Nadzieja w Zgorzelcu umiera ostatnia. Koszykarze BOT-u w poprzednich meczach zostawili mnóstwo zdrowia na parkiecie, ale w każdym z nich do zwycięstwa czegoś zabrakło. Porażki przyjęli z pokorą, ale nie uznali się za pokonanych. Do znakomitej defensywy dodali coś, w co wielu wątpiło - znakomitą skuteczność. Nie miało znaczenia, kto prostował nadgarstek, każdy robił to z wiarą i na luzie, czego efektem było 15 "trójek" na ponad 50-procentowej skuteczności. Ale to co robił Thomas Kelati wymaga najwyższego uznania. Trafiał niewiarygodne rzuty, podwajany asystował, ciężko harował w obronie, przechwytywał - czapki z głów przed tym Panem. Co cesarskie oddać trzeba też Saso Filipovskiemu. Trener musi być raz piorunem i czasami gromić, raz piorunochronem i rozładowywać negatywne emocje. szkoleniowcowi ze Słowenii zarzucano konserwatyzm, jednostronność, a tymczasem wyciągnął z niebytu Stimaća, naładował pozytywną energią Roszyka, wskrzesił radosną twórczość u Koszarka - słowem pokazał ZESPÓŁ przez duże "Z". Niewątpliwie w przekroju tego finału zgorzeleccy koszykarze zasłużyli na to zwycięstwo i mam nadzieję, że to nie koniec wielkich emocji.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?