Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kilka słów o Schleswigu-Holsteinie

Aleksander Masłowski
Aleksander Masłowski
Siedemdziesiąt lat temu stał już w gdańskim porcie "Schleswig-Holstein", niemiecki okręt szkolny, który zasłynął jako główny winowajca tego wszystkiego, co się tam później wydarzyło.

"Schleswig-Holstein" był w 1939 r. okrętem o wartości niemalże muzealnej. Zwodowany został w 1906 r. w stoczni Germania w Kilonii. Były to czasy, kiedy statek, zjeżdżając z pochylni był już mocno przestarzały, bowiem technika morska przeżywała wówczas niebywały rozkwit. W dwa lata po wodowaniu wszedł do służby w Kaiserliche Marine jako okręt liniowy.

Największą bitwą, w jakiej wziął udział jeszcze jako względnie nowoczesny okręt była Bitwa Jutlandzka, po niemieckiej stronie nazywana "Bitwą w Skaggeraku". Bitwa ta, jedyna wielka bitwa morska I wojny światowej miała miejsce na przełomie maja i czerwca 1916 r. Bitwę uznaje się za nierozstrzygniętą. Ogółem kosztowała życie ponad ośmiu tysięcy ludzi, a podwodna kolekcja wraków uzupełniona została w jej wyniku o 25 eksponatów.

"Schleswig-Holstein" wyszedł z niej względnie cało, z jednym zaledwie trafieniem i kilkoma ofiarami wśród załogi. Echa bitwy długo odzywały się w świadomości tych, którzy ją pamiętali lub brali w niej udział. W Gdańsku jej śladem była przedwojenna nazwa placu, obecnie poświęconego biskupowi O'Rourke. Echo jej pojawia się również np. w "Blaszanym bębenku" Grassa, kiedy to osobnik łapiący węgorze przy pomocy końskiego łba, z rozrzewnieniem wspomina, jakie to wspaniałe węgorze można było złapać na Bałtyku po bitwie w Skaggeraku.

Koniec I wojny światowej, oprócz tego że był końcem pewnego kształtu świata, oznaczał również likwidacje marynarki cesarskiej. Pobitym Niemcom zwycięskie mocarstwa pozwoliły zachować zaledwie kilka okrętów. Były to okręty o niezwykle długiej historii służby - bez wyjątku warte objęcia opieką konserwatorską, jako zabytki techniki. Należał do nich Schleswig-Holstein. Nie mając zbytniego wyboru, jego to właśnie wyznaczono na okręt flagowy marynarki wojennej Niemiec, wówczas znanych pod nazwą "Republiki Weimarskiej".

A skąd wziął się w Gdańsku w końcu sierpnia 1939 r.? By to wyjaśnić trzeba cofnąć się o ćwierć wieku, ponownie w czasy I wojny światowej. W sierpniu 1914 r. w Zatoce Fińskiej odbyła się bitwa między okrętami rosyjskimi i niemieckimi. Jedną z ofiar tej potyczki był niemiecki krążownik "Magdeburg", który w ogólnym zamęcie wszedł na mieliznę. Aby zapobiec jego wpadnięciu w ręce wroga wydano rozkaz wysadzenia go w powietrze. Rozkaz wykonano tak sprawnie, że oprócz zatopienia okrętu, przedwczesna detonacja zabiła również 14 marynarzy.

Tym właśnie marynarzom poświęcono pomnik na Cmentarzu Wojskowym w Gdańsku. Tradycją okresu międzywojennego stały się coroczne wizyty niemieckich okrętów wojennych, których załogi w rocznicę zatonięcia "Magdeburga", składały wieńce pod pomnikiem marynarzy. W tym właśnie celu przybyć miał do Gdańska okręt Kriegsmarine. Początkowo miał to być "Königsberg", ostatecznie jednak zawinął do gdańskiego portu "Schleswig-Holstein".

Uroczystości odbyły się 25 sierpnia 1939 r. Pozostało jeszcze kilka dni na przygotowanie się do realizacji faktycznego celu wizyty. Niezwykle ciekawym jest to, że ten właśnie pomnik istnieje do dziś, podczas gdy dziesiątki innych nie dotrwały do naszych czasów.

Okrętowi, który w tym czasie nie był już od czterech lat flagowym okrętem Kriegsmarine, powierzono zadanie, dzięki któremu przeszedł do historii, jako ten, który rozpoczął II wojnę światową, najstraszniejszą w dotychczasowej historii świata. Zadanie to polegało na wykonaniu przygotowania artyleryjskiego do ataku piechoty na polską placówkę na Westerplatte.

Trzeba tu zaznaczyć, że strzały ze "Schleswiga" nie były w rzeczywistości pierwszymi strzałami II wojny światowej, jednakże znaczenie propagandowe, jakie atakowi i obronie przypisały obie strony konfliktu sprawiło, że to właśnie miejsce i te właśnie strzały uznawane są za symbol rozpoczęcia wojny. Inna rzecz, że bez dużej przesady można akcję artyleryjską okrętu na Westerplatte uznać za najgorsze strzelanie w historii niemieckiej marynarki wojennej.

A potem był świt 1 września i szturm i polała się krew ludzi, którzy wierzyli, że walczą o "sprawiedliwość dziejową". A wierzyli w to święcie po obu stronach. Ale o tym już za dwa dni będzie można szczegółowo i rozmaicie przeczytać w dowolnej gazecie i dowolnym serwisie informacyjnym w internecie.

A jakie były dalsze losy okrętu? Zdążył jeszcze wziąć udział w ataku na Danię, a konkretnie w zajęciu Nyborga w 1940 r., a potem nadal pełnił funkcję orkętu szkolnego, by w końcu zostać pływającymi koszarami, przycumowanymi do nabrzeża w Gdyni. Kiedy zaczęły się naloty na spokojne dotychczas okolice Gdańska, okręt przezbrojono na pływającą baterię artylerii przeciwlotniczej. W 1944 r. trafiony bombami z angielskich samolotów spłonął i osiadł na dnie gdyńskiego portu.

Ale nie dane mu było na tym zakończyć trzydziestosześcioletniej kariery. Rosjanie wydobyli go tuż po wojnie i zabrali jako łup wojenny. Ostatnim epizodem istnienia okrętu była funkcja celu ćwiczebnego, w którym to charakterze był siekany pociskami aż do roku 1955, by w końcu spocząć na dnie Bałtyku, gdzie leży do dziś.

**Raport:

Obchody 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej w Gdańsku

**

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto