Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jest tak tragicznie, że lekarze muszą wybierać, któremu pacjentowi pomóc

Redakcja
- Nie podłączamy do respiratorów osób, które z powodu wielu chorób nie mają szans na przeżycie – mówi prof. Krzysztof Simon, ordynator oddziału zakaźnego w szpitalu przy ul. Koszarowej we Wrocławiu. Tak jest też w wielu innych dolnośląskich szpitalach.

- Chodzi nie tylko o miejsca respiratorowe, ale w ogóle o miejsca dla zakażonych koronawirusem – tłumaczy dyrektor szpitala w Oławie Andrzej Dronsejko. Powiat oławski ma obecnie jeden z najwyższych współczynników zakażeń na Dolnym Śląsku. Tylko w poniedziałek potwierdzono tutaj aż 118 nowych zakażeń, zaledwie o 10 mniej niż w całym Wrocławiu. W miejscowym szpitalu nie ma już miejsc dla zakażonych.
- Dla nowych pacjentów szukamy miejsc w innych szpitalach. Ale tam też ich nie ma. Mieliśmy już taką sytuację, że udało się znaleźć tylko jedno wolne miejsce, a u nas czekały na nie dwie osoby. Musieliśmy wybierać - przyznaje Dronsejko.

Z oficjalnych danych wojewody wiemy, że respiratorów jest coraz mniej. W poniedziałek rano we wszystkich szpitalach było 119 (z tego 109 zajętych), ale już wieczorem - 114 (z tego zajętych 107). Dlaczego respiratory znikają? Gdzie podziało się pięć urządzeń, które jeszcze rano pracowały na Dolnym Śląsku? Od wczoraj czekamy na odpowiedź wojewody w tej sprawie. Możliwe, że to efekt zakażeń koronawirusem wśród personelu medycznego obsługującego sprzęt. W szpitalu przy Koszarowej zakażonych na przykład jest dwóch anestezjologów. - W niedzielę dowiedziałem się, że zakaził się jeden z moich lekarzy. Musiałem sam pojechać na dyżur – mówi dyrektor Dronsejko z Oławy.

Tylko we wtorek na Dolnym Śląsku potwierdzono 1964 nowych przypadków koronawirusa, z tego 732 w samym Wrocławiu. Zmarło 26 osób, w tym 10 wrocławian

Czy jest jakiś plan? Gdzie będą wożeni pacjenci z Dolnego Śląska gdy nie będzie już ani jednego respiratora? Zapytaliśmy o to rzeczniczkę wojewody Aleksandrę Osman. Czekamy na odpowiedź. - U nas jeszcze nie było jeszcze takiej sytuacji, że brakuje dla kogoś respiratora – mówi Kamil Barczyk, dyrektor szpitala zakaźnego w Bolesławcu. - W poniedziałek była krytyczna sytuacja. Ale niestety dwóch pacjentów nam zmarło i zwolniły się dwa respiratory.
Profesor Simon przyznaje, że lekarze muszą dokonywać selekcji - komu pomogą, a komu nie. - We Włoszech podczas pierwszej fali kryterium był wiek pacjenta. My jeszcze w tak dramatycznej sytuacji nie jesteśmy. Ale nie podłączamy do respiratorów osób, które z powodu wielu chorób nie mają szans na przeżycie

Profesor Krzysztof Simon i dyrektor szpitala w Oławie Andrzej Dronsejko opowiadają podobne historie – gdy pojawia się pacjent i trzeba dla niego znaleźć miejsce, lekarze obdzwaniają inne szpitale. A nuż w którymś z nich zwolniło się miejsce. - Mamy gigantyczny problem - przyznaje profesor Simon. - Respiratory zwalniają się, gdy ktoś umrze albo wyzdrowieje.
Dyrektor Dronsejko wysłał do wojewody pismo z prośbą o respiratory i inny potrzebny sprzęt. - Zgodnie z decyzją, powinniśmy mieć dwa miejsca respiratorowe dla pacjentów z koronawirusem. Ale w praktyce zajęliśmy ich więcej. Musimy sobie jakoś radzić sami – dodaje.

Problemy z respiratorami są dwa. Po pierwsze pacjent podłączany do tego urządzenia, zajmuje je od tygodnia do trzech tygodni, a czasem nawet dłużej. Po drugie - do obsługi potrzebny jest personel – lekarze i pielęgniarki. A tych brakuje.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto