Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Diablo Włodarczyk: we Wrocławiu zamierzam wygrać, a nie uciekać

Wojciech Koerber
fot. Janusz Wójtowicz
Z Krzysztofem Diablo Włodarczykiem, bokserskim mistrzem świata organizacji WBC w kategorii junior ciężkiej, który w sobotę, 22 września, walczyć będzie w Hali Ludowej w obronie pasa z Francisco Palaciosem, rozmawia Wojciech Koerber.

Kogo Pan tam obijał w Wiśle na ostatnich sparingach?
Czterech ich było, w piątek sparowaliśmy po raz ostatni. Jeden robił nam trochę na przekór, ale generalnie wszystko gra.

Z pewnością męczą Pana pytania o poprzednią walkę z Palaciosem, lecz przed rewanżem nie uciekniemy od nich. Spotkał się Diabeł z Czarodziejem, lecz ani Pan nie chciał strącić rywala do piekła, ani rywal nikogo nie oczarował. Dlaczego był to masaż, a nie walka?
Ciężko mi dziś powiedzieć. Było minęło. Boksuje się tak, jak przeciwnik pozwala i nie zawsze idzie wszystko po naszej myśli. W boksie jest coś takiego jak respekt i szacunek do rywala. On to miał, ja również i tak wyszło. Mam nadzieję, że teraz będzie inaczej. Jadę do Wrocławia wygrać, nie uciekać.

W jaki sposób zamierza Pan to zrobić, bo przecież swego defensywnego stylu - w końcu jednak zwycięskiego - nie da się zmienić ot tak.
Zgadza się. Ale muszę zwiększyć częstotliwość wyprowadzanych ciosów. Częściej bić lewą i chodzić do półdystansu, zadawać ciosy seriami, wychodzić z dołu na górę. Muszę do niego dochodzić, by mieszać dystans z półdystansem. Jeśli to wykonam, będzie super. Jeśli się zamknę, będzie dupa.

Don King, promotor Palaciosa, powiedział ostatnio, że to Pan przegra, bo kłamstwo nie może żyć wiecznie.
King często lubi walnąć coś ni z gruchy ni z pietruchy. On tych swoich zawodników nie szanuje. Potrafią nie boksować po rok czasu, chcą się urywać od niego, uciekać. King nie jest już tak dobry jak kiedyś, gdy można było zarobić przy nim setki tysięcy dolarów. Myśli biznesowo, lecz nie kieruje się dobrem zawodnika, a przede wszystkim swoim.

Jakieś urazy zakłócały ostatnie przygotowania?
Nie, raczej nie. Coś tam z barkiem się działo, braliśmy jakieś zabiegi, ale minie. Jak się wchodzi na ring, to mija.

Bo adrenalina to najlepszy lek uśmierzający ból. Zatem kolejna walka w grudniu, a co tuż po starciu z Palaciosem?
Na pewno polecimy gdzieś z żoną się zregenerować.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto