To sztuka Petera Quiltera, który stworzył też inne sceniczne arcydzieło - "Boska", opowieść o Florence Foster Jenkins, która była nazywana najgorszą śpiewaczką w historii świata.
Jednak "Judy: Na końcu tęczy" to historia artystki, która umiała śpiewać. I to jak! To opowieść o gwieździe kina i estrady - Judy Garland (słynna Dorotka z "Czarnoksiężnika z Oz").
Quilter opowiada historię, która rozgrywa się pół roku przed śmiercią Judy Garland, w Boże Narodzenie 1968 roku. W hotelowym apartamencie w Londynie aktorce towarzyszą: Mickey Deans (postać autentyczna, przyszły i ostatni mąż Judy) oraz angielski pianista i manager Anthony. Dramatyczne wydarzenia przeplatane są piosenkami z repertuaru Judy Garland (utwory na polski przetłumaczył Michał Rusinek).
To spektakl wyjątkowy, barwny, pełen wzruszeń i genialnej gry aktorskiej.
Paweł Okoński (w roli akompaniatora) jest zjawiskowy. Kolejny raz pokazuje na scenie, że jest wspaniałym aktorem, który zagra i postać komediową, i dramatyczną. Po tym spektaklu uwielbiam go jako aktora jeszcze bardziej niż dotychczas. Stworzył wyjątkową kreację, pełną emocji. Brawa. Justyna Szafran w roli Judy błyszczy na scenie. I grą, i śpiewem. To rola napisana dla niej. No i Mariusz Ochociński. W roli ostatniego męża Judy i jej menagera jest świetny. Cała trójka genialnie się dopełnia na scenie tworząc piękny spektakl. Polecam.
Całość wyreżyserował Wojciech Dąbrowski. Zrobił to z wielkim pomysłem, w nowoczesny sposób. Całość jest dopracowana w najmniejszym szczególe. Wróżę temu przedstawieniu murowany sukces...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
Polecane oferty
Dz PMM
