Michał a sprawa polska

Piosenką „Leibe macht Spass” polski zespół „Ich Troje” będzie dziś walczył w finale niemieckich eliminacji do konkursu „Eurowizji”. Nawet, gdyby grupa je wygrała, i tak nie będzie mogła reprezentować Niemiec w konkursie. Po wyborze „Ich Trojga” na reprezentanta Polski, organizatorzy „Eurowizji” postanowili, że jeden wykonawca nie może być jednocześnie kandydatem dwóch krajów.

... w jednym owies, w drugim siano

Początkowo zespół miał startować tylko z Niemiec – tłumaczy Maciej Durczak, menedżer „Ich Trojga”. - Michał Wiśniewski mieszkał w Niemczech od dzieciństwa, tam zdawał maturę, ma niemieckie obywatelstwo. Natychmiast jednak odezwali się fani z pretensjami, dlaczego tak popularna grupa nie ma reprezentować Polski.
Z taką propozycją wyszła też telewizja, jako organizator polskich eliminacji. „Ich Troje” nie mogło się już wycofać z niemieckiej imprezy, związanej z kampanią promocyjną ich pierwszej płyty na tamtejszym rynku. Wiązałoby się to z horrendalnymi karami finansowymi. Zapadła decyzja, że „Ich Troje” wystąpi i w jednym, i w drugim kraju. Z piosenką „Keine Grenze” – w Polsce, a „Liebe macht Spass” – w Niemczech. Regulamin konkursu tego nie zabraniał. Po wygranej w Polsce, rada programowa „Eurowizji” postanowiła, że jest to sytuacja niedopuszczalna. Bo co zrobić, gdyby ktoś wygrał w kilku krajach? Nawet, gdyby „Ich Troje” wyśpiewało dziś zwycięstwo (co jest prawdopodobne, bo zespół prowadzi w rankingach internetowych) – Niemcy będzie reprezentować zdobywca drugiego miejsca.

Zamieszanie telewizyjne

W poniedziałek TVN rozpoczął emisję programu o życiu Michała Wiśniewskiego i jego rodziny „Jestem jaki jestem”. W założeniu tego reality show, kamera ma towarzyszyć im wszędzie, a więc także podczas dzisiejszego występu na scenie w niemieckim Kiel. I tu powstał mały zgrzyt. Prawa do transmisji imprezy ma telewizja publiczna. Tymczasem podczas realizacji programu lider „Ich Troje” jest „własnością” komercyjnego TVN-u, którego interesuje całe jego życie, a więc także koncerty. TVN nie będzie mógł jednak pokazać, jak Wiśniewski z ekipą walczy w niemieckich eliminacjach do „Eurowizji”.

- Na szczęście, w piątki nie ma odcinka programu „Jestem jaki jestem” – mówi wymijająco Durczak.

Gdy tysiące fanów będzie zachwycać się swoim idolem w TVP 1, TVN wyemituje kolejny odcinek „Na Wspólnej”.

Żadnych granic w krytyce

Tymczasem patetyczna, śpiewana w trzech językach i popularyzująca „świat bez granic” piosenka „Keine Grenze” robi furorę. Nie tylko dlatego, że przed referendum unijnym okazała się bardzo na czasie. Innego rodzaju fanów zdobywa w Internecie, gdzie krąży parodia teledysku, w której anonimowy prześmiewca wykorzystał archiwalne zdjęcia z inwazji Niemiec na Polskę w 1939 r. Niemieccy żołnierze, forsujący graniczny szlaban, istotnie zdają się nie uznawać żadnych granic, a jeden z „aktorów”, Adolf Hitler nadaje tu specyficznego smaczku.

- Zespół, na który wylewano już wiadra pomyj, powinien być uodporniony na tego rodzaju żarty – przyznaje Maciej Durczak. - Jednak sprawa tej parodii, zrobionej na pewno nie przez amatora, bardzo nas zbulwersowała i zabolała. Traktujemy to jako neofaszystowski wybryk.

Michał Wiśniewski był już przez przeciwników nazywany faszystą i narodowym zdrajcą, gdy opinia publiczna dowiedziała się, że ma niemiecki paszport. Według menedżera zespołu, Wiśniewski uważa się jednak za prawdziwego Polaka i chciałby rzeczywiście wpłynąć na zmianę stosunku Niemców do Polaków i odwrotnie.