Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kryptonim Bastion - Kardynał Gulbinowicz otrzyma we wtorek w Instytucie Pamięci Narodowej status pokrzywdzonego

Katarzyna Kaczorowska
FOT. MAGDA KOłODZIŃSKA
FOT. MAGDA KOłODZIŃSKA
Nie tylko dla wiernych z diecezji wrocławskiej drugi lutego 1976 roku był ważną datą. Do ingresu nowego ordynariusza szykowała się też Służba Bezpieczeństwa. Walka o obsadzenie diecezji wrocławskiej trwała dwa lata.

Nie tylko dla wiernych z diecezji wrocławskiej drugi lutego 1976 roku był ważną datą. Do ingresu nowego ordynariusza szykowała się też Służba Bezpieczeństwa.
Walka o obsadzenie diecezji wrocławskiej trwała dwa lata. W listopadzie 1975 r. prymas Polski na spotkaniu ze studentami w warszawskim kościele św. Anny zdradził kulisy konfliktu. Rada Państwa zamierzała zaproponować papieżowi Pawłowi VI swojego kandydata na to stanowisko. Kiedy okazało się, że Watykan nie pozwoli wchodzić sobie w kompetencje, władze przyjęły inną taktykę. Konsekwentnie odrzucały każdą kandydaturę zaproponowaną przez episkopat.
Konflikt z Radą Państwa zakończył się na początku grudnia 1975. 15 grudnia biskup Gulbinowicz przyjął nominację na ordynariusza diecezji wrocławskiej, półtora miesiąca później przejął sukcesje po kardynale Kominku.

Fragmenty akt SB
Informacja nr 2 za okres 15-31 grudnia 1975. Operacja „Bastion”. Wypracowano nową taktykę działania w jakościowo nowej sytuacji operacyjno-politycznej po zamianowaniu ordynariusza diecezji abpa H. Gulbinowicza.
„Bastion”. W wyniku operacyjnego zabezpieczenia uroczystości ingresu nowego ordynariusza uzyskano wstępny materiał do oceny tej osoby oraz istotne opinie niektórych kurialistów dotyczące ewentualnych zmian kadrowych w kurii.
Informacja nr 4 za okres 16-29.02.1976. Kryptonim „Bastion”. Uzyskane wyniki pozwalają na podjęcie działań operacyjnych zmierzających do kształtowania polityki nowego ordynariusza oraz wpływania na działalność hierarchii diecezjalnej.
Kryptonim „Żacy”. Uzyskane materiały ze spotkania duszpasterzy akademickich z udziałem abpa Gulbinowicza potwierdzają jego pozytywny stosunek do działalności duszpasterstwa akademickiego.

Niedoceniony
Arcybiskup postawił nie tylko na rozwój duszpasterstw akademickich, ale i na kontakty ekumeniczne z Cerkwią prawosławną. Niepokój wzbudziło jego spotkanie z pracownikiem ambasady RFN. Zdecydowano się skierować do pracy nowego tajnego współpracownika, który miał zbierać wszystkie informacje dotyczące przyjazdu przedstawiciela Watykanu.
W raporcie nr 20 oficer SB odnotował: „W ostatnich dniach kwietnia kuria wrocławska rozesłała do parafii list episkopatu wyjaśniający stanowisko hierarchii w sprawie zmian wniesionych do konstytucji. List zawiera negatywne akcenty polityczne”. Zmiany w konstytucji to zapis o kierowniczej roli PZPR.
W 1976 r. najgorętszy był czerwiec. Ordynariusz był pilnie obserwowany i odnotowano, że unika publicznych wystąpień. Za to w grudniu na spotkaniu z duszpasterzami akademickimi powiedział (a oficer SB zapisał w raporcie): „Jeśli chodzi o sprawę pomocy robotnikom, to Kościół zawsze pomagał potrzebującym, lecz nie w formie akcji tylko (...) w ramach działalności charytatywnej”.
Na tym samym spotkaniu arcybiskup ostrzegł duszpasterzy akademickich przed prowokacjami SB. Sytuacja stawała się napięta. Duszpasterstwa były inwigilowane, a rząd zaczął zarzucać episkopatowi, że prowadzi działalność polityczną. Ordynariusz wrocławski, któremu episkopat wyznaczył pieczę nad nimi, zastosował metodę obrony, którą potem wielokrotnie wykorzystywał w stanie wojennym: zarzuty nie zostały potwierdzone, a powstały w wyniku uogólnień i mają zupełnie inny charakter. Rozpoznanie operacyjne SB dotyczące arcybiskupa Gulbinowicza było chybione – nie należał do osób, którymi da się kierować.

Przewidujący
Wybór kardynała Wojtyły na papieża okazał się rewolucją nie tylko w Kościele. Kiedy przygotowywano pierwszą pielgrzymkę Jana Pawła II do ojczyzny, wszystkie służby i kościelne, i tajne były w pełnym pogotowiu.
6 maja 1979 na Jasnej Górze odbyło się spotkanie. Raport z niego trafił na biurko naczelnika Wydz. IV Dep. IV MSW. „Gulbinowicz poinformował o szczegółowym programie pobytu papieża w kraju, podkreślając, że ostatnio wieją niekorzystne wiatry – to, co było wcześniej ustalane i zatwierdzone, przestaje być aktualne”.
W raporcie znalazły się słowa o udziale młodzieży we mszy na placu Zwycięstwa. „O godz. 7 na pl. Zwycięstwa Ojciec Św. przemówi do młodzieży. Nie możemy dopuścić, by ten punkt programu został zlikwidowany, bo Ojcu Św. bardzo zależy na spotkaniu z młodzieżą akademicką. (...) Młodzież należy przestrzegać przed prowokacjami. Nie może dojść do rękoczynów, bo wiemy, kto będzie winien i jakie będą konsekwencje. Wiemy, że władze nie wyraziły zgody ani na Wrocław, ani na Piekary Śląskie, ani na Poznań czy dzielnicę Tysiąclecie w Częstochowie. Pod znakiem zapytania stoi Nowy Targ. Musimy postępować mądrze i uważać, aby to, co zostało przedstawione przez Ojca św. i abpa Cassaroliego nie zostało usunięte z programu”.

Nieustępliwy
Pielgrzymka, na której padły pamiętne słowa „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi! Tej ziemi!”, zaowocowała w sierpniu 1980 r.
Wrocławscy hierarchowie z arcybiskupem Gulbinowiczem nie ukrywali poparcia dla Solidarności. W raporcie z listopada 1981 r. oficer SB zanotował: „Abp Gulbinowicz w przemówieniu wygłoszonym (...) 28 bm. wyraźnie podkreślił rolę Solidarności dolnośląskiej, stwierdzając, że jej znaczenie „wykracza poza granice regionu”.
Czas próby rozpoczął się 13 grudnia. Dwa dni później w raporcie SB odnotowano: „Wśród hierarchów wrocławskich panuje przekonanie, że Kościół posiada zaplecze w postaci nowych związków i struktur, co umożliwia wywieranie nacisku na władze w sprawie załatwiania potrzeb Kościoła. Metropolita wrocławski abp Gulbinowicz i bp Dyczkowski jawnie wyrażają sympatię dla NSZZ Solidarność, co wpływa na ocenę i stosunek duchowieństwa. (...) Pomimo stosunkowo korzystnej sytuacji diecezji wrocławskiej i stanowiska kierownictwa Kościoła oficjalnie odcinającego się od elementów antysocjalistycznych, przewidywać należy, że znani z negatywnych postaw księża ulegać mogą wpływom elementów antysocjalistycznych i czynnie włączać się do ich działań, wykorzystując do tego celu bazę i autorytet Kościoła (...)”.
Oficer raportujący zanotował też wyznaczone kierunki działań: „Rozwinąć dwupłaszczyznowo rozpracowywanie księży znanych z negatywnych postaw, podatnych na wpływy elementów antysocjalistycznych, dążąc do ich neutralizacji bądź do kompromitacji w środowisku”.
SB nie wiedziała, że 80 milionów złotych podjętych na początku grudnia z konta dolnośląskiej „S” trafiło do mieszkania ordynariusza. Wiedziała za to, że wprowadzenie stanu wojennego nazwał wojną Polaków przeciw Polakom, że w czasie pasterki w katedrze otwarcie krytykował władze z Wojskową Radą Ocalenia Narodowego na czele, a w styczniu 1982 r. powiedział: „Naród Polski umęczony kryzysem, bezwładem, niezaradnością rządzących nie da sobie założyć kagańca. Przekonali się o tym carowie – dlatego niech to będzie przestrogą dla tych, którzy w dzisiejszych czasach próbują to czynić”.

Zagrożony
Nikt z Wydziału IV zajmującego się inwigilacją duchownych nie mógł już mieć wątpliwości co do postawy arcybiskupa Gulbinowicza. Rozpoczęła się gra. We Wrocławiu odbywały się msze za ojczyznę gromadzące tłumy, księża wygłaszali patriotyczne kazania, oficer przeprowadzał rozmowę ostrzegawczą z ordynariuszem, a on mówił, że nie ma wpływu na księdza Stanisława Orzechowskiego, bo ten zawsze był niesubordynowany. W 1984 r., kiedy na mocy amnestii z więzienia wyszli Władysław Frasyniuk, Józef Pinior i Piotr Bednarz, arcybiskup spotkał się z tym pierwszym. SB skrzętnie to odnotowała.
Tzw. normalizacja była pozorna. W maju 1984 r. w Złotoryi spalono samochód ordynariusza. Kuria nie wydała oficjalnego komunikatu w tej sprawie.
19 października 1984 r. zaginął ks. Jerzy Popiełuszko. Za zamachem na jego życie stali ci sami ludzie, którzy usiłowali zastraszyć metropolitę Gulbinowicza.
Ciało zamordowanego kapłana odnaleziono 30 października.
Z raportów SB wynika, że księża nie ukrywali, iż ta zbrodnia wzmocni Kościół. Jakby na dowód, w jednym z raportów oficer SB odnotowuje, że w dniu pogrzebu ks. Popiełuszki sprzedano we Wrocławiu 12 tysięcy biletów do Warszawy.

Słowo na adwent
Materiały dotyczące ordynariusza diecezji wrocławskiej są rozproszone. SB nie założyła mu osobnej teczki, choć był pod stałą obserwacją. Jeden z ostatnich raportów jest z 18 grudnia 1989 r. „Któż z nas mógł przed rokiem spodziewać się, że odbędą się w Polsce częściowo niezależne wybory, że osiągniemy w nich wszystko to, co było możliwe do osiągnięcia, a dotychczas rządzący Narodem ludzie będą musieli oddać władzę nowemu rządowi, na czele którego stanie wierzący katolik, człowiek, do którego mamy pełne zaufanie (...).” – zapisano słowo na adwent kardynała Gulbinowicza. •

Z krzesła nie spadłem
Rozmowa z ks. kardynałem Henrykiem Gulbinowiczem
• Po śmierci kardynała Kominka stanowisko ordynariusza diecezji wrocławskiej przez dwa lata było nieobsadzone. Prymas Wyszyński robił wszystko, aby nie objął go kandydat wybrany przez peerelowskie władze.
– Kardynał Wyszyński na sesjach episkopatu przekazywał bardzo ogólnie, że są trudności. Że kilku kandydatów zostało przedstawionych, ale wszystkich odrzucono i że nie możemy się zgodzić, by władze desygnowały ordynariuszy, bo to jest przeciwko tradycji Kościoła i prawu kościelnemu. Szczegółów tej różnicy zdań z władzami prymas jednak nie przedstawiał. On był zawsze bardzo dyskretny. Nawet o wrogu zawsze starał się powiedzieć coś pozytywnego. A jak już nie było nic dobrego do powiedzenia, to milczał.
Owszem, chodziły jakieś plotki. Jeden z biskupów pomocniczych diecezji pelplińskiej powiada do mnie: „To prawda, że ty idziesz” – tu użył bardzo niecenzuralnego słowa – „do tej diecezji?”. Ja wtedy do niego: „Słuchaj, nie mam szans. Ty jesteś bliżej, lepiej znasz niemiecki”. Ale byłem spokojny, bo uważałem, że sprawa mnie nie dotyczy.

• Dlaczego?
– 8 lutego 1970 roku w farze białostockiej prymas, il principe, stanął z właściwą sobie godnością i powiedział o mnie między innymi: „Daję wam biskupa na 40 lat”. W obecności prawie 6000 wiernych, a ja uważałem, że prymas wie, co mówi. No i byłem święcie przekonany, że już będę wśród swoich. Wiedziałem też, że diecezja wrocławska to nie jest miejsce dla biskupa, który zaczyna swoją drogę. Ogromna, wtedy ponad 3 i pół miliona ludzi, wymagała i wiedzy, i doświadczenia.

• Ale Paweł VI i prymas Wyszyński uznali, że Jego Eminencję należy zabrać z Białegostoku i przenieść na drugi koniec Polski, do Wrocławia.
– Otrzymałem list, w którym bardzo lapidarnie, wiedzieliśmy, że korespondencja jest kontrolowana, prymas zapraszał mnie na Miodową.
Kardynał mnie poprosił do gabinetu. On był zawsze charmant, więc otworzył drzwi i każe mi wchodzić pierwszemu. „Eminencjo, ja, szary biskup...”. Usłyszałem zdecydowane „proszę!”. Nie znosił sprzeciwu, wielcy ludzie mają to do siebie. Wszedłem. Prymas usiadł na swoim miejscu, a ja vis-a-is niego. I wtedy przypomniała mi się pewna rozmowa.

• Z prymasem?
– Nie, przypomniał mi się mój biskup Adam Sawicki. Został wyniesiony do godności biskupa po powrocie z łagrów sowieckich, ale najpierw rządził parę lat jako wikariusz kapitulny, aż wreszcie Paweł VI mianował go administratorem apostolskim diecezji białostockiej. Co roku byłem u niego z wizytą. I podczas jednego z takich spotkań biskup Sawicki opowiedział mi o swojej nominacji: „Prymas siedzi, patrzy mnie w oczy, a później się uśmiecha i mówi, że ma obowiązek przekazania od papieża, żeby przyjąć zgodę kanoniczną na sacrę biskupią dla Białegostoku. A ja szuść z krzesła i patrzę, że leżę pod stołem u prymasa!”. I te „szuść” przypomniało mi się wtedy na Miodowej.

• Jego Eminencja też spadł z krzesła?
– Nie, ale usłyszałem, bo formuła jest zawsze taka sama, podobne słowa. Zdziwiłem się. Prymas powiedział, że nareszcie, po pertraktacjach trwających dwa lata, władze godzą się, bym poszedł do pracy do Wrocławia. A ja wtedy: „Proszę Jego Eminencji to chyba niemożliwe!”. „Dlaczego?”. „No bo ksiądz kardynał publicznie powiedział, że daje biskupa do Białegostoku na 40 lat! No to co teraz?”. Prymas popatrzył na mnie: „Pamiętam, co powiedziałem. Sprawa wymaga zmian”.
Dla mnie to była wielka niespodzianka. Nie znałem nikogo z Dolnego Śląska, byłem tu zaledwie kilka razy. Powiedziałem prymasowi, że to jest chyba ponad moje siły, że jestem wschodniak i czy zwyczajnie dam radę. On powiada: „Dwa lata diecezja jest bez biskupa, nareszcie się zgodzili. I co? Ksiądz weźmie to na sumienie?”. No, kto by wziął? Poprosiłem więc o jedno „Jeżeli ksiądz prymas uważa, że potrafię tę służbę dla Kościoła spełnić, a będę miał od Waszej Eminencji zapewnienie, że ilekroć będą trudne sytuacje, to mnie wesprze, no to w imię Boże”.

• rozmawiała Katarzyna Kaczorowska

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto