Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieli to szczęście

Barbara Chabior
Marek Machay – ten, który jako dziecko siedział na kolanach przyszłego papieża, będzie dużo opowiadał swojemu synowi Stefanowi o największym Polaku.
Marek Machay – ten, który jako dziecko siedział na kolanach przyszłego papieża, będzie dużo opowiadał swojemu synowi Stefanowi o największym Polaku.
Spotkania Dolnoślązaków z Ojcem Świętym Rozmowę twarzą w twarz, dialog bez słów, szansę bycia blisko, spojrzenie z daleka lub tylko cenne poczucie obecności, kiedy przejeżdżał obok – to dziś wspominamy, ...

Spotkania Dolnoślązaków z Ojcem Świętym

Rozmowę twarzą w twarz, dialog bez słów, szansę bycia blisko, spojrzenie z daleka lub tylko cenne poczucie obecności, kiedy przejeżdżał obok – to dziś wspominamy, myśląc o Janie Pawle II. Wielu zaznało tego daru losu, który już nikomu więcej się nie przydarzy

Takie spotkania przechodzą do rodzinnych annałów, opowiada się o nich dzieciom, przechowuje skrzętnie zdjęcia. Od kilku dni te pamiątki mają szczególną wartość.

Siedział mu na kolanach
– Niewiele pamiętam: siedzę na barana na ramionach ojca i widzę morze ludzkich głów. Resztę znam z rodzinnych opowieści.
Ten tłum ludzi zjawił się na pogrzebie, który celebrował ksiądz Karol Wojtyła. Było lato 1967 i Marek Machay, dziś wrocławski fotografik, miał prawie cztery lata. Trochę mniej niż dziś jego syn Stefan.
Stefan ma imię po pradziadku, poloniście, dyrektorze szkoły w Krościenku i szefie zespołu folklorystycznego Małe Podhale.
Pogrzeb, na którym zjawiły się takie ludzkie rzesze, był ceremonią pożegnania na krakowskim cmentarzu Zwierzynieckim Ferdynanda Machaya, infułata krakowskiego kościoła Mariackiego, działacza plebiscytowego na Spiszu i Orawie, uczestnika Kongresu Pokoju w Paryżu w 1919 roku, senatora i wuja Stefana (tego starszego). Ferdynand, choć wuj, był dla osieroconego Stefana prawie ojcem. A dla Karola Wojtyły był przyjacielem i mistrzem.
– Infułata, wielkiego przyjaciela krakowskich elit intelektualnych i cichego sponsora zespołu „Tygodnika Powszechnego”, opłakiwało całe miasto – opowiada Marek Machay. – A podczas stypy przygotowanej przez zakonnice zostałem przedstawiony Karolowi Wojtyle jako najmłodszy z Machayów i, jak wynika z rodzinnych opowieści, siedziałem mu na kolanach.
Kościelne koneksje krakowskie przydały się Markowi w czasie, gdy w Krakowie fotografował dla Wydawnictwa Dolnośląskiego wnętrza klasztorów, do których obcy nie mają wstępu. A ta bliska znajomość z Ojcem Świętym to piękna rodzinna anegdota.

Cool ksiądz
– Moje spotkania z Karolem Wojtyłą? Było ich kilka, każde niezapomniane – opowiada Katarzyna Dubowska, geolog, tłumacz języka angielskiego. – Najciekawsze miało miejsce w czasach, kiedy nie był papieżem. W 1977 roku byłam w Pieninach na oazie. Obóz kończył się zlotem wszystkich grup oazowych we Frydmanie, dokąd przeszliśmy kilkanaście kilometrów na piechotę. Zebrało się tam około tysiąca młodych ludzi. Biskup spóźniał się na spotkanie. Było już po mszy, zebrani zaczęli się rozchodzić, kiedy z wielkiego słupa zaczął dobiegać tubalny głos. Bez żadnego nagłośnienia przemawiał człowiek, któremu ktoś pomógł się wdrapać na słup ogrodzeniowy. To nie było kazanie, ale raczej przemówienie. Obracał się na tym murowanym słupku, żartował. Powiedział: „O, proszę, no to już stoję na cokole, żebym tylko nie spadł”. Dopiero później zrozumiałam, że to miało sens. To był biskup Wojtyła, człowiek, który naprawdę stanął na postumencie.
Wrocławianka nie pamięta, o czym mówił przyszły papież, ale przypomina sobie gromkie wybuchy śmiechu w tłumie. I choć potem zdarzyło jej się tkwić na dachu prowizorycznej toalety na Błoniach, by widzieć więcej podczas mszy, tracić dech w ścisku na Partynicach, widzieć pojednanie pielgrzymów z milicjantami obstawiającymi „religijną imprezę”, tamtego Wojtyłę z Frydmana, biskupa czującego się w tłumie młodzieży jak ryba w wodzie, wspomina z największym ciepłem w sercu.

Mówili do Niego
– Bóg zapłać za dopowiedzenie do dzisiejszej celebry – powiedział Jan Paweł II w maju 1997 roku we Wrocławiu, po wysłuchaniu kantaty „Idzie pasterz”.
Te podziękowania przeznaczone były dla profesora Leszka Wisłockiego, kompozytora utworu na dziesięć instrumentów dętych blaszanych i cztery kotły, i autora słów Andrzeja Bartyńskiego. Kantata napisana była specjalnie dla Ojca Świętego i specjalnie na tę okazję – na 46. Kongres Eucharystyczny.
– Dziś myślę, że ta kantata, nawiązująca do góralskich tonów, była najważniejsza w moim dorobku – mówi profesor Wisłocki, wychowawca kilku pokoleń muzyków, kompozytor ponad stu utworów. – I powstała z prawdziwej wewnętrznej potrzeby, z radości.
Była jednym z dwóch utworów napisanych przez ten autorski duet na cześć Karola Wojtyły. Na ich stworzenie mieli kilkanaście dni. Utwór wykonywało ponad tysiąc osób – wielka orkiestra i chór pod dyrekcją Stefana Stuligrosza. „Idzie pasterz” zainteresował telewizję szwajcarską, która nagrała i samą kantatę, i materiał na temat jej powstania. Andrzej Bartyński, wrocławski pisarz i poeta z lwowskim rodowodem, jest znany w Niemczech jako bohater filmu o tym, kim są współcześni wrocławianie.
Słowa pieśni napisał w uniesieniu, jakie towarzyszyło mu wówczas, gdy podczas włoskiej podróży w 1978 roku zaznał niezwykłej sympatii Włochów, rozkochanych w nowym papieżu z dalekiego kraju.
– Mieliśmy wielkie szczęście móc przemówić do Niego. Odpowiedział nam, nawet potem przyszedł list z podziękowaniami z Watykanu. Ale jakoś tak się stało, że do naszego osobistego spotkania w tym zamieszaniu nie doszło – mówią wrocławianie.

Nigdy nie zapomnę
– Był tak blisko. Stałam przy barierkach. Serce biło mi mocno, wszyscy krzyczeli i wiwatowali – przez łzy opowiada pani Danuta Szewczyk. Blisko papieża była w 1998 roku, na pl. św. Piotra.
– Kiedy Ojciec Święty pozdrowił nas ze swojego okna i gdy przejechał koło nas, coś nas porwało – mówi pani Danusia. – Nie zapomnę nigdy tej chwili. Będzie nam go brakowało. Jestem szczęśliwa, że mogłam coś tak niezwykłego przeżyć. Będę o tym opowiadać mojej wnuczce. •

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto