Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kaźmierczak: Cieszę się, że trafiłem do Śląska

Mateusz Wierzgacz
Mateusz Wierzgacz
Z Przemysławem Kaźmierczakiem rozmawiamy o pobycie w portugalskim FC Porto, a także o reprezentacji, Śląsku i pomocy chorym dzieciom.

**Jesteś zawodnikiem, który może poszczycić się bardzo bogatym CV. Doskonale znasz ligę portugalską, w której spędziłeś praktycznie cztery lata. Przepaść dzielącą Lige Sagres i Ekstraklasę widać gołym okiem. Z perspektywy zawodnika może to wyglądać trochę inaczej.**

Przede wszystkim zdecydowanie różni się przygotowanie zawodników pod względem technicznym i taktycznym. W Portugalii wszystko jest poukładane. Wchodząc na boisko wiedziałeś, czego dokładnie od Ciebie oczekuje w danej chwili trener i drużyna. W Polsce nie we wszystkich klubach to funkcjonuje, co niewątpliwie jest wielkim mankamentem.

Czy uważasz, że od 2006 roku, wtedy gdy odszedłeś z Pogoni Szczecin do Boavisty Porto do powrotu w 2010 coś się zmieniło w kwestii organizacji i zarządzania polskimi klubami?

Myślę, że tak. Nasze zespoły są lepiej przygotowane taktycznie. Organizacja i zarządzanie zdecydowanie się poprawiły, choć nie jest jeszcze to, czego można się spodziewać na Zachodzie. Wszystko idzie w dobrym kierunku i oby tak dalej.

Co czułeś, gdy okazało się, że przechodzisz do obecnego mistrza Portugalii – FC Porto, uczestnika elitarnej Ligi Mistrzów? Ten transfer był owocem dobrej gry w barwach Boavisty, lokalnego rywala biało-niebieskich.

Zgadzam się. Pierwszy sezon w Portugalii nie był łatwy, ale za to udany. Uważam, że dosyć szybko wkomponowałem się w tamtejszy klimat i ligę. Zagrałem parę dobrych spotkań. Bez wątpienia w aklimatyzacji pomógł mi fakt, że razem ze mną grał Rafał Grzelak. Bardzo miło wspominam tamten czas.

Co do transferu do Porto. Na początku nie mogłem w to uwierzyć. Dopiero po podpisaniu kontraktu i po pierwszym treningu dotarło do mnie, gdzie się znajduję. To było coś niesamowitego. Spotkałem w szatni ludzi, za których płaci się niebotyczne sumy. Dotknąłem czegoś wielkiego. Zachwycał mnie fakt, że u boku takich piłkarzy wiele będę mógł się nauczyć. Atmosfera w klubie była magiczna.

Pobyt w FC Porto pod względem czysto piłkarskim, czyli ilości minut spędzonych na murawie, ilości spotkań w pierwszej „11” był udany?

Nie do końca. Na pewno nie tak sobie to wyobrażałem. Miałem trochę większe oczekiwania odnośnie mojej gry. Przede wszystkim pierwsza część sezonu była ciężka. Dopiero w końcówce drugiej rundy zacząłem częściej pojawiać się na boisku.
Wystąpiłem też w Lidze Mistrzów, ale to był tylko jeden mecz. Nie jestem minimalistą, więc w pełni mnie to nie zadowoliło.

Zdobycie mistrzostwa Portugalii i występ w Champions League były pozytywnymi aspektami pobytu w FC Porto. To był Twój debiut w tych elitarnych rozgrywkach. Można powiedzieć, że debiut jak z bajki, ponieważ rozpocząłeś spotkanie w wyjściowym składzie i asystowałeś przy jedynej bramce Twojego zespołu, której autorem był Lisandro Lopez (obecnie gwiazda francuskiego Olympique Lyon).

Dla takich chwil trenuje się całe życie. To jedno z moich najlepszych wspomnień. Coś nie do opisania…

Warto dodać, że był to występ przeciwko Liverpool’ovi na Anfield Road.

To potęgowało moją radość. Każda minuta spędzona na murawie podczas tego meczu była ukoronowaniem mojej ciężkiej i wytężonej pracy, której poświeciłem bardzo, bardzo wiele czasu, sił i nerwów. To spełnienie marzeń z mojego dzieciństwa.

Po tym, jak nie zdołałeś wywalczyć miejsca w pierwszej „11” „Smoków”, zostałeś wypożyczony do Derby County. Pobyt na Wyspach uważasz za stracony?

Nie sądzę, by był to stracony czas. Wręcz przeciwnie. Bardzo się cieszyłem, że trafiłem do Derby. Pierwsza runda bardzo udana, trener stawiał na mnie. Czułem się potrzebny i grałem, co jest niewątpliwie dla piłkarza najważniejsze.
Później przyszła zmiana trenera, mały konflikt, do tego doszedł jeszcze uraz mięśnia, co negatywnie wpłynęło na liczbę moich występów. Mimo to, uważam ten pobyt za cenne doświadczenie.

Po powrocie do Porto opuściłeś Estadio Dragao i trafiłeś do Vitorii Setubal.

Tak, tak. Moim priorytetem były regularne występy, więc zdecydowałem się przejść do Vitorii. Oczywiście mogłem zostać w FC Porto i siedzieć kolejny rok szczycąc się, że gram w jednym z najlepszych klubów Europy, ale to nie miało większego sensu.

Wypełniłeś roczny kontrakt z tym klubem i odszedłeś. Dlaczego?

Miałem oferty z Portugalii, Anglii z Championship (zaplecza Premier League), jednak nie były one do końca satysfakcjonujące. Po drugie kierowałem się dobrem rodziny, która jest dla mnie najważniejsza.

Wróciłem i nie żałuję. Śląsk to klub z przyszłością, nowy stadion prawie gotowy, a sam Wrocław to piękne miasto. To wszystko mnie tutaj przyciągnęło.

Nie boli Cię to, że teraz znajdujesz się na Oporowskiej 62?

W ogóle nie myślę w tych kategoriach. Nie warto aż tak karmić się tymi wspomnieniami, bo to nie na tym polega. Oczywiście fajnie, że doświadczyłem czegoś takiego, ale absolutnie nie wolno ciągle wracać do tamtych czasów. Takie zachowanie nie pozwoliłoby mi skupić się na grze w barwach Śląska. Jestem profesjonalistą i liczy się dla mnie to, co jest tu i teraz.

Jesteś graczem nietuzinkowym. Przypomnij czytelnikom, co się stało dziewiątego czerwca 2007 roku.

Niech pomyślę (śmiech).. Hmm... A tak wiem! Wtedy odbył się mecz gwiazd ligi portugalskiej i światowej piłki przeciwko przyjaciołom Luisa Figo. To właśnie słynny Portugalczyk zaincjował to spotkanie i od niego dostałem zaproszenie. Niesamowita sprawa.

Na boisku zmieniłeś Zinedine’a Zidane’a.

Tego również nie zapomnę do końca życia. Po meczu wszyscy zawodnicy spotkali się przy jednym stole na uroczystej kolacji. Udało mi się uciąć krótką pogawędkę z Figo. Równy z niego gość. Niezwykle miły. Pamiętam jeszcze, że siedziałem wtedy na przeciwko Josepa Guardioli! (obecnego trenera FC Barcelony).

**Czy rozdział kadry jest dla Ciebie zamknięty? Dziewięć występów z białym orzełkiem na piersi okraszonych 1 golem to nie jest chyba Twój szczyt marzeń?**

Temat reprezentacji jest dla mnie tematem ciągle otwartym. Jak będę się dobrze prezentował w klubie i utrzymam wysoką formę to sądzę, że zostanę zauważony przez sztab kadry. Wszystko tak naprawdę zależy od koncepcji i wizji selekcjonera.

Wiem, że był nawet w FC Porto, ale wiele się tam nie nagrał. Nie dysponuje parametrami, które są w najwyższej cenie; ja wolę piłkarzy mniej sztywnych, mniej drewnianych – stwierdził w grudniu Franciszek Smuda. Uważasz, że to sprawiedliwa ocena Twojej osoby?

Praktycznie w ogóle nie czytam gazet, więc te wieści słyszę pierwszy raz. Twierdzę, że nie jest to sprawiedliwa ocena mojej osoby. Jednak każdy ma swoje zdanie, żyjemy przecież w wolnym, demokratycznym kraju.

**Minęło pół roku od momentu Twojego przyjścia do Śląska. Co możesz powiedzieć o postawie zespołu w rundzie jesiennej?**

Nie jesteśmy do końca zadowoleni, ponieważ liczyliśmy na więcej. Dwa pierwsze mecze, okej – zdobyliśmy cztery punkty, natomiast pięć następnych pojedynków to katastrofa. Raziliśmy nieskutecznością, co w głównej mierze przełożyło się na takie, a nie inne wyniki. Teraz znajdujemy się w środku tabeli i możemy sobie tylko gdybać o tym, co już było.

Przyszłość wiążesz ze Śląskiem czy zamierzasz powtórnie szukać szczęścia w silnych zachodnich klubach?

Podpisałem tutaj kontrakt, który zamierzam wypełnić. Jednak nie wykluczam ponownego wyjazdu w razie oferty, który zadowalałaby mnie i Śląsk. Teraz absolutnie o tym nie myślę. Po wiecznych tułaczkach chcę w końcu zagrzać gdzieś na dłużej miejsca. Wrocław i Śląsk doskonale do mnie pasują.

Nie uważasz, że zanotowałeś przysłowiowy krok w tył przechodząc do Śląska?

Nie myślę w tych kategoriach. Cały czas mam swoje ambicje i plany. Dobrze mi tutaj, odczuwam ciągły głód treningów, więc wszystko jest jak należy.

Kaźmierczak – Mila. Zabójczy duet?

(Śmiech) Na pewno w drugiej części rundy tak. Chociaż piłki bite przez Sebastiana równie często odnajdywały Piotrka Celebana. Wszystkie gole są efektem mozolnie powtarzanych stałych fragmentów gry. Tutaj nie ma przypadku.

Od meczu z Polonią Warszawa do spotkania z gdyńską Arką Przemysław Kaźmierczak strzelił pięć bramek i zanotował dwie asysty. O takim dorobku większość defensywnych pomocników w ekstraklasie może tylko pomarzyć.

Strzelanie bramek nigdy mi nie było obce. Ciągnie mnie do przodu niesamowicie.

Manewr trenera Lenczyka ze wstawianiem do składu Dariusza Sztylki odpowiedzialnego bardziej za destrukcje zdecydowanie odciążył cię z zadań defensywnych.

Tak, na pewno. Dało mi to więcej swobody, dzięki czemu dzielę swoje obowiązki tak, aby być jak najbardziej przydatnym w zespole.

Czy Śląsk zdoła stać się czwartą lub piątą siłą ekstraklasy w tym sezonie?

Pokazaliśmy w ostatnich meczach, że jesteśmy groźnym zespołem. Teraz rywale będą podchodzić do nas z całkowicie innym nastawieniem. Jeżeli nie zaliczymy podobnej wpadki - jak w rundzie jesiennej - to wszystko jest na dobrej drodze, aby tak się stało. Ważne, żeby solidnie przepracować okres zimowy, który będzie rzutował na naszą postawę na wiosnę.

**Co Cię skłoniło do zostania ambasadorem fundacji „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową”?**

Padło hasło w klubie na ten temat, a moim zdaniem nie wolno odmówić w takiej sprawie. Każdy człowiek potrzebuje wsparcia i chwili radości w tak trudnym momencie swego życia. Ja zawsze takim ludziom podam swoją dłoń.

To, co robimy na boisku, jest niczym w porównaniu z tym, o co walczą te dzieci – powiedziałeś po spotkaniu z młody pacjentami kliniki. Stwierdzenie nowotworu w tak młodym wieku brzmi niemal jak wyrok. Takie spotkanie wymaga nie lada odwagi.

Szczerze mówiąc byłem bardzo ciekaw tego spotkania. To stało się dla mnie ogromnym przeżyciem. Cały dzień po wizycie w fundacji myślałem na ten temat. Nie jest to łatwe, ale ogromnie się cieszę, że moja obecność i prezenty były przyczyną pojawienia się uśmiechu na twarzach tych dzieci. To wspaniałe uczucie.

Dziękuję bardzo za wywiad .

Również dziękuję!


Czytaj też:

Tym żyje miasto! Konkurs dziennikarski
Wydarzenia kulturalne 2011 we Wrocławiu
Wybierz z nami 7 Nadziei WrocławiaTwórz z nami MMWrocław

Opublikuj materiał i wygraj nawet 500 zł!

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto