Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jarosław Rybus: Nie ma definicji blogera

Paulina Iwińska
Paulina Iwińska
Jarosław Rybus we Wrocławiu
Jarosław Rybus we Wrocławiu Piotr Piotrowski
Rybus reżyseruje "Blogersów", by pokazać, że są coraz ważniejsi, a media tradycyjne powinny się z nimi liczyć.

30 czerwca podczas obchodów Światowego Dnia Mediów Społecznościowych (czytaj: Social Media Day Poland: Blogersi - walka o piątą władzę) we Wrocławiu spotkali się przedstawiciele mediów tradycyjnych (m.in. Andrzej Skworz - redaktor naczelny miesięcznika "Press") i najbardziej poczytni polscy blogersi (m.in. Kominek). Po środku zasiadł Jarosław Rybus, który kręci film o blogersach. Miejsce zajął nieprzypadkowe, ponieważ zdystansował się od zaciętej dyskusji i nie opowiedział się po żadnej ze stron. Dlaczego? Spróbowaliśmy uzyskać odpowiedź na to pytanie.

Jarosław Rybus znany jest głównie z pełnienia funkcji rzecznika prasowego GG Network. Film "Blogersi" jest jego debiutem reżyserskim. Zobaczymy w nim nie tylko najpopularniejszych polskich blogerów, ale również przedstawicieli mediów tradycyjnych. Film potrwa około 25 minut i ukaże się jesienią.


Podczas dyskusji zajął Pan miejsce pomiędzy dziennikarzami i blogerami. Która strona jest Panu bliższa?

Celowo tak usiadłem, bo nie jestem ani dziennikarzem, ani blogerem. Nie opowiadam się po żadnej ze stron. Nie stawiałbym tylko na blogerów, bo ważne są też media tradycyjne. To są dwa nieporównywalne światy, które niepotrzebnie się kontrują. To jest relacja na zasadzie coś i coś, a nie coś za coś. Niepotrzebne jest tu szufladkowanie i wzajemne ruganie się, bo w rzeczywistości dziennikarze i blogersi tworzą symbiozę.

W jaki sposób?

Dziennikarze codziennie przecież przeglądają blogi w poszukiwaniu tekstów na newsy. Sam kiedyś byłem dziennikarzem Gazety Wyborczej, ale wtedy to wyglądało inaczej: chodziło się, dzwoniło - inne były drogi pozyskiwania informacji. Teraz głównym narzędziem jest Internet. Gdyby więc nie było blogów, to dziennikarze mieliby problem i odwrotnie. To nie są kategorie zamienne tylko kwestia połączenia i wzajemnego zrozumienia. Może na after party się dogadają... (śmiech)

W Pana filmie możemy  spodziewać się bezstronnego spojrzenia polską blogosferę?

Chciałem zestawić ze sobą te dwa światy: dziennikarzy i blogerów. Spotkałem się już z zarzutami o manipulację, ale tak nie jest. Obie strony były poinformowane zarówno o czym powstaje film, jak i o tym, co myśli druga strona. Kiedy rozmawiałem na przykład z redaktorem Żakowskim czy innymi dziennikarzami, to były konkretne rozmowy. Wszyscy mieli świadomość, w jakim projekcie biorą udział.

Dlaczego kręci Pan film o blogerach?

Różne rzeczy w życiu przychodziły mi bez żadnych planów. Tak było i tym razem - nie szukałem tematu, a wręcz przeciwnie - wpadł mi on do głowy w momencie, kiedy blogerzy spotkali się z premierem Donaldem Tuskiem [styczeń 2010 - przyp. red.]. Już od dłuższego czasu działam w mediach i obserwuję Internet, ale wtedy zapaliła mi się lampka. Pomyślałem, że skoro politycy takiej rangi jak Donald Tusk, Grzegorz Napieralski czy prezydent Bronisław Komorowski spotykają się z kilkoma osobami, które mają swoje strony internetowe, to znaczy, że coś jest na rzeczy.

Praca nad filmem. Po lewej: reżyser Jarosław Rybus, po prawej bloger Artur Kurasiński


O czym będą "Blogersi"?

Będzie to film dokumentalny, ale nie o życiu blogerów, o tym kim są codziennie w sferze prywatnej, tylko o tym, czy ich działalność jest rzeczywiście kolejnym etapem władzy, którą określa się już jako piątą po mediach tradycyjnych.

I do jakich wniosków doszedł Pan po prawie rocznej pracy nad filmem? Blogi są piątą władzą?

Nie potrafię tego ocenić. Na początku moim założeniem było znalezienie odpowiedzi na to pytanie, ale podczas pracy nad filmem stwierdziłem, że nie będę jej szukał. Celem filmu jest prowokacja do dyskusji. W tej chwili mamy do czynienia z rewolucją, ewolucją, zjawiskiem coraz większego wykorzystywania nowych technologii. To jest właśnie moment, kiedy trzeba nakręcić ten film. Za pięć czy dziesięć lat byłby już nieaktualny. Fakt, że blogerów stawia się już w świetle fleszy i konfrontuje z mediami tradycyjnymi, które wciąż są siłą, świadczy o skali zjawiska.

Jak zdefiniowałby Pan blogera?

Nie ma oficjalnej definicji. Proszę sobie wyobrazić, że nawet Wikipedia tego nie wie. Byłbym skłonny określić go jako osobę, która nie tylko prowadzi swoją subiektywną stronę internetową, ale wykorzystuje też social media, dzięki którym się promuje. Bloger to osoba, która w subiektywny sposób pisze o życiu i o emocjach, bądź jest specjalistą w jakiejś branży, czego efektem jest wiele blogów dotyczących np. technologii lub mody. Nie ma jednak żadnej konkretnej definicji. W filmie próbowałem nawet podpytać o to Maćka [Maciek Budzich - mediafun.blog.pl - przyp. red.], ale on również nie potrafił mi pomóc.

Jaka jest recepta na sukces bloga?

Przede wszystkim pomysł na siebie, konsekwencja, nieprzejmowanie się opiniami innych, bycie sobą i osobowość. Jeśli autor nie ma osobowości, to blogerem jest bardzo krótko - ludzie go nie kupują, czują, że jest niewyraźny. Najlepszym przykładem jest Kominek - on ma osobowość i dzięki temu od kilku dobrych lat jest najbardziej poczytnym polskim blogerem. O sukcesie bloga decyduje też umiejętność sprawnego pisania, ale i to niekoniecznie. Jeśli ktoś nie potrafi pisać, to może występować przed kamerką i tworzyć vbloga, czyli wideobloga.

Jakim kryterium kierował się Pan wybierając blogerów do filmu?
Ponieważ pomysł filmu zrodził się podczas ich spotkań z premierem, to zdecydowałem, że wezmę po prostu tych, którzy brali udział w spotkaniu. Potem, kiedy zacząłem się z nimi spotykać i głębiej wchodzić w polską blogosferę, to zaprosiłem jeszcze innych.

Kogo?

Hmm, mam nagranych polityków, ale nie wiem jeszcze czy pojawią się w filmie. Zaczyna się kampania wyborcza, a ja chciałbym uniknąć politycznych konotacji. Choć jeszcze nie podjąłem ostatecznej decyzji, bo te wywiady są bardzo ciekawe. Głównymi bohaterami będą jednak Kominek, Maciek Budzich, Artur Kurasiński i Jacek Gadzinowski.

Kiedy możemy spodziwać się premiery i czy "Blogersi" trafią do kin?

Premierę planujemy na wrzesień, a jeśli chodzi o kino, to bardzo bym chciał, ale zdaję sobie sprawę, że to nie "Avatar" (śmiech). Film będzie można zobaczyć pewnie w telewizji i Internecie.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto