Święto Wrocławia 2011: Ayo, Erykah Badu, Bobby Mc Ferrin... Sprawdź program i bilety!
Artykuł bierze udział w konkursie "Tym żyje miasto"dla dziennikarzy obywatelskich. Wy też możecie sprawdzić swoje siły i wygrać pieniądze. |
Derek William Dick - niegdyś ogrodnik i pracownik leśny, przede wszystkim znany jednak jako Fish, gwiazda pierwszej wielkości, 1 kwietnia wystąpił we Wrocławiu w ramach trasy Acoustic Tour.
Fish kojarzony jest z zespołem Marillion, chociaż grał z nim jedynie w latach 1981-1988. Ze względu na charakterystyczny wokal i tworzone przez niego teksty to on stał się wizytówką legendarnej grupy.
1 kwietnia, piątkowy wieczór, mroczna, duszna i przepełniona sala Od Zmierzchu do Świtu we Wrocławiu. Tłum szczelnie wypełnia podziemia klubu. W bocznych lożach wybuchają spory o rezerwację miejsc. Jest już kilkanaście minut po godz. 19, kiedy gaśnie światło i na scenę wchodzi nieco brzuchaty, łysawy pan w czarnej koszulce i wojskowych spodniach z trokami. Razem z Fishem pojawiają się gitarzysta Frank Usher i Foss Paterson (klawisze).
Rozpoczyna się koncert. Głos Fisha jest niższy od tego, który pamiętamy z okresu Marillion, ale ma moc. Do tego dochodzi jeszcze pasja, której zazwyczaj brakuje obecnym gwiazdom jednego sezonu. Po chwili nikt nie zwraca już uwagi na duszną salę i tłum dookoła, jest tylko jego głos. Publika zaczyna śpiewać razem z Fishem.
W Od Zmierzchu do Świtu można zobaczyć, co znaczą słowa "tysięczny tłum spija słowa z mych ust". Widać, że ludzie kochają tę muzykę, że jest dla nich jak narkotyk (dozwolony, a nawet wskazany, nie tylko w nieznacznych ilościach).
Na sali przeważają ludzie 30-40-letni, którzy dojrzewali i wchodzili w dorosłość w latach 80. To wtedy Marillion święcił triumfy. Po chwili fani sami zaczynają wywoływać tytuły utworów, rusza wrocławski „koncert życzeń”. Na pierwszy ogień idzie "Family Business", potem kolejne hity...
Na scenie stoi mały postument z butelkami i kieliszkami. Jak na prawdziwych rock'n'rollowców przystało, muzycy podczas koncertu gardzą wodą, natomiast chętnie wznoszą toasty winem.
Na koncercie w ogóle nie czuć dystansu pomiędzy gwiazdą a tłumem. Fish cały czas zachowuje się jak facet z sąsiedztwa, który wyszedł na scenę zaśpiewać coś razem ze swoimi kumplami. Każdy gest czy słowa budują więź między muzykiem i publicznością. W przerwach wokalista opowiada anegdoty o piłce nożnej, Szkotach i Anglikach.
W pewnym momencie Fish schodzi ze sceny i zaczyna śpiewać w tłumie. Duch rocka wypełnia salę. Na koniec koncertu muzycy serwują nam jeszcze utwór "Fugazi". Ze względu na instrumenty i upływ czasu interpretacja jest całkowicie odmienna od tej z 1984 r. Piosenka nabiera nowego znaczenia.
"Do you realise, do you realise, do you realise
This world is totally fugazi".
Nie, stanowczo nie na tym koncercie. Tym razem moc była z nami.
ps. Niestety na koncercie nie można było robić zdjęć
Czytaj też:
Matura 2011 - serwis specjalny | Zmień swoje drogowe miasto | Photo Day - serwis |
Kąpieliska i baseny we Wrocławiu | Rozkład jazdy MPK Wrocław | Dzieje się we Wrocławiu |
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?