MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Małysz: Nie lubię daleko latać

Wojciech Koerber
Rozmowa z Adamem Małyszem, czterokrotnym zdobywcą Kryształowej Kuli * Opalenizna u Pana jakaś taka niewyraźna. Nie było jeszcze zasłużonych wakacji w ciepłych krajach? - Opalenizna jest, ale taka ogrodowa.

Rozmowa z Adamem Małyszem, czterokrotnym zdobywcą Kryształowej Kuli

* Opalenizna u Pana jakaś taka niewyraźna. Nie było jeszcze zasłużonych wakacji w ciepłych krajach?
- Opalenizna jest, ale taka ogrodowa. Mam w Wiśle dużo pracy, również w ogrodzie, co zresztą bardzo lubię. Dlatego nie było po prostu czasu na urlop. Myślimy o ciepłych krajach i majowym weekendzie, chociaż jest problem z biletami. Gdzieś się jednak pewnie wybierzemy, ale nie lubimy daleko latać (? - red.). Ja mam samolotów po uszy, a żona troszeczkę się boi. Nie wyjeżdżaliśmy również z tego powodu, że niedawno otworzyliśmy w Wiśle galerię z moimi trofeami. Na stałe pracują w niej dwie osoby, a ekspozycja będzie się zmieniać. Jestem tam prawie codziennie i oglądam sobie. Wcześniej wszystkie te medale i puchary trzymałem w piwnicy, a teraz mamy osobny budynek - nieopodal nowego sklepu żony.
* I na jaką sumę ubezpieczył Pan tę galerię?
- Oj, na dużą. Bardzo dużą. Mogę tylko zdradzić, że żadna firma nie chciała w to wejść. Dogadałem się dopiero z moim sponsorem - Generali.
* Poznaliśmy już skład kadry A na najbliższy sezon. Oprócz Pana są w niej same młode wilczki - Hula, Stoch, Żyła i jeszcze młodsi. Nie będzie żadnej bariery? A może brakuje np. kompana Roberta Matei...
- Bariera między nami jest, ale tylko wiekowa. Wiadomo, że ci młodzi chłopcy z początku bywają przestraszeni, ale później wszystko się zaciera. A co do Roberta, to myślę, że on i tak będzie kontynuował karierę.
* Coraz częściej mówi się o tym, że Adam Małysz - by go nadmiernie nie eksploatować i by wytrwał do igrzysk w Vancouver - ma się stać zawodnikiem zadaniowym. Tzn., że ma się szykować pod kątem konkretnych imprez, inne odpuszczając. Jeśli jednak forma będzie wysoka, to chyba lepiej nie odpuszczać i walczyć o piątą Kryształową Kulę...
- Wy, dziennikarze, próbujecie wzbudzić we mnie to napięcie. Mnie nigdy nie przyszłoby do głowy, by liczyć te wszystkie konkursy, statystyki. Najpierw miałem wyprzedzić Ahonena, później Weissfloga, a teraz został jeszcze Nykaenen. Ale to prawda - jeśli pojawi się szansa, by znów zdobyć Puchar Świata, to po prostu będzie trzeba ją wykorzystać. Nic się nie zmienia, zamierzam walczyć z konkursu na konkurs. W minionym sezonie było podobnie. Na półmetku rywalizacji zastanawialiśmy się, czy jechać do Willingen. To ja wyszedłem wtedy z inicjatywą, by nie odpuszczać. Może nie myślałem wtedy o kuli, ale na pewno o pierwszej trójce PŚ. I kilka ważnych punktów tam zdobyłem, które przydały się w końcówce. Jestem już bardzo doświadczonym zawodnikiem i wydaje mi się, że to procentuje. U tych młodych wilczków natomiast w którymś momencie zaczęła być widoczna pewna rezygnacja.
* Dopracował się Pan już mnóstwa przydomków. Które spodobało się najbardziej?
- Myślę, że to, które usłyszałem przy okazji mistrzostw świata w Saporro i konkursu na średniej skoczni - Czarny Batman. Wymyślił je podobno polski trener Kanadyjczyków - Tadeusz Bafia. Ja tego nie słyszałem, ale koledzy mi donieśli i bardzo się z tego śmiali. Skąd się wzięło? Ubierałem się wtedy w taki czarny kombinezon i nieźle mi szło. Podobno Bafia chodził wtedy i mruczał pod nosem - "oho, Czarny Batman. Znów się ubrał w ten swój kostium, nie będzie z nim szans".

On nie może jeździć "gruchotami"
Adam Małysz odwiedził wczoraj Wrocław, by odebrać kolejnego jeepa grand cherokee z salonu samochodowego Erwina Kempy. Identyczny otrzymał w użytkowanie pięć miesięcy temu. - Adam nie może jeździć starymi autami. Dlatego zmieniamy mu je co pół roku - zaznaczył szef salonu. W listopadzie mówił nam, że na podobne może liczyć Otylia Jędrzejczak. I co z nią? - Spokojnie, jestem z Otylią w kontakcie. Na razie nie ma jeszcze pozwolenia na prowadzenie - dodał. My dodamy, że to "stare", półroczne auto Małysza - przebieg 11 tys. km - poszło do ludzi. Za 190 tys. zł (nowiutkie cacko kosztuje 240 tys.) kupiła je oławska firma Nik-Mar. Na karcie gwarancyjnej auta mistrz złożył kupcom - na pamiętkę - swój autograf. - To była normalna procedura sprzedaży - bez żadnych karteczek, że samochód jest po Małyszu. To wyszło dopiero w trakcie rozmów - stwierdził Erwin Kempa. Na allegro.pl za 190 tys. pewnie by się nie powalczyło...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ważna zmiana na Euro 2024! Ukłon w stronę sędziów?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto