Zmiana przepisów o upadłości przedsiębiorstw nie uzdrowi sytuacji, bo z jednej skrajności wpadliśmy w drugą
W ostatnich latach powszechnie narzekano, że przedsiębiorcom trudno wyegzekwować należności, jeśli trafią na nieuczciwego partnera w interesach.
- Przesadnie jednak zaostrzono pojęcie niewypłacalności. Wystarczy niezapłacona faktura, by wystąpić o upadłość kontrahenta - mówi Ireneusz Dukiel z wrocławskiego Sądu Gospodarczego. Według niego, sądy mogą zostać łatwo sparaliżowane, gdy przedsiębiorcy zaczną wykorzystywać przepisy o upadłości do wymuszenia zapłaty.
Od października 2003 roku, gdy weszły w życie nowe przepisy, wrocławski sąd ogłosił 13 upadłości. Natomiast w całym roku zbankrutowało 60 firm. Drugie tyle na Dolnym Śląsku.
To najwięcej w kraju, co nie znaczy, że przedsiębiorstwa z naszego regionu są w najgorszej kondycji. Nasze sądy po prostu lepiej pracują niż w innych województwach. Na przykład w Łodzi nie ogłoszono jeszcze ani jednej upadłości według nowych procedur.
Tymczasem w całym kraju na załatwienie czeka prawie 5 tys. wniosków o upadłość.
- Procedury są bardzo skomplikowane, liczba załączników idzie w dziesiątki, a skutek jest taki, że tylko co dziesiątego wniosku nie trzeba odsyłać do uzupełnienia - wyjaśnia Ireneusz Dukiel.
Bankructwo jest w gospodarce rynkowej zjawiskiem normalnym. Firmy upadają, bo nie wytrzymują konkurencji. Wciąż jednak powstają nowe. Gorzej, gdy sądowe procedury - tak jak w Polsce - ciągną się latami. Wtedy wierzyciele mają niewielkie szanse na odzyskanie choćby części należnych pieniędzy.
Młodzi często pracują latem. Głównie bez umowy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?