MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Karty już rozdane - W nocy z 1 na 2 listopada ruszył 60. już sezon zawodowej ligi koszykarzy - NBA.

Michał Lizak
KOSZYKÓWKA Tak naprawdę nikt nie ma wątpliwości, że najważniejsze rozstrzygnięcia już zapadły. W finale musi dojść do spotkania największych potęg: San Antonio i Miami Latem lidze groził lockout, czyli ...

KOSZYKÓWKA
Tak naprawdę nikt nie ma wątpliwości, że najważniejsze rozstrzygnięcia już zapadły. W finale musi dojść do spotkania największych potęg: San Antonio i Miami

Latem lidze groził lockout, czyli zawieszenie rozgrywek z powodu braku umowy pomiędzy zrzeszeniem zawodowych graczy a ligą. Szło oczywiście o pieniądze, którym w NBA podporządkowane jest niemal wszystko. Żadna inna liga tak ściśle nie kieruje się prawami marketingowymi, ale też nie ma drugiej tak znanej na świecie i zarabiającej krocie. David Stern – komisarz ligi – wiedział, co oznacza zawieszenie rozgrywek (spotkało to przez jeden sezon hokejową ligę NHL i teraz mozolnie musi ona odbudowywać swoją pozycję, na co będzie potrzeba lat). Stern nie dopuścił do zaognienia konfliktu, załatwił nową umowę z graczami i przed ligą znowu widać różową przyszłość. Mimo że, zdaniem fachowców, sportowe rozstrzygnięcia są już jasne.

Faworyci jeszcze silniejsi
Wszystko za sprawą wzmocnienia najsilniejszych ekip. Zespół San Antonio Spurs, który w czerwcu wywalczył tytuł, pokonując poprzedniego mistrza – Detroit Pistons 4:3 – obok gwiazd ostatnich finałów – Tima Duncana, Manu Ginobiliego, Tony Parkera czy Roberta Horry – ma teraz jeszcze w składzie graczy, którzy w swojej karierze występowali w meczach gwiazd: Michaela Finleya i Nicka van Exela.
Podobnie rzecz ma się na Wschodzie, gdzie do Shaquilla O'Neala, Dwyane’a Wade’a i Udonisa Haslema dołączyli zawodnicy tego formatu, co Jason Williams czy Antoine Walker. Jak to możliwe, że w lidze NBA – bazującej na zasadzie równości sił (ograniczenia płacowe na zatrudnienie graczy – wszyscy mają tyle samo pieniędzy, a do tego zawsze w naborze do ligi preferowane są najsłabsze kluby, by mogły się jak najbardziej wzmocnić) potentaci są jeszcze silniejsi?

Tęsknota za tytułem
Wszystko przez to, że wielu graczy nie występuje już w tej lidze tylko dla pieniędzy. Przez ostatnie lata honoraria zawodników rosły niebotycznie, a koszykarze zmieniali kluby, nie wybierając tych najlepszych, mających najciekawsze perspektywy, ale te dające najwięcej pieniędzy. W lidze milionerów jednak coraz większą wartość ma wygrywanie i doświadczeni gracze, utytułowane gwiazdy, którzy są już bogaczami, rezygnują z wysokich honorariów, by tylko trafić do silnych zespołów i wygrywać. A przede wszystkim liczyć się w walce o mistrzostwo. Bo jak się ma kolejny milion dolarów na koncie (oczywiście, gdy ma się ich tam już setki), do pierścienia (otrzymuje go każdy zawodnik występujący w ekipie mistrza NBA), którym można się szczycić do końca życia. Tego nie da się nawet porównywać.

Finał jak marzenie
Po letnich wzmocnieniach San Antonio i Miami wszyscy chcą finału z udziałem tych zespołów. Taka rywalizacja zapewniłaby wielką oglądalność, a dla NBA to kluczowe, bo ta globalna liga żyje z telewizji. Dlatego nie ma się co dziwić, że fachowcy są przekonani,
iż właśnie te dwie ekipy w czerwcu zagrają o tytuł.
Ale za ich plecami może być ciekawie. Trener Larry Brown zostawił swoich złych chłopców z Detroit i teraz buduje potęgę Nowego Jorku – miasta, które ostatnio ma wszystko – pieniądze (płacą tam najwięcej w NBA), kibiców, media i jest do tego centrum amerykańskiego świata, ale nie ma wyników. W Los Angeles Phil Jackson za jedyne 30 milionów dolarów za trzy lata (najwyższy kontrakt szkoleniowca w dziejach NBA) przeprosił się z Kobe Bryantem i odbudowuje siłę Lakers, którzy ostatnio nie grali w play-off.

Nasz rodzynek
Do tego wreszcie mamy w NBA naszego jedynaka – Macieja Lampego. Polak zaczyna właśnie ostatni sezon z trzyletniego kontraktu i albo przekona do siebie trenera Byrona Scotta w jednym z najsłabszych zespołów NBA – New Orleans Hornets, albo znowu przesiedzi rok na ławce rezerwowych i o karierze na zawodowych parkietach będzie musiał zapomnieć. W okresie przygotowawczym rzucił 23 punkty mistrzom NBA. To dobry początek walki o nową umowę. Oby jednak na tym początku się nie skończyło. W pierwszym meczu jego zespół sprawił sensację, wysoko wygrywając z Sacramento 93:67, ale Lampego nie było nawet w meczowym składzie Szerszeni...

* W pierwszych meczach NBA:
New Orleans Hornets
– Sacramento Kings 93:67,
Philadelphia 76ers
– Milwaukee Bucks 108:117,
San Antonio Spurs – Denver Nuggets 102:91, Phoenix Suns – Dallas Mavericks 108:110.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Derby Trójmiasta: oprawa meczu Lechia Gdańsk - Arka Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto