnią, która inspirowała filmowców, była tzw. sprawa Gorgonowej, najgłośniejszy proces poszlakowy XX-lecia międzywojennego.
30 grudnia 1931 roku w willi inż. Henryka Zaremby w Brzuchowicach zamordowana została jego siedemnastoletnia córka. O zbrodnię oskarżono Ritę Gorgonową, cudzoziemkę, gospodynię, kochankę i opiekunkę dzieci Zaremby. Kiedy się poznali, ona miała 23 lata, on 41. Rita była kelnerką, a Zaremba poszukiwał opiekunki do dzieci. Zamieszkali razem. Po kilku miesiącach zaczął się ich romans, na świat przyszła ich córka. Jednak w miarę, jak dorastała pierwsza córka Zaremby, Ela, stosunki między nią a nianią stawały się coraz gorsze.
W 1932 roku sąd we Lwowie skazał Gorgonową na karę śmierci, mimo że nie było ewidentnych dowodów winy. Proces toczył się pod silną presją opinii publicznej. „Przewodniczący sądu prowadził sprawę tak, by skazać domniemaną morderczynię.” – relacjonowała pisarka Irena Krzywicka. Obrońca złożył rewizję. Sąd Najwyższy wyrok uchylił i sprawę rozpatrzył Sąd Okręgowy w Krakowie. Tym razem Gorgonową skazano na osiem lat, uznając, że zbrodnię popełniła pod wpływem silnego wzruszenia. Na mocy amnestii Rita wyszła z więzienia w trzecim dniu wojny. Zabójcą był prawdopodobnie ogrodnik Zaremby.
W polskiej kryminalistyce sprawa Gorgonowej to negatywny precedens, dzięki któremu uznano za niemożliwe wydanie jednoznacznego wyroku w procesie poszlakowym.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto