Biurokratyczna bezmyślność może zahamować rozwój sokolnictwa – tradycyjnego polskiego sposobu polowań
– Hoduję sokoła i czekam, aż naprawiony zostanie legislacyjny bubel, ale polować nie mogę. Z tego powodu ptak traci swoje naturalne zdolności i formę fizyczną – skarży się Waldemar Lejb.
Zapotrzebowanie na łowne ptaki jest ogromne – mówi Waldemar Lejb z Jawora. – Ale na przeszkodzie stoją urzędnicy – dodaje.
W 2005 roku podczas nowelizacji ustawy Prawo łowieckie skreślono artykuł 4. Stanowił on, że zezwolenia na polowanie z ptakami wydaje minister środowiska. Niestety, w poprawionej ustawie nie ma ani słowa, jaki urząd teraz przejął kompetencje w tej sprawie.
– Zdałem wszystkie egzaminy w Polskim Związku Łowieckim, który nadzoruje sokolnictwo, ale nie wiadomo, kto ma wydać zezwolenia na polowania. To absurd – denerwuje się Waldemar Lejb, jedyny w Legnickiem członek Gniazda Sokolników, czyli myśliwych polujących przy użyciu ptaków drapieżnych. Ma sokoła raroga ułożonego, czyli przygotowanego do polowania na bażanty, ale nie odważy się go wypuścić na polowanie, aby nie być posądzonym o kłusownictwo.
W Polsce sokolnictwo przeżywa renesans, od 1972 roku istnieje w ramach Polskiego Związku Łowieckiego. Skupia ok. 200 pasjonatów z całego kraju. Wszyscy czekają, aż urzędnicy w departamencie leśnictwa Ministerstwa Środowiska się opamiętają i wniosą o poprawienie legislacyjnego bubla.
W Ministerstwie Środowiska nikt nie umiał nam wczoraj odpowiedzieć, kiedy przepisy zostaną poprawione.
Seria pożarów Premier reaguje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?