MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Król James, czyli śladami Michaela Jordana

(ML)
W czwartek początek finału ligi NBA: Spurs – Cavaliers (relacja w Canal+, godz. 1.30 w nocy) Najwspanialszy koszykarz wszech czasów – tak zwykle mówi się o Jordanie.

W czwartek początek finału ligi NBA: Spurs – Cavaliers (relacja w Canal+, godz. 1.30 w nocy)

Najwspanialszy koszykarz wszech czasów – tak zwykle mówi się o Jordanie. Jego pozycji nie zmienił ani potężny niczym olbrzym Shaquille O’Neal, ani błyskotliwy strzelec Kobe Bryant, ani grający niemal jak bezbłędna maszynaTim Duncan. Może to jednak zrobić LeBron James.
Podobieństw pomiędzy Jordanem a Jamesem jest wiele.
Grają z takim samym numerem – 23, obaj kochają wygrywać i mieć piłkę
w decydujących momentach. A do tego jeszcze podobnie układa się ich
kariera.
Blisko 20 lat temu Jordan odmienił ekipę Chicago Bulls, sprawiając, że
stała się najbardziej rozpoznawalnym zespołem sportowego świata. Teraz to samo w Cleveland robi LeBron James. Tyle tylko że jest skuteczniejszy. O ile bowiem w Chicago kibice szybko zaczęli chodzić „na Jordana”, to jednak na mistrzostwo trzeba było czekać lata – konkretnie aż 7 sezonów.
James już w czwartym roku na zawodowych parkietach wprowadził Cavaliers do pierwszego w historii tego klubu finału ligi.
Jordan w drodze na szczyt długo nie mógł poradzić sobie z lokalnym rywalem –Detroit Pistons. Gdy już jednak ich pokonał, nie chciał oddać mistrzostwa.
Przed rokiem Cavs polegli w rywalizacji z Tłokami. Teraz jednak – mimo że
po dwóch meczach Kawalerzyści przegrywali 0-2 – zdołali pokonać wyżej notowanego rywala 4-2.
A ten niesamowity mecz numer 5? Nawet Jordan nie zaliczył takiego finiszu
jak James w kluczowym meczu z Pistons. Lider Kawalerzystów zdobył 29
z ostatnich 30 punktów, jakie zdobyła cała jego drużyna (w całym meczu 48
oczek). To on rozegrał decydującą akcję i w końcówce drugiej dogrywki zdobył punkty, które otworzyły drogę do raju – wielkiego finału.
Wreszcie mecz szósty, w którym w decydującej kwarcie – w cieniu
agresywnie krytego Jamesa – szalał na parkiecie Daniel Gibson (31 punktów, z tego 19 w ostatniej kwarcie, która dała zwycięstwo Cavs). A czy
nie w podobny sposób punkty na wagę mistrzostwa NBA zdobywali John
Paxson czy Steve Kerr z Chicago Bulls?
Na koniec jeszcze porównanie marketingowe. James, zanim rozegrał
pierwszy mecz na zawodowych parkietach, podpisał kontrakt z firmą Nike
za 100 milionów dolarów. Oni szybko wiedzieli, z kim mają do czynienia. Nie ma się co dziwić – ta marka zyskała światową sławę dzięki... Michaelowi Jordanowi.
Nie da się jednak ukryć, że wszystko co najważniejsze wciąż przed Jamesem. Po pierwsze musi zdobyć tytuł. A w finale czeka na niego maszyna do wygrywania – czyli zespół San Antonio Spurs.
Po drugie – musi utrzymać się na szczycie, co jest o wiele trudniejsze. Dopiero wtedy będzie mógł być porównany do „Jego Powietrznej Wysokości”...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jaga i Śląsk powalczą o mistrza!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto