Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Każdy dzień jest świętem

Bartłomiej Czekański
zdj. Krzysztof Serafin
zdj. Krzysztof Serafin
Na spotkania z Kamilem Durczokiem przychodzą tysiące ludzi. Pokonał przecież chorobę, wciąż przez wielu uważaną za śmiertelną, pokazał, że nie należy się jej wstydzić.

Na spotkania z Kamilem Durczokiem przychodzą tysiące ludzi.
Pokonał przecież chorobę, wciąż przez wielu uważaną
za śmiertelną, pokazał, że nie należy się jej wstydzić.
Dał nadzieję innym

Czasem mam wrażenie, że jeżdżę po kraju z uzdrowicielem. Nie takim, który leczy dotykiem, ale takim, który pokazał, jako osoba znana z telewizji, że nie trzeba się wstydzić ciężkiej choroby, tylko z nią walczyć – opowiada Piotr Mucharski, który napisał wywiad rzekę z telewizyjnym dziennikarzem Kamilem Durczokiem. Tak powstała książka „Wygrać życie”.
– Niektórzy ludzie próbują traktować mnie jak lekarza. A ja nie jestem autorytetem od walki z nowotworem. Opowiadam tylko, jak udało mi się ułożyć relacje z lekarzami, a jestem trudnym pacjentem; z rodziną, w pracy. Podpowiadam, jak zachować się w trudnym okresie terapii. Mówię: „Mnie się udało, wy też możecie sobie poradzić” – wyjaśnia Durczok.

Przeciw mitom – zabójcom
– Nasza książka jest przeciw. Przeciw stereotypom i mitom, które zabijają w Polsce tysiące ludzi. Na Zachodzie z raka leczy się dwie trzecie chorych, u nas jedną trzecią. I nie dlatego, że mamy gorszą służbę zdrowia. Tylko dlatego, że za późno idziemy do lekarza. Lekceważymy objawy, bo nam coś takiego nie może się przytrafić, albo poddajemy się, bo przecież rak to i tak wyrok. A to nieprawda! – mówi Piotr Mucharski, publicysta „Tygodnika Powszechnego”, autor programu „Rozmowy na czasie” w TVP 1.
– Informacja o chorobie Kamila była szokiem. Nie dowierzałam. Coś takiego dotyka innych, nie nas. Myślałam: przecież oboje jesteśmy z mężem jeszcze młodzi, mamy małe dziecko. Cieszymy się pełnią życia. Jeździmy na nartach, uprawiamy inne sporty. Spełniamy się w pracy. A tu grom z jasnego nieba. Ale nie rozpatrywałam tego w kategorii, że to niesprawiedliwe. Jaka choroba jest sprawiedliwa? – pyta Marianna Durczok, też dziennikarka.
Durczok, który w szpitalu grał twardziela, w domu czasem odreagowywał. Wtedy... rzucał widelcami.
– Rzucał nimi przed siebie. Był wtedy pogrążony we własnym świecie. Może wówczas w myślach pytał: dlaczego ja? Gdy boli wszystko, mamy złość do każdego, że czegokolwiek od nas chce – mówi Marianna.
– Myślę jednak, że nie nadużyłem cierpliwości najbliższych, mieściło się to w normie – szybko dodaje Kamil.

Łysy na wizji
Po chemioterapii Durczokowi wypadły włosy. Cały czas wierzył, że kiedyś odrosną. Dziś widzimy w telewizji, że odrosły, ale wtedy prowadził „Wiadomości” łysy i wychudzony. Niektórzy mówili, że przegrał zakład o Małysza i musiał ogolić głowę, spekulacje i plotki były coraz nieznośniejsze. W szpitalu widział wokół siebie ludzi zrezygnowanych. Grał więc dzielnego, żeby dodać im wiary i otuchy. M.in. z tych powodów nagrał krótkie oświadczenie, że jest chory na raka i mocno wierzy, iż wróci do zdrowia. Poszło w sobotnich „Wiadomościach”.
– To było trudne. Nie chciałem tego czytać na wizji na żywo, bo bałem się, że siądzie mi głos. A potem redakcja została zasypana ponad 10 tysiącami listów wspierających mnie na duchu, ludzie zapchali mi telefon esemesami, skrzynka e-mailowa pękała w szwach – opowiada Durczok.

„Był też list od dziewczyny, której matka po agresywnej chemioterapii miesiącami nie chciała wychodzić z domu, i w tamtą niedzielę po raz pierwszy poszły razem na spacer.
Albo ktoś odmawiał zgody na operację i nagle zmienił zdanie”

O (nie)sławnej wypowiedzi Alicji Resich-Modlińskiej, której nie podobały się łyse głowy Durczoka i Marcina Pawłowskiego z TVN, nie chce rozmawiać. Zapewnia tylko, że nikt w telewizji nie zamierzał w tamtym okresie odsuwać go od występów przed kamerami, nikt nie szukał okazji, by „sczyścić Durczoka”.
Za to syn Kamil bał się łysego ojca, chował po kątach, aż wreszcie przytulił się i powiedział:

„Wiesz, tato, muszę się do ciebie przyzwyczaić. (...) Wcześniej bałem się okazywać uczucia mojemu dziecku, miałem syndrom weekendowego ojca. (...) Dzisiaj to wszystko się zmieniło, choć on sam nie zdaje sobie sprawy z powodów tej odmiany”

Fruwa po niebie
– Czy Kamil po chorobie się zmienił? Dzięki Bogu, jest taki sam jak wtedy, gdy za niego wychodziłam. Kocham go. Jest inteligentny, zawsze pilnie przygotowuje się do pracy. Może teraz żyje jeszcze bardziej zachłannie, jeszcze więcej jeździ na nartach... Ja też to lubię, więc szusujemy razem w Szczyrku. Zrobił nawet licencję pilota i lata samolotem – mówi Marianna Durczok.
Zapytana, co to za życie rodzinne, skoro mieszkają na co dzień w Katowicach, a mąż często wyjeżdża do Warszawy, by przygotowywać i prowadzić „Wiadomości”, odpowiada:
– Przyzwyczailiśmy się do takiego trybu życia. W tygodniu jesteśmy ze sobą przez cztery dni od rana do wieczora. I każdy taki dzień jest naszym świętem. Coś razem wymyślamy i planujemy, nie tak jak ludzie, którzy codziennie widują się dopiero po godzinie 17, gdy umęczeni wracają z pracy.
– Rodzina dodawała mi sił do walki z chorobą i nastawiała na myślenie, że mogę i powinienem wrócić do zdrowia i normalnego życia. To był dla mnie największy bodziec. I nie jest tak, że się zmieniłem po chorobie, że patrzę na świat zupełnie inaczej. Owszem, mam większy dystans do rzeczywistości, więcej luzu, ale są sprawy, które mnie bardziej denerwują niż kiedyś – mówi Kamil.
Podpowiedzieliśmy mu, że jest teraz na wizji jakby mniej drapieżnym dziennikarzem. – Nie sądzę, bym stał się łagodniejszy. Po prostu kiedyś zajmowałem się bardziej politycznymi tematami, teraz prowadzę w TV debaty społeczne – odparł.
Z rękopisu książki, jak powiedział nam Piotr Mucharski, Durczok wykreślił kilka fragmentów zbyt intymnych, zbyt prywatnych. W rozmowie z nami też uciekał od bardziej szczegółowych pytań o rodzinę: – Z racji wykonywanego zawodu moja prywatność jest ograniczona. Więc nie zabierajcie mi jej do końca. Nie powiem, jakie mam marzenia, plany.
Nie chciał nawet ujawnić, jakim samochodem jeździ. A wiemy, że to lubi. Przecież przygotowywał się do rajdu Paryż – Dakar. Dla treningu wdrapywał się z żoną na skałki. I być może wtedy uderzył się i na plecach wyskoczył mu krwiak...
– Nadal biegam, jeżdżę na rowerze, tylko po operacji nie zagram już w tenisa – zdradza Durczok.

Strach w oczach
– Największym wstrząsem przy pisaniu tej książki była dla mnie informacja, że rak, wydawałoby się już wyleczony, może znów zaatakować. I to jeszcze bardziej brutalnie. To właśnie spotkało śp. Marcina Pawłowskiego. Byłem z Durczokiem na kontrolnym badaniu i prof. Bogusław Maciejewski z Centrum Onkologii w Gliwicach, który go leczył, powiedział mi: „Takie badanie to trauma dla chorego, spójrz w oczy Kamila”. Spojrzałem. Był w nich strach. Jakże te oczy się zmieniły, gdy okazało się, że wszystko jest w porządku – opowiada Mucharski.
– Nie da się tego wymazać z pamięci. Ale i nie chcę, bo te tłumy, które przychodzą na spotkania ze mną i listy potwierdzają, że ludzie potrzebują otuchy i nadziei. Że to, co robię, ma sens. Także ta książka – mówi Kamil Durczok. On wygrał.
(cytaty z książki „Wygrać życie”)

Kamil Durczok
Ur. w 1968 w Katowicach, popularny dziennikarz telewizyjny, żonaty od 10 lat z Marianną (dziennikarką TVP Katowice), 8-letni syn Kamil. Wspólnie z lekarzami z Centrum Onkologii w Gliwicach pokonał ciężką chorobę – nowotwór złośliwy. Złamał tabu i publicznie ogłosił w telewizji, że jest chory. Wspólnie z Piorem Mucharskim jest autorem książki „Wygrać życie”, wydanej przez Znak.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto