Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

GOPR-owcy ostrzegają, że nie będą mieli jak ratować, bo ich sprzęt jest w fatalnym stanie

Bartosz Wieliczko
fot. marcin oliva soto  Aleksandra i Jarosław Laskowscy z Legnicy przyjechali w góry z córką Natalią. Dla własnego bezpieczeństwa chcieliby większych nakładów na GOPR.
fot. marcin oliva soto Aleksandra i Jarosław Laskowscy z Legnicy przyjechali w góry z córką Natalią. Dla własnego bezpieczeństwa chcieliby większych nakładów na GOPR.
JELENIA GÓRA Samochody Karkonoskiego GOPR-u częściej są w warsztacie, niż na szlakach. Może się zdarzyć, że ratownicy do poszkodowanych będą iść pieszo Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe w całym kraju ma do ...

JELENIA GÓRA

Samochody Karkonoskiego GOPR-u częściej są w warsztacie, niż na szlakach. Może się zdarzyć, że ratownicy do poszkodowanych będą iść pieszo

Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe w całym kraju ma do podziału między poszczególne grupy cztery miliony złotych rocznie. Karkonoskiej przypada nieco ponad pięćset tysięcy. To za mało. Ratownicy nie mają za co kupić nowego sprzętu, a stary się sypie. Najważniejsze są samochody. Pojazdy przystosowane do wymagań ratowniczych kosztują prawie 200 tysięcy złotych. Potrzebne są trzy nowe wozy.

Mają rozwiązanie
– Żeby normalnie funkcjonować nie martwiąc się, skąd wziąć pieniądze na wypłaty lub naprawę sprzętu, potrzebujemy miliona złotych – mówi Maciej Abramowicz, naczelnik ratowników czuwających nad bezpieczeństwem turystów w Karkonoszach.
Sposobem na dofinansowanie jednostek byłoby wprowadzenie opłat za udzielenie pomocy.
Amatorzy wędrówek musieliby się ubezpieczyć przed wyjściem na szlak. Jeśli by tego nie zrobili, a mieliby wypadek – po udzieleniu pomocy otrzymaliby rachunek. Od 1996 roku takie rozwiązanie wprowadzili Czesi, od 1 lipca bieżącego roku także Słowacy. Przyjęcie przez rząd ustawy, która mówiłaby, że koszty akcji ratunkowej ponosi osoba ratowana lub firma ubezpieczeniowa, ułatwiłoby życie służbom.
– To bardzo dobre rozwiązanie. Wydaje mi się, że każdy powinien się ubezpieczyć, przez to udałoby się uniknąć większych kłopotów. Ludzie byliby bardziej odpowiedzialni, a my, podatnicy, nie musielibyśmy płacić za brak rozwagi turystów – uważa Bartek Bartniczak z Jeleniej Góry. Często wędruje po szlakach, ale z pomocy ratowników jeszcze nie musiał korzystać.
Podobnego zdania jest Jacek Mensnarowski z Piechowic.
– Patrząc, jak ludzie wybierają się w góry, wcale się nie dziwię, że ulegają wypadkom. Wychodzą kompletnie nieprzygotowani – parę dni temu był razem z żoną Beatą na Śnieżce. – Widziałem mnóstwo ludzi w nieodpowiednim obuwiu i bez nakryć głowy.

Wrzesień zamiast lipca
– Trzynastego lipca mieliśmy spotkać się z posłami z Sejmowej Komisji Administracji i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Chcieliśmy porozmawiać między innymi o zwiększeniu budżetu dla GOPR-u, pomyśle przedłużenia wieku emerytalnego ratowników i utworzeniu piętnastu nowych etatów. Okazało się, że posłowie nie znaleźli dla nas czasu, spotkanie zostało przesunięte na wrzesień – wylicza zmartwiony Jacek Dębicki, główny szef GOPR-u.
Pytanie, dlaczego dopiero za dwa miesiące posłowie zasiądą do rozmów z ratownikami zadaliśmy w biurze poselskim Marka Kuchcińskiego, wiceszefa PiS i jednocześnie przewodniczącego sejmowej Komisji Administracji i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. A właśnie pod MSWiA podlegają służby ratownicze, takie jak GOPR czy TOPR. Okazuje się, że politycy pochłonięci są innymi sprawami.

Ubezpieczenie w bilecie
Tymczasem ratownicy rozpoczęli rozmowy z przedstawicielami firm ubezpieczeniowych i kierownictwami parków narodowych. Recepta ubezpieczycieli jest bardzo prosta. Chcą, aby w cenie wstępu na teren parku zawrzeć ubezpieczenie. W ten sposób nabywając bilet, turysta nie musi martwić się, że w razie wypadku otrzyma przerażający rachunek. Jak podkreślają, rozwiązanie to byłoby o tyle wygodne, że uwolniłoby turystów od konieczności fatygowania się do firm ubezpieczeniowych i zawierania odrębnych umów. Jest jednak problem.
– Rozmowy przebiegają powoli, zarówno z firmami, jak i z dyrekcjami parków – nie ukrywa Jacek Dębicki. – Do tej pory nie udało się wypracować rozwiązania.
Dlaczego są one aż tak trudne? Ubezpieczenie zawarte w bilecie wstępu oznaczałoby wzrost cen, a podwyżki nie bardzo uśmiechają się władzom parków.
Rozstrzygnięcia nie możemy spodziewać się aż do września, bo dopiero wtedy ma dojść do spotkania polityków z ratownikami. Wprowadzenie ewentualnych zmian, jeśli do nich dojdzie, zdaniem Jacka Dębickiego, nie może odbyć się bez wcześniejszej kampanii medialnej. Czy będzie potrzebna, dowiemy się dopiero za dwa miesiące.

Rośnie liczba interwencji
W Polsce mamy 74 zawodowych ratowników górskich. Pozostali to wolontariusze. Dla porównania u naszych południowych sąsiadów, zarówno w Czechach, jak i na Słowacji ratownictwo górskie jest w pełni zawodowe. Godzina pracy polskiego ratownika kosztuje około 30 zł. GOPR-owcy z Karkonoszy od początku roku interweniowali w górach prawie 500 razy. W tym samym okresie 2005 roku niespełna 400.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto