Koszykówka to gra zespołowa, ale o wyniku często decydują wielkie indywidualności.

Najdłużej piłkę w rękach mają rozgrywający i od nich w decydującej mierze zależą zwykle losy meczów. W dolnośląskich zespołach ekstraklasy z liderami jest w tym sezonie spory problem

BOT Turów Czekając na króla Yanna
W Zgorzelcu najwięcej zależało od Daryla Greene'a. Amerykanin przyszedł do ligi polskiej z koszykarsko egzotycznej Finlandii, ale śmiało można powiedzieć, że to jeden z najlepszych transferów Turowa. Za stosunkowo niewielkie pieniądze drużyna zyskała silnego rozgrywającego, który potrafi dobrze podać piłkę i celnie rzuca z dystansu. W obronie bywa już z nim różnie.
Jednak wiele w zespole ma się zmienić. Wraz z powrotem do Zgorzelca Yanna Mollinariego j kibice oczekują zmiany stylu gry zespołu. Tylko czy rzeczywiście wszystko będzie wyglądało tak jak przed rokiem, gdy król Yann na parkiecie rządził i dzielił?
Nie jest to takie oczywiste. Mollinari – pomimo słabszej dyspozycji we Francji – nie stracił pewnie wiele ze swoich umiejętności. Nie zmienił się jako gracz. Ale bardzo zmieniła się drużyna. Jest zdecydowanie bardziej ofensywna, trener ma do dyspozycji wielu specjalistów od zdobywania punktów. Wydaje się, że Turów potrzebuje zawodnika, który ten potencjał uruchomi, kreując grę, a nie sam weźmie się za rzucanie. Czy takim graczem jest Mollinari? Od odpowiedzi na to pytanie w dużej mierze zależą wyniki ekipy Mariusza Karola. Bo jeśli Francuz nie przestawi się na inny styl gry, jeśli będzie chciał pełnić tę samą rolę, co przed rokiem, to mogą być z tym problemy.

Era Śląsk Swanson, czyli problem
W Erze Śląsku wszystko miało w tym sezonie zależeć od i Dante Swansona. – Amerykanin to przynajmniej 30 procent naszego zespołu – mówił trener Tomasz Jankowski. Rzeczywistość pokazuje, że tak nie jest. Na szczęście. Bo gdyby forma Amerykanina miała decydować o wynikach Śląska, to wrocławianie na pewno nie mieliby na koncie tylu zwycięstw.
Swanson z pewnością zaczął sezon słabo i w tej chwili w niczym nie przypomina wielkiego lidera Astorii czy Anwilu. Przede wszystkim stracił szybkość i bardzo rzadko wygrywa pojedynki jeden na jednego. A na tym zwykle bazował. Trenerzy Śląska wierzą jednak, że to tylko efekt kontuzji, których Amerykanin doznał w okresie przygotowawczym. To było jednak już ponad 2 miesiące temu. A formy jak nie było – tak nie ma. Zdarzają mu się co prawda wyjątkowe popisy strzeleckie – jak choćby 7 trójek w rywalizacji z Kotwicą – ale zdobywanie punktów to dla rozgrywającego tylko jedno z zadań. Kreowanie gry i wykorzystanie partnerów jest równie ważne, a w wielu przypadkach nawet ważniejsze. A z tym jest spory problem.
Dobrze, że we wrocławskim zespole można liczyć też na innych graczy. Swoje pięć minut miał Denis Korszuk (choć ostatnio nie ma udanych występów), trzy razy błysnął Ante Kapov, drużynę może poderwać Maciej Zieliński, a wciąż wszystkich zadziwia bezczelnością i pewnością w grze oraz skutecznością Kamil Chanas. Wreszcie świetny mecz rozegrał Robert Skibniewski. Dzięki tym graczom słabsza dyspozycja Swansona jest mniej widoczna. Ale do poważniejszych sukcesów Śląsk potrzebuje lidera z prawdziwego zdarzenia. Swanson może nim być. Ale na pewno nie w dyspozycji z początku sezonu...
Weatherspoon w Polonii Warszawa
Amerykański rozgrywający i Janavor Weatherspoon, który przed tygodniem rozstał się z Turowem, w najbliższą sobotę zadebiutuje w barwach Polonii Warszawa. Weatherspoon zastąpi w tym zespole innego byłego gracza ekipy ze Zgorzelca – Branduna Hughesa j, który po znokautowaniu Dawida Witosa w czasie ligowego meczu z AZS-em w Koszalinie został zawieszony
na 3 miesiące oraz ukarany grzywną w wysokości 10 tysięcy złotych. Drużyna ze stolicy zrezygnowała więc z jego usług i sprawdzi Janavora (zawodnik przejdzie kilkudniowe testy).