Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kominek: Nigdy nie chciałem pisać dla plebsu

Arek Gołka
Arek Gołka
Kominek często pisze o modzie i wypoczynku
Kominek często pisze o modzie i wypoczynku kominek.es
O przepisie na sukces w Internecie, celibacie i życiu z bloga rozmawiamy z Tomkiem Tomczykiem, który stworzył postać Kominka.

Niektórzy mówią o nim "król blogerów". Wielbiciele stworzyli wokół jego bloga odrębną społeczność. Dzięki osobistej popularnośc Kominek na koszt Burger Kinga zwiedzał USA, a także jako jedyny Polak odwiedził siedzibę Facebooka. Żeby udzielać się na jego blogu lub w ogóle się z nim skontaktować, trzeba zapoznać się ze specjalnym regulaminem. Na jednej ze swoich stron opublikował rozmowę m.in. z Andrzejem Lepperem i Januszem Korwin-Mikkem. Przebiera również wśród ofert reklamowych.

Kominek to postać w niektórych kręgach wręcz kultowa. Rozmawialiśmy z nim 30 czerwca w trakcie Social Media Day Poland we Wrocławiu. Był największą gwiazdą tego spotkania (czytaj: Social Media Day Poland: Blogersi - walka o piątą władzę).

Był Pan wcześniej dziennikarzem, a od wielu lat zajmuje się Pan wyłącznie blogowaniem. Skąd ta zmiana?

Główną motywacją dla mnie było to, że ludzie chcieli mnie czytać. Mając dwa blogi, którymi musiałem się zaopiekować, zwyczajnie nie wystarczyło mi czasu na dziennikarstwo. W sumie bardzo żałuję tego, bo od dwóch lat nie piszę tekstów prawie wcale. Czasami tylko znajduję sobie dorywczą robotę po to, żeby opublikować jakiś artykuł. Tęsknię trochę za klimatem redakcyjnym i chętnie jeszcze bym gdzieś popisał, nie tylko na swoim blogu. Chociaż kiepsko wygląda sytuacja z wolnym czasem, więc na pewno nie na etacie.

Ile średnio czasu poświęca Pan tygodniowo na blogowanie?

24 godziny na dobę. Tylko wtedy, kiedy nie śpię, nie poświęcam czasu moim blogom. Tak naprawdę to nie polega tylko na tym, że po prostu wrzuca się wpisy. Trzeba też sprawdzić, jakie są komentarze i reakcje, pomyśleć nad kolejnymi wpisami. Chociaż takiej czystej pracy nad blogiem staram się nie poświęcać więcej niż dwie godziny dziennie. To jest tak, że kiedy idę ulicą i widzę kamień na chodniku, zastanawiam się automatycznie, czy to nie jest świetny pomysł na tekst. 

Na początku swojej internetowej działalności postawił Pan na kontrowersyjność. Łamał Pan tabu, obrażał ludzi, używał wulgaryzmów i opisywał swoje seksualne przygody. Czy w popkulturowej rzeczywistości jest to jedyny sposób, żeby się wybić?

Ktoś mądry kiedyś powiedział, że dzisiaj krzykiem zdobywa się świat. Jest w tym dużo prawdy. Wybijają się albo ci, którzy głośno i dobrze krzyczą, albo ci, którzy mają jakiś talent. Ja połączyłem te dwie cechy i dlatego udało mi się wybić. Jednak od trzech lat nie ma u mnie takich treści jak wcześniej. Nie ma tego Kominka, który mnie wypromował. Piszę całkowicie inne teksty. Żeby się utrzymać na szczycie, potrzebowałem trochę talentu, który, jak mi się wydaje, na szczęście posiadam. 

No właśnie, z biegiem czasu bardzo Pan złagodniał. Odnoszę wrażenie, że nigdy nie było Panu po drodze z poprzednim wizerunkiem oraz koniecznością reagowania na wulgarne komentarze.

Tak, ma Pan rację. Jeśli pisałem teksty na poziomie licealisty, to nie mogłem się spodziewać, że będą mnie czytali profesorowie. Na co dzień musiałem radzić sobie z marginesem społecznym. Czytelnicy dawnego Kominka to nie byli ludzie najwyższych lotów. Dlatego właśnie zmieniłem wizerunek. Chciałem pisać do ludzi może niekoniecznie gruntownie i dobrze wykształconych, ale trzymających jakiś tam poziom i nie zachowujących się jak plebs. 

Czy z blogów i zamieszonych na nich reklam można w ogóle wyżyć?

Nie, żyję na chlebie i smalcu (śmiech). A poważniej, żyję na jakiejś tam średniej krajowej, czasami wpadnie więcej pieniędzy. Nie ma szans wyżyć z blogowania. Więcej można zarobić, sprzedając butelki.

Na blogu nie toleruje Pan ludzi z nadwagą, szczególnie kobiet, a także nie rozmawia z internautami, stosującymi emotikonę ":P". Czy to wszystko robi Pan na serio czy to tylko prowokacja?

Nie przypominam sobie, żebym kogoś testował. Jednak to prawda, że nie wszystkie opinie i sformułowania na blogu są moje, czasami prezentują one różne punkty widzenia. Jeśli rzucam jakąś konkretną tezę, opinię czy pomysł, w stylu własnego współczynnika otyłości, jest to zupełnie przemyślane i strzelam tutaj bez pudła. To ma się przyjąć na blogu i spodobać czytelnikom.

Ale zakazuje Pan wstępu na swoją stronę ludziom, którzy według tego współczynnika są zbyt otyli.

Nie, absolutnie nie należy tak na to patrzeć. To jest tylko zabawa słowem, pewna konwencja i w żadnym stopniu nie należy się do takich poleceń stosować. Trzeba wiedzieć, że one są i to wszystko.

Pisze Pan, że żyje w celibacie. Z drugiej strony prezentuje się Pan jako ekspert w relacjach damsko-męskich. Coś tu nie gra.

Jest w tym pewna sprzeczność, przyznaję (śmiech). Gdybym powiedział o co chodzi, to zbyt wiele mógłbym wyjaśnić. To nie jest tak, że ja oszukuję swoich czytelników, pisząc o celibacie, a żyjąc inaczej. Opisując to, że nie mam rodziny ani dzieci, mówię prawdę. Natomiast mam zasadę, żeby nie łączyć Kominka ze swoim prywatnym życiem.

A w jakim jest Pan wieku?

Nigdy nie skończę trzydziestki.

Czy pańskim zdaniem bloger jest w stanie dorównać mediom elektronicznym w kształtowaniu opinii czytelników?

To jest dosyć złożona sprawa. Tradycyjne media - przynajmniej oficjalnie - są obiektywne, natomiast bloger z definicji jest subiektywny. Bloger może wygrywać ciekawszymi opiniami w starciu z tygodnikami opinii, może lepiej sprzedać tekst. Ale przegrywa zasięgiem, bo nie ma takiej możliwości. Przeciętny portal newsowy ma sto czy tysiąc raz większy niż on zasięg. Bloger, który notuje 500 czy tysiąc czytelników dziennie, jest już popularny, ale jest niczym w porównaniu z tygodnikiem, notującym ponad sto tysięcy nakładu. Jeszcze za wcześniej, aby porównywać naszą wpływowość.

To kwestia czasu?

Myślę, że tak. Osobiście, gdybym zarządzał jakimiś większymi mediami, obserwowałbym blogerów i starał się podkupywać co lepszych. Jeżeli ktoś ma ciekawą opinię, a na dobrą opinię zawsze jest popyt, lepiej go wziąć do siebie. Trudno powiedzieć, w jakim kierunku to pójdzie. Z jednej strony prasa umiera, z drugiej mówi się, że blogi również i przejmuje je Facebook. Ale w końcu też ktoś będzie musiał go zastąpić. Jedno jest pewne: zawsze będzie popyt na dobrą treść i dobrego autora.  

Dziękuję za rozmowę.


Czytaj też:

Politycy chcą ocenzurować sieć? Internauci: Welcome in China
Regiopedia - twój region w sieciAquapark - Wrocławski Park Wodny [godziny otwarcia, ceny]Przystanek Woodstock 2011 [program]
Nowe Horyzonty 2011Rozkład jazdy MPK WrocławKąpieliska i baseny we Wrocławiu

Opublikuj materiał i wygraj nawet 500 zł!

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto