Mimo szumnych zapowiedzi Ministerstwa Sprawiedliwości, tylko co czwarty pijany kierowca traci samochód.
Córka Anity Sidor została potrącona przez pijanego kierowcę. Auto wjechało na pobocze drogi, którą dziewczynka wracała do domu. Prokuratura nie zabrała mu auta. – A on powinien surowo zapłacić za to, co zrobił – mówi stanowczo kobieta. – Nie chodzi tylko o wyrok, ale o dotkliwą karę, a taką mogłaby być utrata samochodu.
Tak się jednak nie stało. Dlaczego? Zatrzymany kierowca jest współwłaścicielem auta. Drugim właścicielem jest... bank, bo samochód został kupiony na kredyt.
Podobnie jest w wielu innych przypadkach, kiedy policja łapie pijanego pirata drogowego.
Zmiany od czerwca
Tymczasem wytyczne z Prokuratury Krajowej dotyczące surowego traktowania pijanych kierowców weszły w życie pod koniec czerwca ubiegłego roku. Były jasne. Kierowcy, który prowadził auto, mając ponad promil alkoholu w wydychanym powietrzu, ma być zabrane auto. Samochód powinien trafić na policyjny parking lub pod opiekę osoby godnej zaufania. Z samochodami mieli tym bardziej żegnać się ci, którzy spowodowali wypadek pod wpływem alkoholu lub byli już raz przyłapani na jeździe po pijanemu. Na zwrot pojazdu mogli liczyć dopiero po zapłaceniu wszystkich kar finansowych. W przeciwnym wypadku autem miał zająć się komornik.
Pijani kierowcy wciąż bardzo rzadko tracą auta. Z danych statystycznych wynika, że na Dolnym Śląsku średnio tylko co czwarty z nich. Dlaczego?
– Każdy przypadek musimy traktować indywidualnie i jeśli jakiś pijany kierowca nie stracił auta, to albo nie było ono jego własnością, albo też przy okazji kolizji lub wypadku zostało mocno uszkodzone. Nie decydujemy się na takie kroki także w przypadkach, kiedy auto jest stare i ma bardzo niską wartość rynkową. Wtedy bowiem zachodzi obawa, że koszty zabezpieczenia i komornika przewyższą jego wartość – tłumaczy Ewa Grzeszczak z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.
Zabezpieczenie auta miało być nie tylko karą, ale też gwarancją, że ofiary wypadków, które spowodowali pijani kierowcy, otrzymają odszkodowania.
Nie chcą płacić
– Nie ukrywam, że wiązaliśmy z tym pomysłem wielkie nadzieje – mówi Bogumiła Barnikowska z fundacji „Zielony Liść”, która pomaga ofiarom wypadków. – Ściągalność nawiązek na rzec poszkodowanych w wypadkach jest na poziomie zaledwie czterdziestu procent i mieliśmy nadzieję, że to coś zmieni.
Jak widać, to kolejny martwy przepis. Gdyby prokuratorzy częściej zabierali auta pijanym sprawcom wypadków, to po wyroku sądu komornik mógłby szybko i skutecznie odzyskać zasądzone odszkodowania. A tak ofiary często czekają na to miesiącami, bo okazuje się, że sprawca nie ma żadnego majątku, a wszystko, co ma, jest albo rodziców, albo żony.
Prokuratorzy jednak optymistycznie patrzą w przyszłość, tłumacząc, że zabieranie auta jest radykalnym posunięciem i oni też muszą się niejako z tym oswoić.
– Z miesiąca na miesiąc jest coraz lepiej i to jest z pewnością plus – mówi Krzysztof Szawarc z Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu.
Przestępcy nie tracą
Na całym Dolnym Śląsku w ciągu sześciu ostatnich miesięcy ubiegłego roku wpadło aż
8 000 nietrzeźwych kierowców. Auta straciło jedynie 700 z nich.
W Świdnicy, Wałbrzychu i regionie wałbrzyskim przez sześć miesięcy ubiegłego roku samochody straciło 114 pijanych kierowców. Z policyjnych statystyk wynika, że zatrzymanych piratów drogowych, którzy wsiadali po pijanemu za kółko, zostało pięć razy więcej.
W rejonie Prokuratury Okręgowej w Legnicy w drugim półroczu zatrzymano
760 pijanych kierowców, z czego tylko 206 odebrano samochody.
Są jednak miasta, gdzie ta statystyka wygląda znacznie gorzej. Na przykład w rejonie Jeleniej Góry zatrzymano 645 pijanych kierowców, a odebrano zaledwie 15 aut.
Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?