Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kolejny problem z "labiryntem": Wygrał bitwę, ale nie wojnę

Redakcja
- Obroty w handlu spadły u mnie ze 180 tys. zł do 110 tys. zł – mówi Jan Skwierawski. – Urzędnicy jednak wciąż nie dali za wygraną i dalej mnie męczą.

Problemy Jana Skwierawskiego z biurokracją rozpoczęły się w momencie wybudowania przy ulicy Kołłątaja Orlika. W Szczecinie istnieje przepis, który zakazuje sprzedaży alkoholu o zawartości powyżej 4,5 procent (z wyjątkiem piwa) w odległości mniejszej, niż 100 metrów. Przedsiębiorcy do szczęścia zabrakło 10 metrów. Odmówiono mu udzielenia koncesji.


Labiryntem po wino i wódkę czyli jak ominąć przepisy (zobacz wideo)


– Znalazłem sposób i postanowiłem obejść te durne przepisy – mówi pan Jan. - Wydłużyłem drogę. Kupiłem drewniane płotki, mocne śruby i przed sklepem wybudowałem labirynt. Gdybym tego nie zrobił – mógłbym zwinąć interes. Odległość wynosiła niewiele ponad 101 metrów. Wszystko już było zgodne z przepisami.

Początkowo labirynt budził sensację. Chwalono pomysłowość przedsiębiorcy, cięgi wśród mieszkańców zbierali urzędnicy. Wtedy jeszcze obroty Skwierawskiego wynosiły 180 tysięcy złotych miesięcznie. Stali klienci nie byli jednak do końca zadowoleni. Po kilku tygodniach obroty w handlu spadły do 110 tysięcy złotych.

- Może i na początku było to zabawne, ale teraz już nie jest – mówi Skwierawski. – Teraz praktycznie wychodzę na zero. W ubiegłym roku zapłaciłem wszystkich podatków 160 tysięcy złotych. Miasto przecież przeze mnie nie traci, płacę im za dzierżawę terenu. Ludzie przestali do mnie przychodzić, a urzędnicy dalej chcą mnie zniszczyć.

Kilka tygodni temu do handlowca zapukał listonosz, który przyniósł kolejne pismo. Tym razem Skwierawski dostał nakaz rozebrania labiryntu. Dlaczego? Przed jego postawieniem nie wystąpił do magistratu o pozwolenie. Demontaż miał przeprowadzić w ciągu 30 dni.

- Oczywiście, że tego nie zrobiłem – mówi. – Gdybym posłuchał – straciłbym automatycznie koncesję. Wtedy mógłbym się pakować. Napisałem odwołanie do urzędu, ale nie dostałem jeszcze żadnej odpowiedzi. Po wydłużeniu drogi spadła przestępczość. Nawet policjanci mówią, że popierają takie inicyatywy, bo zwiększają bezpieczeństwo. Wcześniej przed sklepem przesiadywało mnóstwo pijaków, było kilka interwencji policji w miesiącu. Od wybudowania labiryntu nie było żadnej. Jest kompletny spokój.

Skwierawski nie zamierza się poddawać. Nie wyklucza, że sprawa znajdzie swoje rozstrzygnięcie w sądzie. Wciąż jednak liczy na pozytywną odpowiedź z urzędu. Tymczasem otrzymał ją odnośnie innego wniosku.

- Chciałem, by zmieniono w uchwale odległość, jaka powinna obowiązywać od miejsca sprzedaży napojów zawierających powyżej 4,5 procent alkoholu (z wyjątkiem piwa – przyp. red.) do m.in. boisk szkolnych – mówi, pokazując nam dokumenty. – W innych miastach jest zdecydowanie mniejsza. Proponowałem 50 metrów lub wykreślenie z uchwały zapisu mówiącego o boiskach. Odpowiedź oczywiście była odmowna.

W uzasadnieniu napisano, że inicjatywa ustawodawcza przysługuje grupie co najmniej 400 mieszkańców wpisanym do stałego rejestru wyborców. Skwierawski rozważa więc kolejny fortel.

- Kto wie, być może przejdę się po firmach by złożyły podpisy pod moim wnioskiem – mówi. – Wcześniej jednak poczekam na odpowiedź odnośnie postawionego przeze mnie labiryntu. Mam nadzieję, że będzie pozytywna.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto