MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Jeden górnik zginął, dwóch zostało rannych w kopalni Polkowice-Sieroszowice

Agata Grzelińska,Urszula Romaniuk
Piotr Brzezowski (z prawej) i Tadeusz Biernat mieli więcej szczęścia niż ich kolega – z kopalni wyszli jedynie z potłuczeniami i otarciami naskórka.
Piotr Brzezowski (z prawej) i Tadeusz Biernat mieli więcej szczęścia niż ich kolega – z kopalni wyszli jedynie z potłuczeniami i otarciami naskórka.
Kolejna śmierć pod skałami W czwartek, siedemnaście minut po północy, w szybie SW-1, tysiąc metrów pod ziemią, nastąpił wstrząs. Na trzech górników spadły skały.

Kolejna śmierć pod skałami
W czwartek, siedemnaście minut po północy, w szybie SW-1, tysiąc metrów pod ziemią, nastąpił wstrząs. Na trzech górników spadły skały. Pół godziny później dotarli do nich ratownicy

Osiemnastu ratowników przez dwie godziny pracowało w zagrożonej strefie. Utrudnieniem były obluzowane wstrząsem bryły na stropie, które groziły oberwaniem – relacjonuje Leon Budziłowicz, dyrektor Jednostki Ratownictwa Górniczo-Hutniczego w Lubinie.

Sam na sam z żywiołem
Ratownicy szybko odkopali dwóch lżej rannych górników. Po dwóch godzinach dotarli do trzeciego. Jednak okazało się, że górnik strzałowy, 53-letni Krzysztof S., mieszkaniec Głogowa, nie żyje. Dwóch jego kolegów odwieziono do Szpitala im. Jana Jonstona w Lubinie. Leżą na oddziale chirurgicznym.
Piotr Brzezowski z Polkowic pracuje pod ziemią od 26 lat. Jest górnikiem strzałowym. W czerwcu ma iść na emeryturę. Ani on, ani jego kolega Tadeusz Biernat, też polkowiczanin, nie spodziewali się wstrząsu. – Nastąpił nagle. I od razu był wybuch skały z przodka i z ociosu. Przysypało nas – opowiada 56-letni Piotr Brzezowski. – Prosiłem tylko Boga, żeby nie było powtórki, bo wtedy nie mielibyśmy szans.
Tadeusz Biernat jest na emeryturze. Dorabia w firmie wykonującej usługi na rzecz KGHM. W chwili wstrząsu stał przy samojezdnym wozie strzałowym.
– To był moment, huk i chmury kurzu. Słyszałem tylko jęki kolegów – wspomina.
Piotr Brzezowski na chwilę stracił przytomność. Gdy się ocknął, stwierdził, że cały jest przysypany. Wygrzebał się do połowy, ale nie mógł uwolnić nóg. Tak samo było z Tadeuszem Biernatem. Dopiero ratownicy pomogli im wyjść z matni.
– Stan pacjentów jest dobry, mają ogólne potłuczenia i otarcia naskórka – mówi ordynator dr Robert Szwed. – Dziś przeprowadzimy kolejne badania i w sobotę obaj panowie powinni wyjść do domu.

Walka o bezpieczeństwo trwa
– Obecnie nie ma technologii, która w stu procentach pozwoli przewidzieć wstrząsy samoistne – tłumaczy Radosław Poraj-Różecki, rzecznik KGHM Polska Miedź SA. – Minimalizujemy to zjawisko przez profilaktyczne wstrząsy kontrolowane. Zwiększamy też nakłady na park maszynowy, by poprawić bezpieczeństwo górników. Wprowadzamy pojazdy, które mają specjalne kapsuły, chroniące przed zawałem skał. W tym i następnym roku KGHM wyda po około 200 mln zł na modernizację parku maszynowego i zakup nowych urządzeń.
Górnik, który zginął, pozostawił żonę i dwoje dzieci. Przyczyny wypadku bada komisja z udziałem m.in. przedstawicieli Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach. Powiadomiona też została prokuratura.

Tragiczna seria
To już czwarty śmiertelny wypadek w KGHM Polska Miedź SA w tym roku. Trzy poprzednie wydarzyły się w kopalni Rudna. 15 lutego zginął operator samojezdnego wozu. 21 lutego, po samoistnym wstrząsie, jeden górnik poniósł śmierć, trzech zostało rannych. 17 marca zginął operator ładowarki. Przyczyną wszystkich tragedii także były obsypujące się skały.

od 7 lat
Wideo

Boże Ciało - na czym polega to święto echodnia.eu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto