Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kogo wyszukują Google z Wrocławia

Jerzy Wójcik
Robert Adach - pracownik dublińskiego oddziału amerykańskiej firmy Google Fot. Jerzy Wójcik,
Robert Adach - pracownik dublińskiego oddziału amerykańskiej firmy Google Fot. Jerzy Wójcik,
Rozmowa z Robertem Adachem, który współtworzył wrocławski oddział Google. Cały czas się Pan uśmiecha. Google płaci swoim pracownikom za udawaną radość? - Nie muszę nic udawać, jestem zadowolony.

Rozmowa z Robertem Adachem, który współtworzył wrocławski oddział Google.

Cały czas się Pan uśmiecha. Google płaci swoim pracownikom za udawaną radość?
- Nie muszę nic udawać, jestem zadowolony. W Irlandii znalazłem swoje miejsce na ziemi po tym, jak wcześniej kilka lat pracowałem w firmach, które nie do końca mi odpowiadały.

Gdzie to było?
- W Polsce, w Warszawie. Tam skończyłem stosunki międzynarodowe, po studiach przez ponad rok podróżowałem. Po powrocie do kraju zatrudniłem się w raczkującej wtedy agencji reklamowej. z czasem firma się rozrosła, ale ja nie widziałem tam dla siebie miejsca. I już nawet nie chodzi o zarobki, tylko o atmosferę w pracy i brak możliwości rozwoju. Jakieś trzy lata temu postanowiłem wyjechać.

Od razu było Google?
- Nie, nie, wtedy ich siedziba w Dublinie jeszcze nie istniała. Robiłem wiele rzeczy, ale skończyło się na Google. To jest moja pierwsza poważna praca w Irlandii.

I nie ciągnie Pana do Polski?
- Trochę tak, ale przecież to niecałe trzy godziny podróży samolotem i spokojnie można się wybrać na weekend. Zresztą ostatnio w Polsce, a konkretnie we Wrocławiu, spędziłem trzy miesiące.

Jak było?
- Świetne miasto. Bardzo dużo dobrze wykształconych i pełnych energii ludzi. Przez te kilka miesięcy miałem okazję rekrutować nowych pracowników do firmy, poza tym prezentowaliśmy swoją ofertę na Politechnice Wrocławskiej. Studenci przyjęli nas ciepło. Widać, że mają świadomość, że praca w Google może być dla nich szansą.

Jak ich Pan przekonywał do swojej firmy?
- Nie musiałem, wszyscy znają lub słyszeli już o specyfice tej pracy. Nam nie brakuje chętnych. We Wrocławiu pełną parą ruszamy dopiero w przyszłym roku. Do tego czasu staramy się wyłowić naprawdę najlepsze osoby. Wykształcone, ale także takie, które mają otwarte głowy, są kreatywne i poza pracą mają jeszcze jakieś inne hobby.

To takie ważne?
- Przy rekrutacji nie ma obowiązku, by mieć udokumentowaną pasję. Jednak większość pracowników już zatrudnionych we Wrocławiu to rzeczywiście nietuzinkowi ludzie. Jedna osoba, zanim zaczęła dla nas pracę, zajmowała się organizowaniem festiwali filmowych, inna pracowała jako tłumacz dla jednej z kopalni, poza tym podróżowała dużo po Afryce. Inna ma na swoim koncie poważną publikację z dziedziny socjologii. Są wśród nas miłośnicy ekstremalnych sportów, jak nurkowanie z rekinami, a także tacy, których pasją jest gra na skrzypcach.

Przygrywając, umilają wam pracę?
- Niekoniecznie.

Ale przecież firma Google słynie z tego, że pracuje się na dużym luzie?
- To prawda, ale trzeba pamiętać, że to mogłoby przeszkadzać innym. Jednak jest to miejsce pracy. Luz, owszem, jest, ale wszystko ma swoje granice. Chodzi tu głównie o to, że nie jesteśmy na siłę przywiązani do swojego stanowiska pracy. Jeżeli komuś znudzi się siedzenie przy biurku, może pójść położyć się na sofie i pomyśleć w spokoju. Może w każdej chwili zrobić sobie kawę czy herbatę, coś przekąsić. Jeśli chce się na chwilę wyłączyć, bez problemu może zagrać w bilard czy piłkarzyki. To jest coś, czego nie ma w innych firmach, gdzie pracownik jest skazany na siedzenie po kilka godzin, często w jednym miejscu.

A jedna piąta czasu poświęcanego na własne projekty? Google bardzo się tym chwalą…
- I słusznie, bo nie spotkałem się z tym nigdzie indziej. Ale nie polega to na tym, że ktoś stoi nad tobą z zegarkiem i mierzy czas. Każdy odpowiada za gospodarowanie swoim czasem, wie co ma zrobić na dziś, a co na jutro.

Coś mi się wydaje, że stół bilardowy postawiony w polskiej firmie niejednemu pracownikowi zburzyłby nawet najmisterniej ułożony plan dnia…
- To kwestia przyzwyczajenia i odpowiedzialności za swoją część pracy. Tu w Dublinie są ludzie z różnych stron świata, sporo Polaków, a jednak wszyscy potrafili się do tego przyzwyczaić. Moim zdaniem, taki sam system pracy sprawdzi się też we Wrocławiu. Zadania są rozdzielone tak, że trafiają do stosunkowo niewielkich, kilkuosobowych grup. W takiej grupie lepiej się myśli i pracuje. A z drugiej strony wiesz, że jeżeli pracujesz z trzema, czterema osobami, twoja rola jest równie ważna, co reszty. Dlatego nie chcesz nawalić i szybko uczysz się dyscypliny oraz dobrej organizacji pracy. A to procentuje tym, że masz więcej czasu dla siebie.

A Pan ma?
- Miałbym, gdyby nie pomysł, że zacznę tutaj, w Irlandii, drugie studia.

W weekendy?
- Nie, w trakcie tygodnia.

Studiuje Pan w nocy?
- Nie, we wtorki i w czwartki. Wtedy wychodzę trochę wcześniej z pracy. Mam taką umowę z moimi przełożonymi i nikt nie robi mi z tego powodu problemów. Najważniejsze, żeby wywiązywać się ze swoich obowiązków.

Nie planuje Pan powrotu do kraju?
- Jeśli wrócę do Polski, to z Google. Na razie jednak nie ma takiej decyzji. Teraz priorytetem jest skończenie studiów, potem zdecyduję, co dalej. Być może będzie to Wrocław. Nie miałbym nic przeciwko, by tu zamieszkać. To jest niesamowite uczucie, kiedy wracasz do kraju z firmą, do której wyjechałeś pracować za granicę, a ja uczestniczyłem w zakładaniu wrocłaskiego biura.

Co by Pan poradził osobom, które chcą zdobyć pracę w waszym biurze we Wrocławiu?
- Nie bać się całego procesu rekrutacji. Jest tak zorganizowany, że nikt nie będzie zmuszony czekać godzinami w kolejce przed drzwiami, za którymi siedzi znudzony pracownik. Gdy już dojdzie do rozmowy, postarajcie się pokazać, że praca w tej firmie jest dla was ważna, ale nie jest jedyną rzeczą, którą chcecie robić w życiu. Jeśli macie ochotę pracować w Google, to może się spotkamy.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto