Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Happy endu nie będzie

Eliza Głowicka, Małgorzata Matuszewska
Prawie 17 lat po zamordowaniu wrocławskiej dziennikarki na ekrany kin wchodzi film oparty na tej historii Tragiczna śmierć 28-letniej Martyniki Ł. dla wrocławskich dziennikarzy była szokiem.

Prawie 17 lat po zamordowaniu wrocławskiej dziennikarki na ekrany kin wchodzi film oparty na tej historii

Tragiczna śmierć 28-letniej Martyniki Ł. dla wrocławskich dziennikarzy była szokiem. Martynika była w ósmym miesiącu ciąży. Znaleziono ją w domu, martwą. O zabójstwo prokurator oskarżył jej przyjaciela, znanego realizatora programów. W telewizji nikt nie mógł w to uwierzyć. Dla wielu ta zbrodnia jest wciąż zagadką

Martynika poznała Jana Sz. we wrocławskim ośrodku telewizji. Ona – ładna, rudowłosa, uśmiechnięta. Zdolna dziennikarka, zamężna. Pracowała przy programach kulturalnych, dla dzieci i młodzieży.
On uchodził za świetnego realizatora, profesjonalistę oddanego pracy. – Sympatyczny, ale kobieciarz – mówią o nim dawni koledzy z pracy. Był żonaty, miał dwójkę dorastających dzieci.
O romansie z Martyniką wiedzieli prawie wszyscy znajomi, także jej rodzice i mąż. Gdy Martynika oznajmiła Janowi Sz., że jest w ciąży, zdecydowali, że urodzi dziecko, a on jej będzie pomagał. Obiecywał, że się rozwiedzie z żoną. Ale w czasie rozmowy z mężem Martyniki przyznał, że nie wie, co robić. W końcu jednak na krótko przed tragedią wynajęli mieszkanie w bloku przy Macedońskiej we Wrocławiu.
– To historia, jakich wiele. Miała się dobrze skończyć – wspomina jedna z koleżanek Martyniki. – Przyszła do mnie kiedyś na ploty, powiedziała, że jest w ciąży. Była taka szczęśliwa! Planowała ślub. Już rozstała się z mężem. Może miała dość życia z wiecznym studentem? – dodaje.
Bliska współpracownica Martyniki nie może zapomnieć o tragedii: – Martynika była wspaniała. Bardzo kochała Jana i cieszyła się z dziecka. Miałyśmy tyle wspólnych planów. Dobrze nam szło, rozumiałyśmy się. Trochę się bałam, że pójdzie na macierzyński i zostanę sama.
Jaki był Jan Sz.? – Miły i grzeczny. Chyba że przychodził na kacu. Wtedy było trochę gorzej – wspomina inna.
O tym, że przed Martyniką miewał romanse, niektórzy dowiedzieli się dopiero w czasie śledztwa. – Plotkowano, że wcale nie chciał się rozwieść. To zachwiało naszą wiarą w jego niewinność – mówi dziennikarka.

Fatalny romans
30 lipca 1990 roku Jan Sz. zaniepokojony, że Martynika się nie odzywa, zadzwonił do jej rodziców. Razem z matką i młodszą siostrą pojechali do mieszkania. Wyważył drzwi, a potem po kolei zaglądał do pomieszczeń. Na końcu zerknął do łazienki, a po chwili zamknął drzwi. Martynika leżała w wannie, przykryta dziecięcą kołderką. Posiniaczona, pobita, podduszona. Nieprzytomną, w nocnej koszulce ktoś zaniósł do wanny pełnej wody i utopił. Tak wykazało śledztwo.
Opinia psychologów o Janie Sz. była negatywna: „psychopatyczne cechy osobowości, którą cechuje agresja, lęk i frustracja (...) egocentryk, życzeniowo nastawiony do świata, kobiety w jego życiu miały spełniać jego określone potrzeby”.
Proces był poszlakowy. Obrońcy dowodzili, że nie ma dowodów i motywu. I że w śledztwie policjanci popełnili masę błędów. Spuścili wodę z wanny, w której leżała zamordowana, nie zbadali i nie zabezpieczyli wszystkich śladów, ubrania ofiary oddali jej rodzicom itp. Wskazywali, że nie ryzykowałby swojej świetnej kariery w telewizji i utraty kontaktu z dziećmi.
Jan Sz. zapewniał o swej niewinności. Wspierało go wiele osób. Sądu wojewódzkiego to nie przekonało. 13 marca 1992 roku skazał go na 25 lat więzienia.

Wielka łaska prezydenta
Mężczyzna odwołał się od wyroku. Sąd apelacyjny jednak go podtrzymał. Choć nie zgodził się, że oskarżony działał z premedytacją i zbrodnię zaplanował z zimną krwią. „Tak inteligentny człowiek lepiej by się przygotował. Upozorował nieszczęśliwy wypadek lub mord na tle rabunkowym. Nie zrobił tego” – czytamy w uzasadnieniu.
Po wyczerpaniu wszystkich możliwości ojciec skazanego zwrócił się o ułaskawienie do prokuratora generalnego. Odpowiedź była negatywna.
Mimo to w grudniu 2001 roku prezydent RP Aleksander Kwaśniewski ułaskawił mordercę.
Być może przekonały go argumenty Marka Edelmana, ostatniego przywódcy powstania w gettcie warszawskim, który poparł prośbę ojca Jana Sz. Napisał m.in., że zna Jana od maleńkości, bo wychowywał się on na jednym podwórku z jego dziećmi. I nie jest to człowiek zdolny do zbrodni. Poza tym musi się zająć swoim ciężko chorym ojcem. Jan Sz. odsiedział w więzieniu przy Kleczkowskiej we Wrocławiu 11 i pół roku.
Dobrze go tam pamiętają. – To był więzień idealny. Zdyscyplinowany, wzorowy, pracował w bibliotece. Samotnik. Gdy wychodził, przyszedł się pożegnać. Wspomniał wtedy, że jeszcze o nim usłyszymy – mówi Marek Łażewski, rzecznik więzienia.
Jan Sz. pisał ponoć w celi książkę. Dwa lata temu starał się o uniewinnienie. Rzecznik Praw Obywatelskich odmówił wniesienia kasacji wyroku do Sądu Najwyższego.

Jak Piesiewicz z Kieślowskim
Historią tej zbrodni zainteresowali się natomiast filmowcy. Współautorem scenariusza został mec. Andrzej Malicki, który przed laty był pełnomocnikiem rodziców zmarłej. Po kilkunastu latach jest dalej przekonany o winie Jana Sz.
– Znamienna jest jego reakcja, gdy odnalazł jej ciało w łazience. Nawet nie próbował sprawdzić, czy Martynika żyje, bo wiedział dobrze, że nie. I to go zdradziło – uważa. – Jego dramat polegał na tym, że nie potrafił podjąć męskiej decyzji i dokonać wyboru – dodaje.
Obawia się, że rodzina Martyniki może być oburzona filmem.
Obrońca Jana Sz. mec. Henryk Rossa do końca bronił swego klienta: – To była głośna sprawa. Zaszkodziło jej to, że toczyła się we Wrocławiu, przed sądami obu instancji, pod ogromnym naciskiem mediów i opinii publicznej. Chcieliśmy, aby rozpatrywał ją inny sąd, ale się nie udało.
Ojciec Martyniki nie chce wracać do bolesnej historii. – Nie wiem, czy obejrzymy ten film – mówi.

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto