Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kierowcy wieźli śmierć

Zygmunt Mułek, Przemysław Ziółek
Fot. Roman Bernadzikowski Rozpędzone audi, które przewróciło się na bok, zmiażdżyło 29-letnią Monikę Nieradko. Jej 6-letni syn Gracjan walczy w szpitalu o życie.
Fot. Roman Bernadzikowski Rozpędzone audi, które przewróciło się na bok, zmiażdżyło 29-letnią Monikę Nieradko. Jej 6-letni syn Gracjan walczy w szpitalu o życie.
DOLNY ŚLĄSK Sześć osób zginęło w wypadkach drogowych, dwie walczą o życie w szpitalach Tragiczny weekend na drogach Dolnego Śląska. Pod Legnicą zginęła pięcioosobowa rodzina, we Wrocławiu – matka 6-letniego ...

DOLNY ŚLĄSK Sześć osób zginęło w wypadkach drogowych, dwie walczą o życie w szpitalach

Tragiczny weekend na drogach Dolnego Śląska. Pod Legnicą zginęła pięcioosobowa rodzina, we Wrocławiu
– matka 6-letniego dziecka. Jej synek jest w stanie krytycznym

Wrocław, piątkowy wieczór, kilka minut po godzinie 20. Rozpędzone audi tuż za skrzyżowaniem ulicy Pilczyckiej z Królewiecką przewróciło się na bok i staranowało dwie matki, które z kilkuletnimi dziećmi szły na pobliski cmentarz zanieść kwiaty. Jedna z nich w ostatniej chwili zdołała odepchnąć swoją 8-letnią córkę, Anię. Dzięki temu obie przeżyły. Są
w szpitalu.
29-letnia Monika Nieradko, która szła z 6-letnim synkiem Gracjanem, nie zdążyła uciec. Samochód dosłownie ją zgniótł. Miała zmiażdżoną twarz, kręgosłup i miednicę. – Lekarzom nie udało się uratować mojej córki. Zmarła – opowiada Zbigniew Nieradko. Jest w szoku.
– Gracjan, mój wnuk, walczy o życie. Ma pękniętą czaszkę i obrzęk mózgu. Przed chwilą zadzwonili do nas ze szpitala i powiedzieli, że jest w stanie agonalnym – pan Nieradko nie może powstrzymać łez. – Mamy nadzieję, że wyjdzie z tego – dodaje po chwili.

Tuż po wypadku próbowaliśmy się dowiedzieć, co się wydarzyło i co mamy teraz robić. Wreszcie o drugiej w nocy policjant zadzwonił do prokuratora. Rozmawiał krótko. Powiedział nam tylko, że ten odłożył słuchawkę – mówi roztrzęsiony. – Gdyby nie świadkowie, nie wiedziałbym nawet, jak zginęła moja córka. Nie wiedziałbym, że kierowca wyprzedzał inny samochód i że wskazówka prędkości po wypadku zatrzymała się na 130 km/godz. – dodaje ojciec kobiety.
Na razie wiadomo tylko, że 23-letni kierowca audi był trzeźwy. Przeżył wypadek. Jest w szpitalu.

Przeraźliwy pisk hamulców
Sobota, tuż po godz. 12, ulica Popowicka we Wrocławiu. W przechodzącego przez pasy 74-letniego mężczyznę uderzył rozpędzony peugeot.
– Jego kierowca jechał jak wariat. Próbował wyhamować, ale nie udało mu się – opowiada Ewa, kioskarka, która widziała wypadek. – Uderzenie było tak silne, że mężczyzna kilka metrów przeleciał
w powietrzu.
– Pisk hamulców był przeraźliwy. Słyszałam go w domu, chociaż mieszkam dwa bloki stąd – dodaje Maria Kapa.
Kierowca zatrzymał auto dopiero kilka metrów za pasami. Szyba samochodu była wgnieciona kilkanaście centymetrów w głąb. Dookoła leżały zakrwawione zakupy starszego pana, to, co pozostało po okularach i części ubrania. Lekarze wczoraj nie dawali mu szans na przeżycie.

Jechali na wakacje
Niedziela, godzina 3.37. Remontowana autostrada A4, dwa kilometry za zjazdem na Legnickie Pole. Strażacy z Legnicy, którzy przyjechali na miejsce tego wypadku, byli wstrząśnięci tym, co zobaczyli. W seacie toledo zginęła pięcioosobowa rodzina – dwie dziewczynki, 13-letnia i 3-letnia, ich 11-letni brat oraz rodzice: 38-letni ojciec i o cztery lata młodsza matka. Byli mieszkańcami Jastrzębia Zdroju na Górnym Śląsku.
– Prawdopodobnie jechali na wakacje – mówi młodszy kapitan Wojciech Huk z legnickiej straży pożarnej. – Dookoła miejsca wypadku walały się letnie stroje, klapki i dziecięce maskotki. To było naprawdę straszne.
Tragedia rozegrała się na odcinku autostrady, po którym kierowcy jeżdżą jednym pasem. Seat toledo jechał w kierunku granicy. Na prostym odcinku drogi auto zjechało na drugi pas, wprost pod nadjeżdżającego tira.
Kierowca ciężarówki, 46-letni mieszkaniec województwa mazowieckiego, zapewniał, że próbował uciekać na pobocze, gdy nagle zauważył, że seat jedzie na zderzenie czołowe.
Nie było śladów
– Ciężarówka zostanie przebadana przez ekspertów, którzy sprawdzą, czy była sprawna – mówi Sławomir Masojć, rzecznik legnickiej policji.
– Na razie jeszcze nie ustaliliśmy przyczyny wypadku. Obawiam się, że będzie to bardzo trudne.
Według ekspertów, z którymi rozmawialiśmy po wypadku, auta nie jechały zbyt szybko, najwyżej 70 kilometrów na godzinę. Przy zsumowaniu daje to jednak prędkość 140 kilometrów na godzinę. W takich sytuacjach pasażerowie aut osobowych nie mają szans. Siła uderzenia jest zabójcza.
– Tir wgniótł bok samochodu na głębokość metra – opowiada Wojciech Huk. – Nikt z pasażerów nie miał szans na przeżycie. Takie zderzenia są najbardziej niebezpieczne. Nigdzie nie zauważyłem śladów hamowania. Do wypadku doszło o paskudnej porze. Nad ranem kierowca mógł zasnąć, jezdnia była mokra, mógł więc wpaść w poślizg.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto