MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Mógłbym więcej grać

Krzysztof Kucharski
– Jestem pracującym emerytem i na razie nikt mi pracy nie ogranicza – mówi Krzysztof Kowalewski – Skończył pan siedemdziesiąt lat – krzyknął tłum z podziwem.

– Jestem pracującym emerytem i na razie nikt mi pracy nie ogranicza – mówi Krzysztof Kowalewski
– Skończył pan siedemdziesiąt lat – krzyknął tłum z podziwem. – Cicho, wiem – odpowiedział obojętnym głosem Krzysztof Kowalewski. – Kochamy pana, panie Sułku – na to tłum mu wrzeszczy zwielokrotnionym głosem Marty Lipińskiej

Od lat niezmiennie jest nagabywany przez dziennikarzy o rolę Zagłoby w filmie Jerzego Hoffmana „Ogniem i mieczem” oraz rolę Sułka w radiowej audycji satyrycznej pióra Jacka Janczarskiego „Kocham pana, panie Sułku”. Znajduje siłę i cierpliwość, by na te powtarzające się bez końca pytania odpowiadać tak:
– Gdyby kawałki z moich ról we mnie zostawały, byłbym nienormalny i musiał się leczyć. Zagrałem Zagłobę i natychmiast zmagałem się z innymi postaciami w teatrze i na filmowym planie. Tak samo było z panem Sułkiem, choć po latach do tego drugiego wróciłem z przyjemnością po namowach przyjaciół – podkreśla aktor.

Setki ról
Ma na koncie ponad 100 ról filmowych i niewiele mniej teatralnych. Do tego trzeba dodać role w serialach i teatrze telewizji oraz w teatrze radiowym, nie zapominając o licznych filmowych dubbingach. Grywał księży, sekretarzy partii, policjantów, dyrektorów, dyplomatów, desperatów i cwaniaków...
Miał szczęście, jak sam twierdzi, bo przyzwyczaił się do niego bardzo Stanisław Bareja, u którego zaczął od milicjanta w „Nie ma róży bez ognia” (1974). W „Brunecie wieczorową porą” (1976) dostał już główną rolę Michała Romana, któremu Cyganka przepowiada przyszłość i to... że zabije bruneta we własnym mieszkaniu. Potem był dyrektorem Pol-Pimu, Tadeuszem Krzakoskim, uwikłanym w dziwaczny romans w filmie „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” (1977). Wreszcie w najlepszej – obok „Rejsu” – polskiej komedii „Miś” (1980) wcielił się w postać kierownika produkcji filmu „Ostatnia paróweczka hrabiego Barry Kenta”, Jana Hochwandera, który kręci dzieło o wielkim, latającym słomianym misiu. To by wystarczyło za legitymację, że najlepszym aktorem komediowym jest i basta. Ale u nas nie ma tak hop, hop. Na nagrody trzeba czekać.

Postaci z Sienkiewicza
Zaczął skromnie. W „Krzyżakach” (1960) u Aleksandra Forda zagrał tylko krzyżackiego łucznika i jego nazwisko nie pojawiło się nawet na długiej niemiłosiernie liście płac, czyli czołówce. W trakcie kręcenia był ledwo studentem II roku warszawskiej szkoły teatralnej. Dyplom obronił w roku 1960, później przez wiele lat był wykładowcą PWST i uczył studentów... szermierki. U Jerzego Hoffmana dostał w „Potopie” (1974) już większą znacznie rolę Rocha Kowalskiego i rozśmieszał widzów jako inteligentny inaczej oficer księcia Janusza Radziwiłła.
W kolejnym spotkaniu z trylogią obarczono go odpowiedzialną rolą Jana Onufrego Zagłoby w „Ogniem i mieczem” (1999). Sienkiewiczowską trylogią i postacią Zagłoby zafascynował się, jak większość czytających książki nastolatków, mając lat 14. Dodajmy, że w ostatniej nakręconej części epopei Krzysztof Kowalewski występował razem ze swoją pierwszą żoną, Ewą Wiśniewską. Z drugą – Agnieszką Suchorą – gra teraz na scenie warszawskiego Teatru Współczesnego, z którym związany jest od 30 lat.
Ostatnią z galerii sienkiewiczowskich postaci był Grek Kaliopuli w filmie „W pustyni i w puszczy” (2001) wyreżyserowanym przez Gavina Hooda.

W winie prawda
Od paru lat wakacje spędza zwykle we Włoszech. Kiedyś zafascynowały go Toskania i Umbria. Pytany, czy rozpoznaje bezbłędnie te włoskie krajobrazy, przyznał, że łatwiej sobie radzi z winami. Lubi chianti. Uważa, że wina należy pić tam, gdzie powstają, bo transport je zabija.
– Wstrząsy powodują, że zwłaszcza młode wina tego nie wytrzymują i do domu przywozimy ocet – recytuje jak koneser, który wino uważa za trunek budujący zdrowie. Wiele razy się odchudzał, jak widać bez znaczących sukcesów.
– Odchudzam się właściwie cały czas – tłumaczy. W życiu jest nałogowym optymistą. Stara się lubić ludzi i nie szuka wrogów. Choć teoretycznie jest emerytem, zajęć ubyło mu niewiele.
– Wszystkich to rozbawia, ale uważam, że grać bym mógł więcej nie tylko w teatrze. W tym wieku trudno spodziewać się, zwłaszcza w filmie, głównych ról – dodaje z przekąsem.

Co go rozśmiesza
Pytany, co go najbardziej śmieszy, mówi, że spotkanie z satyrycznym oglądaniem świata zaczął od radiowego teatrzyku „Eterek” Jeremiego Przybory. Potem podziwiał Jerzego Dobrowolskiego i od początku śmieszyło go wszystko, co robi Stanisław Tym. Nie tylko dlatego, że spotykają się w komediowych rolach od lat. Jest też wielkim admiratorem grupy Monthy Pytona. Śmieszą go nasi politycy, ale jest to śmiech połączony z bezsilnością przechodzącą w irytację.
– W żartach lubię finezję słowa – mówi z przewrotnym uśmiechem komedianta. – I niech tak już zostanie. A jak się czuję? Bardzo dobrze.
Sto lat, panie Krzysztofie! •

KRZYSZTOF KOWALEWSKI
Jako nastolatek nie myślał, że zostanie aktorem. Decyzję podjął w liceum. Jest synem przedwojennej aktorki Elżbiety Kowalewskiej. Był związany z kilkoma warszawskimi teatrami: Klasycznym (1960-1961), Dramatycznym (1961-1962), Polskim (1962-1970), STS-em (1970-1973), Rozmaitościami (1974-1977), a od roku 1977 z Teatrem Współczesnym. Wyspecjalizował się w rolach komediowych, a raczej najczęściej takie dostaje. Kiedy na dyplomie muzycznym zaśpiewał „Ach, Ludwiko, miłością płonę dziką” recenzentka napisała, że „oto narodził się nam prawdziwy amant operetkowy”.
Zarówno koledzy, jak i widzowie cenią go za pogodę ducha i optymizm. Teraz możemy go oglądać na scenie Teatru Współczesnego w Warszawie w czterech rolach, jako: Donalda w „Namiętnej kobiecie” Mellor, Pana Kolegę w „Czarownej nocy” Mrożka, w tytułowej roli w „Męczeństwie Piotra Oheya” Mrożka i Pana Cholleya w „Napisie” Sibleyrasa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Robert EL Gendy Q&A

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto