MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Koncept z kalendarza - Swoje ścienne kalendarze mają siostry zakonne, myśliwi i siatkarki

Krzysztof Kucharski
Czy na okładce snobistycznego kalendarza firmy Pirelli, znanego z artystycznych aktów młodych i pięknych kobiet, można się znaleźć mając 72 lata? Oczywiście, że tak.

Czy na okładce snobistycznego kalendarza firmy Pirelli, znanego z artystycznych aktów młodych i pięknych kobiet, można się znaleźć mając 72 lata? Oczywiście, że tak. Jeśli ktoś nazywa się Sofia Loren

Kalendarz to jest coś, co może wisieć na ścianie, stać na biurku lub wygodnie leżeć w kieszeni. To coś, według czego orientujemy się, że dziś jest piątek, 5. dzień stycznia roku 2007, a imieniny obchodzą – Igor i Flawia. Przyjęła to zdecydowana większość na świecie, choć nie wszyscy, jakby się wydawało. Początki kalendarza dosłownie były ciężkie.

Słoneczne Wrota i inne
Dla pewności, żeby go nikt nie zniszczył, pierwszy kalendarz na świecie nie nadawał się do powieszenia na ścianie, bo sam był kawałkiem kamiennej ściany. Majowie wykuli go prawdopodobnie już w XV wieku p.n.e. Tkwi, jak tkwił, w Tiahuanaco nad jeziorem Titicaca w dzisiejszej Boliwii. Przez dziesiątki stuleci był najdokładniejszy. Dzielił rok też na 365 dni. Ten kamienny nazywany jest Słonecznymi Wrotami.
Każda kultura przypisana do konkretnego obszaru ziemi miała praktycznie swój kalendarz. Następny, o którym koniecznie trzeba wspomnieć, pojawił się dopiero w roku 45 p.n.e. Juliusz Cezar wziął sobie do pomocy egipskiego astronoma Sozygenesa, który wykonał lwią część obliczeń i tak powstał kalendarz od cesarza nazywany potem juliańskim. W nim rok miał już 12 miesięcy i zaczynał się 1 stycznia. Przez trzy kolejne lata rok liczył sobie 365, a w czwartym roku – 366 dni.
Aż trudno uwierzyć, że w Anglii kalendarz juliański przetrwał do roku 1752, w Rosji porzucono go dopiero w roku 1918, a w Kościele prawosławnym trwa do dziś. Tymczasem już w roku 1582 doprecyzował cesarski kalendarz papież Grzegorz XIII. W tym czasie kalendarzami posługiwał się głównie kler, bo też dostawał je wydrukowane po łacinie razem z mszałami, modlitewnikami, brewiarzami i ustalonymi datami świąt.

Potęga Krakowa
Pierwszy kalendarz wydrukowany w Krakowie złożył w roku 1473 Kasper Straube, wędrowny drukarz z Bawarii. Wtedy też ukazał się pierwszy kalendarz ścienny. Wreszcie pierwszy kalendarz w języku polskim wydała w roku 1516 oficyna Jana Hallera, a Kraków na setki lat stał się kalendarzową potęgą, większą od Wiednia i Heidelbergu, gdzie na początku XVI wieku wydawano kalendarze pod tytułem „Practica Cracoviensis”.
W XVII wieku po Krakowie pałeczkę przejął Zamość i jego akademia. W roku 1737 w Wilnie pojawiły się pierwsze kalendarze kieszonkowe, w których wyczytać było można o „rewolucjach rocznych, lunacjach, zaćmieniach słońca, herezjach, zakonach, królach polskich, dniach narodzin panów i inne rzeczy ciekawie do politycznych rozmów służące”. W XIX i XX wieku prawdziwą furorę zrobiły kalendarze ścienne. Najpopularniejszy był mały (ok. 12x7 cm) składający się z 365 albo 366 karteczek do wyrwania i dobrymi radami po drugiej stronie.

Pirelli najsłynniejszy
Kalendarzem, do którego wzdycha większość panów i snobów obu płci, są wydawane od 1964 roku dzieła sztuki fotograficznej przez firmę Pirelli.
Zawiera fotografie najwybitniejszych mistrzów obiektywu oraz aktorek i modelek z całego świata. W tym roku migawką operował znakomity duet: Inez Van Lamsweerde i Vinoodh Matadin, a w jednym i tym samym pokoju przed obiektywami mistrzów kładły się na tym samym łóżku wspaniałe kobiety i aktorki: Sofia Loren, Penelope Cruz, Hilary Swank, Naomi Watts oraz najmłodsza Lou Doillon. Co roku kalendarz Pirellego otrzymują tylko VIP-y z kilkudziesięciu krajów świata.

Lavazza show
Od 15 lat goni Pirellego firma Lavazza. Dla jej kalendarza fotografowały takie sławy jak: Helmut Newton, David LaChapelle, Elliott Erwitt, Erwin Olaf oraz Ellen von Unwerth. Kalendarza Lavazzy także nie można nigdzie kupić, a limitowane egzemplarze otrzymują jedynie wybitni ludzie kultury w wybranych krajach. Zdjęcia tegoroczne są dziełem Eugenio Recuenco, który odniósł wiele sukcesów w dziedzinie fotografii mody i reklamy, m.in. został wyróżniony Nagrodą Fotograficzną ABC, a za Playstation zdobył Złote i Brązowe Lwy na Festiwalu w Cannes w 2005.

Siostry jak gwiazdy
Czy kto spodziewał się w tym roku kalendarza z... zakonnicami. Rzecz jasna nie rozebranymi. W sesjach siostrzyczkom i duetowi fotografików – Małgorzacie Pióro i Ryszardowi Węglarzowi – towarzyszyła zawsze siostra przełożona. Na tuzinie kalendarzowych kart pojawiły się: służebniczki dębickie, karmelitanki bose, siostry Matki Bożej Miłosierdzia, zmartwychwstanki, felicjanki, sercanki, urszulanki, służebniczki starowiejskie, szarytki, serafitki, albertynki i nazaretanki – wszystkie z Krakowa. Jest też krótka informacja na temat poszczególnych zgromadzeń z ich skondensowaną historią, charyzmatem i możliwością kontaktu. Czasami nie jest to takie łatwe. Autorka zdjęć opowiadała dziennikarzom, że karmelitanki bose fotografowała przez... kraty, bo nie kontaktują się one ze światem zewnętrznym. Takiego kalendarza w Polsce jeszcze nie było.

Tylko w licytacji
Kilka operatywnych osób z Częstochowy, która mogłaby być stolicą polskiej siatkówki wpadło na pomysł wydrukowania kalendarza z naszymi siatkarkami -mistrzyniami Europy. Bez żadnej golizny, bo cel jest bardzo zbożny. Kalendarz ma charakter unikatowy. Wydrukowany został tylko w 777 ponumerowanych egzemplarzach i sprzedawany będzie wyłącznie na licytacjach, a pieniądze trafią do chorych i potrzebujących dzieci. Pierwszy sprzedał ten kalendarz Kuba Wojewódzki w swoim programie za 4496 zł. Nasze Złotka fotografował z zapałem w trakcie zgrupowania Piotr Dłubak z interesującym efektem.
To nie koniec różnych funkcji, które dziś spełniają kalendarze. Specjalne drukowane kalendarze ścienne mają wędkarze, myśliwi, bo na przykład ci ostatni skąd by wiedzieli, że do samic większości dzikich zwierząt, zamieszkujących nasze lasy, strzelać mogą tylko do 15 stycznia. Dziś rodzajów kalendarzy mamy ze sto.
Każdy kalendarz, także ścienny, był i jest rzeczą mądrą i praktyczną. Nawet, gdy więcej na nim biustów niż słów. •

od 7 lat
Wideo

Temat aborcji wraca do Sejmu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto