Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Głogów: Zjawa w czerwonym kapturze broni miasta

Grażyna Szyszka
Głogowska kolegiata na Ostrowie Tumskim jest w trakcie odbudowy. Choć z zewnątrz wygląda imponująco, w środku wciąż trwają prace budowlane
Głogowska kolegiata na Ostrowie Tumskim jest w trakcie odbudowy. Choć z zewnątrz wygląda imponująco, w środku wciąż trwają prace budowlane fot. Marek Krukiel
Na wieży kolegiackiego kościoła ukazuje się nimfa, która ostrzega mieszkańców Głogowa przed nieszczęściem.

W Głogowie, na wyspie między starym a nowym korytem Odry, zwanej Ostrowem Tumskim, stoi kolegiata - jedna z najstarszych w Polsce świątyń. Jej początki sięgają czasów Mieszka I. Pisał o niej już Gall Anonim, że podczas bezskutecznego ataku Henryka V (1109 r.) całe mieszczaństwo udało się do kościoła na mszę. Chodziło o kościół na wyspie, ponieważ zabudowania na lewym brzegu Odry powstały dopiero około 1120 roku.

W zniszczonej przez ostatnią wojnę świątyni jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku rosły... drzewa. Za dnia w ruinach kolegiaty dzieci urządzały zabawy, ale kiedy zapadał zmierzch, ciemną bryłę kościoła głogowianie woleli omijać z daleka. Starsi mieszkańcy Głogowa twierdzili, że na cudem zachowanej wieży, zwieńczonej krzyżem, przed wieczorem pojawiała się zjawa w czerwonym kapturze. Ale można ją było zobaczyć tylko wtedy, gdy miastu groziło niebezpieczeństwo.
Czyniła to i, jak mówią niektórzy głogowianie, czyni po dziś dzień z wdzięczności za pewien dobry uczynek. A jak do tego doszło?

Przed wiekami nad brzegiem Odry siedział młody rybak. Choć zarzucił sieć, mało go obchodziło, czy połów będzie udany. Jego myśli zaprzątała niespełniona miłość do Gertrudy, pięknej córki bogatego rajcy. Rybak nie miał szans na ślub z ukochaną, bo jej ojciec stanowczo się temu sprzeciwiał.

Żal płynący wprost z serca rybaka sprawił, że z ust młodzieńca wyrwała się pieśń o miłości i tęsknocie. Gdy skończył, chwycił za sieć i przyciągnął ku brzegowi. Wtem z sieci wynurzyła się urocza nimfa. Miała kruczoczarne, rozpuszczone włosy ozłocone purpurą zachodzącego słońca, jej oblicze zakrywał czerwony welon. - O, niedobry młodzieńcze, jakże gorzko mnie oszukałeś swymi uwodzicielskimi pieśniami - zwróciła się do rybaka. - Choć jestem władczynią wód, zaufałam pięknym i wyszukanym tonom, a teraz zostałam złowiona w twoją zwodniczą sieć. Pozwól mi wolno powrócić do moich sióstr, a my w podzięce za twoją wspaniałomyślność obdarzymy cię obfitością ryb oraz wielkim bogactwem.

Rybak zdumiony niezwykłym połowem zgodził się, ale wcześniej opowiedział nimfie o swoim nieszczęściu. Kiedy wodna zjawa wróciła w nurt Odry, młodzieniec usłyszał o nagrodzie, którą miał znaleźć w sieci. - Ale nie tylko ciebie w twojej miłości pragnę uszczęśliwić, lecz chcę też zostać przyjaciółką twojego stanu i wszystkich mieszkańców tej okolicy - zapewniała wodna zjawa. - Wprawdzie nie potrafię odwracać przeznaczenia, kiedy przynosi ono nieszczęście, ale mogę was ostrzegać! Zatem zawsze, gdy się pojawię na kolegiackiej wieży, mieszkańcy miasta powinni przygotować się na grożące im nieszczęście i niedolę. A jeśli wam, rybakom, grozić będzie niebezpieczeństwo - ostrzegę was w specjalny sposób.

Poruszony młodzieniec z mocno bijącym sercem spoglądał jeszcze długo w wodę. Ale rzeka znów płynęła spokojnie. W młodym rybaku rozpaliła się iskierka nadziei, że w sprawie pięknej Gertrudy jeszcze nie wszystko stracone. Po chwili złapał za sieć, która tym razem była ciężka, i z wielkim trudem udało mu się ją wyciągnąć na brzeg. Jego oczom ukazał się nowy cud. W sieci znalazł dużą bryłę złota. Nagle ubogi rybak stał się bogatym człowiekiem, a rajca oddał mu rękę swojej córki.

Wodna władczyni dotrzymała także innych przyrzeczeń. Przez stulecia pojawiała się na omszałych murach kolegiackiej wieży, aby ostrzegać mieszkańców przed grożącym im niebezpieczeństwem. Jej zwiewna postać była zawsze widoczna, kiedy groziły miastu zbrojna zawierucha, dżuma, klęska głodu albo wielki pożar. Gdy zaś groził huragan lub powódź, objawiała się pluskiem i osobliwymi, nagłymi uderzeniami w powierzchnię wody. Wtedy rybacy mówili: "To duch z czerwonym kapturem nas ostrzega".

Według przekazów nimfę bardzo wyraźnie widziano w 1831 roku, tuż przed zawaleniem się wieży kolegiackiej. Dzięki jej ostrzeżeniu nikt wówczas nie ucierpiał.
Mieszkańcy okolic twierdzą, że niezwykłą zjawę w czerwonym kapturze widziano również w 1997 roku, przed powodzią stulecia, która podtopiła wówczas Ostrów Tumski.

- Na początku myślałem, że to tylko gra kolorów promieni zachodzącego słońca - wspomina pan Jerzy, który zaklina się, że widział jednak na wieży kobiecą postać otuloną czerwonym kapturem.


Głogowska kolegiata:

Głogowska kolegiata wznosi się nad Ostrowem Tumskim. Jest jedną z najstarszych świątyń Śląska. Badania archeologiczne odsłoniły we wnętrzu kolegiaty pozostałości dwóch jednonawowych kamiennych świątyń z czasów panowania Bolesława Szczodrego i Bolesława Krzywoustego. W latach 1413-1466 kościół został gruntownie przebudowany, zyskał kształt, który z niewielkimi zmianami dotrwał do dziś. Wieżę o wys. 75 m odbudowano w latach 1838-1842, po zawaleniu się starszej. Zdobi ją pozłacany krzyż.

Odbudowę kolegiaty rozpoczęto w roku 1988 z inicjatywy ks. prałata Ryszarda Dobrołowicza, proboszcza parafii pw. NMP Królowej Polski na osiedlu Kopernika.
Pierwsza od czasu II wojny światowej msza (wśród rusztowań) odprawiona została w maju 1999 r. Proboszczem parafii kolegiackiej jest obecnie ks. Rafał Zendran.

Opracowanie: Grażyna Szyszka (na podstawie "Legend Ziemi Głogowskiej").

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto