Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Europejskie Puchary nie dla Wrocławia

Daniel Pecyński
Daniel Pecyński
Śląsk Wrocław nie poradził sobie z Polonią Warszawa i przegrał w bezpośrednim pojedynku o czwarte miejsce. Wrocławianom nie pomógł fakt, że od 60 minuty grali w przewadze.

Przed meczem obydwaj trenerzy zapowiadali walkę o trzy punkty. Dla obydwu zespołów tylko taki wynik dawał wymierne korzyści. Dodatkowo atmosferę przed meczem budował fakt, że to do Polonii, po nieudanej fuzji ze Śląskiem trafili zawodnicy Groclinu Grodzisk, a sam zespół "czarnych koszul" nazywany jest żartobliwie "Dysko-polo".

WKS rozpoczął to spotkanie spięty wagą tego pojedynku. Zawodnicy Polonii bardzo mocnym presingiem zmusili wrocławian do błędów i swój cel osiągnęli w 8 minucie. Strzał Trałki odbił się od obu słupków i znalazł się w siatce. Bezradny w tej sytuacji był Wojciech Kaczmarek.

Od tego momentu to sędzia stał się głównym aktorem sobotniego widowiska. Pan Włodzimierz Bartos w pierwszej odsłonie wręczył zawodnikom aż 6 żółtych kartek i w powietrzu wisiało wykluczenie, któregoś z piłkarzy.

Czarny scenariusz dla Polonii spełnił się w 57 minucie. W polu karnym faulowany przez Tomasza Jodłowca był Szewczuk. Dla polonistów była to podwójna kara, gdyż stoper warszawiaków otrzymał za to zagranie drugą żółtą kartkę w tym meczu i musiał opuścić boisko.

Niestety rzutu karnego nie wykorzystał Przemysław Łudziński. Jest to już kolejna jedenastka nie strzelona przez zawodników w tym sezonie. Jednak ta, kosztowała wrocławian nie tylko zaprzepaszczona szansę na bramkę, ale i prawdopodobnie punkty w tym spotkaniu.

- Nikt nie wini Łudiego, karny mogłem strzelać ja i równie dobrze chybić, on dzisiaj czuł się dobrze, on strzelał, szkoda, bo jakbyśmy strzelili to byłoby na pewno lepiej - mówił po meczu kapitan Śląska, Sebastian Mila.

- Jakbyśmy wykorzystali ten rzut karny, to na pewno byśmy tego meczu już nie przegrali, a nawetjestem pewny, że zdobylibyśmy trzy punkty - komentoł to spotkanie Ryszard Tarasiewicz.

Uskrzydleni poloniści do końca spotkania perfekcyjnie murowali swoją bramkę i przy dobrej formie Sebastiana Przyrowskiego wrocławianie nie byli w stanie trafić do siatki. Wprawdzie w końcówce Śląskowi należał się jeszcze jeden rzut karny, ale tym razem sędzia pozostał niewzruszony i bramka w tym meczu już nie padła.

Reasumując WKS nie wykorzystał okazji, aby znacząco przybliżyć się do udziału w europejskich pucharach. Tym bardziej, że pod wrocławian grała cała czołówka(remisy Lecha i Legii). Także dzięki tym rezultatom Śląsk ma wciąż jeszcze szanse na grę w przyszłym sezonie w Lidze Europejskiej (Tak od nowego sezonu będzie się nazywać Puchar UEFA).

W następnej kolejce rywalem Śląska będzie GKS Bełchatów. Będzie to kolejny z serii meczów "być albo nie być". Kibicom przypominamy, że można już nabywać bilety na to spotkanie. Koszt to 60 złotych, ale w wejściówkę wliczony jest już przejazd do Bełchatowa.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto