Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Moda na militaria opanowuje świat

Joanna Lamparska
Kiedy Grzegorz Gołębiowski, w cywilu zegarmistrz z wrocławskiej Astry, wraca po pracy do domu, najpierw włącza magnetofon. Z taśmy sączą się radzieckie marsze, a Grzegorz przebiera brudne ciuchy i schodzi do garażu.

Kiedy Grzegorz Gołębiowski, w cywilu zegarmistrz z wrocławskiej Astry, wraca po pracy do domu, najpierw włącza magnetofon. Z taśmy sączą się radzieckie marsze, a Grzegorz przebiera brudne ciuchy i schodzi do garażu. Tam stoi ON

Ma jakieś 30 lat, wciąż nawala i jest najbardziej kochanym autem na świecie. Należący do Grześka gaz 69 ma nawet imię. „Pan” mówi do niego Buran. Oznacza to po rosyjsku gwałtowną zamieć śnieżną i jest również nazwą słynnego wahadłowca kosmicznego, który tylko raz, w 1988 roku, odbył bezzałogowy lot na orbitę. Ekipa wrocławskiego Burana zawsze jest na pokładzie, choć jak burza nie sunie. Sześćdziesiątka to dla starego gazika zawrotna prędkość. Wolne tempo nadaje jednak Grzegorzowi i spółce nieco dostojeństwa, gdy w rosyjskich lub polskich mundurach suną na podbój świata.
– Jesteśmy inni – cieszy się wrocławski zegarmistrz. – Podczas gdy wszyscy gromadzą amerykańskie mundury i samochody, my odtwarzamy armię radziecką. Skupuję sztandary z ZSRR, mam kilka odznaczeń, czapek. Kolekcjonuję też nagrania marszów, rosyjskie zegarki, proporczyki. Mam nawet karabin maszynowy. Gumowy, ale wygląda jak prawdziwy.
Kiedy Grzegorz Gołębiowski jedzie przez miasto Buranem, nie ma człowieka, który by się nie obejrzał. Panowie za autem, panie za właścicielem. Policja za karabinem.
Panny za mundurem sznurem, panowie za wcięciem
130 tysięcy koszul, 65 tysięcy kurtek polowych i prawie 30 tysięcy wiatrówek – to bilans części sprzedanego przez Agencję Mienia Wojskowego tzw. niekoncesjonowanego mienia ruchomego. Od kilku lat trwa moda na militaria. Każdy szanujący się macho, myśliwy, geodeta, archeolog czy wędkarz zanim ruszy w teren, idzie do specjalistycznego sklepu i zaopatruje się w stosowny ekwipunek.
– To się zaczęło jakieś dziesięć lat temu – wspomina Dariusz „Borys” Borysiewicz, współwłaściciel sklepu z militariami we Wrocławiu. – Wtedy, przed rozpoczęciem roku szkolnego, sprzedawaliśmy setki wojskowych plecaków w dwa tygodnie! Bywało, że dziennie schodziły szalone ilości kurtek i wieczorem ze zmęczenia zasypiałem przed progiem domu. 90 proc. towaru to były oryginały, dzisiaj proporcje się odwróciły. Ludzie ciągle szukają militarnych ciuchów, ale rzadko już pytają o ich pochodzenie.
Noszenie munduru stało się modne.
– Młodym ludziom wojsko kojarzy się przede wszystkim z siłą – twierdzi Bożena Uścińska, psycholog. – Dlatego wszelkie atrybuty militarne w jakiś podświadomy sposób wzmacniają ego noszących je osób. Mundur jest tak uszyty, że jego poszczególne elementy podkreślają archetypowe cechy. Zwrócili na to uwagę antropolodzy. Poszerzone ramiona, zaznaczone pośladki. Strój typowego biznesmena wygląda podobnie. Mundur jest męski i działa na kobiety podobnie jak na mężczyzn działa to słynne wcięcie w pasie u pań.
Jednym słowem: za mundurem panny sznurem.
· Zbyszek Cybulski po amerykańsku
– Myślę, że tę militarną modę zaczął Zbyszek Cybulski, który chodził w amerykańskiej kurtce wzór M-43. To było naprawdę coś – mówi Jarosław Kiefer, właściciel sklepu we Wrocławiu. – Wystąpił w niej w "Popiele i diamencie". Wtedy taka kurtka była nie do zdobycia. Prawdziwy boom na militaria zaczął się jednak jakieś trzy, cztery lata temu. Początkowo wszyscy szukali głównie spodni i kurtek z Zachodu, teraz w cenie zaczynają być mundury radzieckie. Zmieniają się realia. Zresztą wystarczy wejść do byle jakiego sklepu. Młodzież ma ogromny wybór, jeśli chodzi o wojskowe stylizacje.
Sklepy z odzieżą wojskową żyją swoim rytmem. Przed wakacjami pojawiają się harcerze. Potem geolodzy, geodeci, archeolodzy. Szefowie niektórych dużych firm kupują dla pracowników buty, czasem koszule, scenografowie zaglądają po potrzebne do produkcji telewizyjnych gadżety. Na okrągło przychodzą kolekcjonerzy i tzw. miłośnicy, którzy niekoniecznie znają się na sprzęcie, ale lubią paradować po ulicy w wojskowych ciuchach.
– To się bierze z miłości do wojska, z niczego więcej – twierdzi Grzegorz Gołębiowski.
– I z wygody – dodaje Jarosław Kiefer. – Miałem tu kiedyś grupę pań, takich około 60 lat, które robią sobie piesze wycieczki. Ale kupował u nas też sweter specjalista ds. wejścia do NATO. Wojsko nie miało tego, co potrzebował. Wielu klientów prosi o coś, co dobrze wygląda, ale nie znają historii tej rzeczy. A mieliśmy ostatnio wełniane szwedzkie spodnie z lat 40.-50., które "grały" w "Pianiście" Polańskiego. W ogóle jest coraz mniej oryginalnych rzeczy, o te z II wojny światowej już bardzo trudno. Nieco łatwiej jest z umundurowaniem amerykańskim.
Andrzej Jarczewski, właściciel wrocławskiej firmy grafiki komputerowej, po mieście jeździ willysem. Takie auto w oryginalnej wersji kosztuje jakieś 30 tysięcy złotych. Andrzej ma na sobie dodatkowe 6 tysięcy. Militarne hobby kosztuje, jeśli powoli zamienia się w – nazwijmy to – „profesjonalną pasję”.
– Jestem członkiem stowarzyszenia Normandia 44 – opowiada Jarczewski, który prowadzi również stronęhttp://www.tommygun.pl/ przeznaczoną dla miłośników ASG, replik broni strzelającej na kulki. – Mamy dwa willysy, ciężarówkę z II wojny światowej, halftrucka i pełne umundurowanie. Broń to oryginały pozbawione cech bojowych. Pozostałe to repliki z Hongkongu lub Japonii. Kolega ma sprzęt z planu "Szeregowca Ryana", ktoś inny kaburę z "Kompanii braci". To, co robimy, bierze się trochę z tęsknoty za zabawami z dzieciństwa, ale także z szacunku dla tych, których działalność rekonstruujemy.
Kiedy Andrzej jedzie w swoim willysie przez miasto, wszyscy się na niego gapią.
– Nie traktuję tego jak szpanerstwa. Po prostu uwielbiam to auto – tłumaczy „amerykański chłopiec”.
Uwielbia coś jeszcze. To zabawa w bezkrwawą wojnę.
Krzaki we włosach potargał wiatr
Wraz z modą na militaria inwazję przeprowadził paintball i tzw. ASG. W wojnę bawi się coraz więcej ludzi. Biznesmeni, prezesi, dyrektorzy i zwykli urzędnicy rozładowują stres wzajemnie strzelając do siebie. Air soft gun, w skrócie ASG to wierne repliki broni palnej, strzelające plastikowymi kulkami. Kopie mają ten sam rozmiar, a nawet wagę, co oryginały. Również właściciel broni na ogół trzyma się określonego stylu. Najczęściej to amerykański, rzadziej rosyjski czy niemiecki mundur. Z ASG bawią się głównie mężczyźni. Mają swoje strony internetowe, zrzeszają się, oznaczają, regularnie spotykają. Wojna może rozgrywać się wszędzie; w lesie za miastem, w sąsiednim bloku – co mało wskazane, bo mieszkańcy lądują potem na kardiologii – na poligonie, lub w opuszczonych wioskach. Najważniejsze, żeby wszystko wyglądało realistycznie, tak jak w życiu.
– To zabawa w śmierć. Ale ciągle zabawa – tłumaczą miłośnicy ASG. Na poligonie czas się cofa. Czują się tak, jakby zagrożenie czaiło się za każdym rogiem. Z jednej strony jest strasznie, z drugiej wiadomo, że nic tu nie dzieje się naprawdę. Nawet misternie powkładane w siatkę na hełmie liście i gałązki są tylko elementem przygody.
– Ta zabawa hipnotyzuje – mówi Andrzej Jarczewski, który chętnie bawi się z ASG. Kiedy ze stowarzyszeniem Normandia 44 stawia się na poligonie, czuje dumę, że jest w mundurze.
– To po prostu inny wymiar przyjemności – twierdzi. – Tu chodzi raczej o wspólnotę z mundurem, a nie o utożsamianie się z wojną. Tak naprawdę słowo wojna kojarzy się jeszcze z II wojną światową, ale dzisiejsze konflikty w Iraku, Czeczenii, byłej Jugosławii to już zwyczajne ludobójstwo.
· Przejażdżka małym czołgiem
Jak na ironię znaczny procent miłośników militarnych ciuchów i akcesoriów nigdy nie był w wojsku.
– Ja też nie, chociaż może mi pani nie uwierzyć dlaczego – śmieje się Dariusz "Borys" Borysiewicz. – W moich czasach ślubowało się na sojusz z Amią Radziecką, a ja tego nie zamierzałem robić. Tak długo nie było mnie pod wskazanymi adresami, aż ze mnie zrezygnowali.
Teraz sytuacja gwałtownie się zmienia. Młodzież widzi w szkołach wojskowych szansę na lepszą przyszłość. Wojsko znowu zaczyna być popularne.
– Stąd być może zwiększone zainteresowanie polskimi mundurami – twierdzi Jarosław Kiefer. – Wiele osób, o dziwo, pyta o odzież wojskową z Iraku. Zaopatrywali się u nas wyjeżdżający do Bazy Babilon żołnierze, którzy chcieli uzupełnić standardowo przydzielony im sprzęt. Ale bywają i zamówienia nietypowe. Jeden z klientów chciał kiedyś kupić dmuchany nocnik. Nawet się nie zdziwiłem, bo szwedzka armia ma przecież dmuchane wanny...
W sumie najważniejsza jest kurtka, bo ją widać najpierw. Potem spodnie, buty, koszula lub T-shirt. Uzupełnieniem militarnego wyglądu jest oczywiście pojazd. Dla delikatniejszych gaz lub uaz, dla bogatszych i bardziej szalonych czołg, scott, ciężarówka. Kolekcjonerzy aut i pojazdów militarnych interesują się nimi zazwyczaj od dziecka. Jest ich niewielu, około setki w całym kraju. Kolekcjonowanie zabytkowych pojazdów staje się coraz bardziej popularne, a nawet modne. Jednak z roku na rok trudniej pozyskać ciekawe pojazdy za rozsądną cenę. Właściciele otwartej niedawno podziemnej trasy turystycznej na Włodarzu w Górach Sowich sporo musieli się natrudzić, zanim udało im się zdobyć stojący dziś przed wejściem do sztolni czołg. Transport takiego potwora jest bardzo skomplikowany, a żelazne bydlę odmówiło do tego posłuszeństwa, gdy już udało się go zdjąć z platformy.
– Ludziom podobają się stroje militarne – twierdzi Jacek Duszczak, przewodnik na Włodarzu.
Cała obsługa trasy nosi wojskowe bojówki, koszulki i kurtki. Podobnie ubierają się zaglądający tu często poszukiwacze skarbów. Polowy strój nie tylko dodaje siły, ale też zapewnia maksymalną wygodę. Kobiety wyglądają w nim podobno niezwykle sexy.
– Podobają mi się dziewczyny w wojskowych strojach – mówi Andrzej Jarczewski. Pewnie z tego powodu żona Andrzeja ma w szafie cały niezbędny sprzęt.
· Kup pan most
Stanisław Radzik, starszy specjalista Wydziału Zagospodarowania Rzeczy Ruchomych Agencji Mienia Wojskowego we Wrocławiu powoli wylicza: sprzedaliśmy około stu uazów, z 60 gazów, prawie sto mostów, na pęczki aparatów telefonicznych na korbkę. Jak się kupi dwa takie telefony to w domu można mieć łączność drutową. Z początku było trudno o klientów, teraz schodzi niemal wszystko. Wojskowy sprzęt to połączenie wygody z funkcjonalnością.
Skąd jednak to gwałtowne zainteresowanie strojem? Bożena Uścińska, psycholog, szuka przyczyn we współczesnym osłabieniu autorytetu ojca, którego albo nie ma w domu, bo ciągle pracuje, albo w domu jest go za dużo, bo nie ma zatrudnienia.
– Polki we wszystkich statystykach wypadają lepiej w konfrontacji z rzeczywistością – twierdzi psycholog. – Dlatego pewien brak wewnętrznej siły panowie, szczególnie ci bardzo młodzi, często nadrabiają zewnętrznym sztafażem. Ale to oczywiście nie reguła.
– Pewnie, że nie – śmieje się Grzegorz Gołębiowski. – Zabawa w wojsko jest po prostu fajna.
Bo czy wesoły czerwonoarmista w rozwalonym gaziku kojarzy się z potęgą?

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto